Fermin Lopez podpadł Javierowi Tebasowi
Fermin Lopez to jedno z najgłośniejszych nazwisk, które tego lata wymienia się w kontekście hiszpańskiej piłki. Zawodnik FC Barcelony w narodowych barwach sięgnął w tym roku po mistrzostwo Europy i złoty medal Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, podczas tej drugiej imprezy będąc z resztą gwiazdą drużyny. W sześciu rozegranych meczach sześciokrotnie trafiał do siatki, do czego dołożył jeszcze dwie asysty. Wydawało się więc, że o pomocniku będzie można mówić w kontekście dużego transferu, a nie przeróżnych afer.
W sobotę FC Barcelona spotkaniem z Valencią zainaugurowała nowy sezon La Liga. Fermin nie znalazł się tego dnia w składzie Dumy Katalonii, bo po igrzyskach w Paryżu dostał nieco więcej wolnego. Hiszpan wspierał jednak swoich klubowych kolegów całym sercem, czym pochwalił się w swoich mediach społecznościowych. Problem był jednak taki, że internauci szybko wychwycili, że 21-latek spotkanie śledził za pomocą… nielegalnej transmisji.
Z pozoru blachym zrzutem ekrany piłkarz Balugrany może narobić sobie problemów. Jego zachowaniem rozwścieczył się Javier Tebas, a więc szef La Liga. W październiku ubiegłego roku organizacja odpowiedzialna za ligowe rozgrywki wypowiedziała wojnę pirackim transmisjom.
– Romantyzowanie piractwa, a raczej “oszustwa telewizyjnego”, może zniszczyć przemysł sportowy i rozrywkowy. Potrzebujemy pilnego ustawodawstwa, aby zakończyć tę plagę, ponieważ nie jest to problem technologiczny – stwierdził Tebas.
Co ciekawe, Fermin Lopez z całego zamieszania wyjdzie suchą stopą. Według informacji przekazanych przez “Relevo”, w regulaminie La Liga nie ma żadnej wzmianki o śledzeniu spotkań za sprawą nielegalnych transmisji, a więc nie ma nawet podstaw prawnych do ukarania piłkarza FC Barcelony.