HomePiłka nożnaKto wypromował się na Euro 2024? Ten turniej to trampolina

Kto wypromował się na Euro 2024? Ten turniej to trampolina

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Nic tak nie potrafi wypromować piłkarza na rynku transferowym jak wielki turniej. Można mieć za sobą nawet miesiące przeciętnej gry, by jednak na kilka tygodni doprowadzić się do wysokiej formy i otrzymać kontrakt życia. Jacy piłkarzy wykorzystali zatem zakończone Euro 2024 jako trampolinę do lepszego klubu?

Georges Mikautadze

Georges Mikautadze. Fot. Alamy

MILIONY WYDANE PO TURNIEJACH

Europejskie i światowe czempionaty to fantastyczne pole do ekspozycji i niejeden zawodników już na tym skorzystał. Oczywiście prezesi klubów nie są aż tak naiwni, by sięgać głęboko do kieszeni, gdy tylko zobaczą parę udanych meczów piłkarza o którym wcześniej nie słyszeli i którego dotychczasowe losy zapalają światła ostrzegawcze, ale jednak udane występy w barwach drużyny narodowej potrafią wypromować. Jest bowiem wielu zawodników którzy przed wielką publicznością zapracowali na transfer. Czy James Rodriguez już po roku gry w Monaco trafiłby do Realu Madryt, gdyby nie fantastyczny mundial w 2014 roku? Raczej nie. Czy Chelsea wydająca ponad 120 milionów za Enzo Fernandeza robiła to wyłączenie w oparciu o jego występy w Benfice, czy też jednak nakręciły ich katarskie mistrzostwa? No, raczej to drugie. Takich przykładów można by jeszcze mnożyć, pewnie nawet w większej mierze wśród graczy, którzy nie byli aż takimi gwiazdami jak Kolumbijczyk i Argentyńczyk. Taki Enner Valencia może i miał dobry sezon w meksykańskiej Pachuce, ale to pewnie gole na MŚ w Brazylii zaowocowały tym, że West Ham United zapłacił za niego kilkanaście milionów.

Nie inaczej będzie pewnie po zakończonym w niedzielny wieczór Euro. Gdybyśmy chceli wymieniać zawodników, którzy pokazali się na turnieju z dobrej strony, udałoby się skompletować całkiem pokaźną listę. Ale też nie ma co udawać, że wcześniej Lamine Yamal, Bukayo Saka czy Cody Gakpo byli anonimowi. Oni oczywiście zyskali w ostatnich tygodniach na wartości, ale jednak spróbujmy poszukać takich, którzy nie grali dotychczas w topowych klubach, ich nazwiska nie zajmowały miejsca w pamięciach tak wielu kibiców, a którzy rzeczywiście nie będą teraz mogli opędzić się od ofert.

MANCHESTER W KOLEJCE PO HISZPANA

O Danim Olmo wprawdzie można powiedzieć, że nie gra – w skali europejskiej – w topowym klubie, ale już w skali niemieckiej tak. Wielu obserwatorów wiedziało więc pewnie doskonale już przed turniejem, na co stać tego zawodnika, aczkolwiek przed Euro jego sytuacja była niepewna. Ma jeszcze rok kontraktu z Lipskiem, klauzulę odejścia w umowie, ale jak na razie się o niego na rynku nie zabijano. Teraz jednak o możliwościach piłkarskich pomocnika wie znacznie szersza rzesza fanów – ale też dyrektorów sportowych. 26-latek turniej zaczął nieśmiało, bo w meczu z Chorwacją dostał pół godziny, a w starciu z Włochami nie podniósł się nawet z ławki rezerwowych. Gdy już jednak rozpoczął z show z Albanią, nie potrafił wyhamować. Asysta z Albanią, gol z Gruzją, gol i asysta z Niemcami, a potem bramka z Francją. Wystarczyło wskoczyć na najwyższe obroty na kilka tygodni i dziś już po Olmo ustawiają się najwięksi.

W finale Mistrzostw Europy zagrał też Marc Guehi, który był podstawowym obrońcą Anglików. 24-latek od kilku sezonów reprezentuje barwy Crystal Palace i dla wielu było pewnie zaskoczeniem, że akurat na niego postawił Gareth Southgate. Urodzony w Abidżanie zawodnik grał jednak bardzo równo, unikał błędów i udowodnił, że selekcjoner miał rację, obdarzając akurat go takim zaufaniem. Tym samym trafił na listy życzeń znacznie większych klubów i trudno wykluczyć scenariusz, w którym już tego lata londyńskie „Orły” mogłyby zarobić na nim sporo kasy.

GRUZINI NA TOPIE

Nie trzeba jednak ze swoim zespołem dotrzeć aż do finału, by zaistnieć w świadomości kibica udanym turniejem. Wie coś o tym na pewno Georges Mikautadze, który dotychczas mógł być traktowany przez niektórych jako niegroźna ciekawostka. Strzelał regularnie w barwach Metz, odbił się od Ajaksu, wrócił do Metz i znów strzelał, ale spadł też z tym klubem do drugiej ligi. W Niemczech udowodnił jednak, że nie jest wyłącznie królem własnego podwórka, a jego bramki z Turcją, Czechami i Portugalią będą pewnie wspominać kolejne pokolenia gruzińskich fanów. Sam zainteresowany już na początku czerwca zaczął romansować z AS Monaco, a działacze klubu zagęścili ruchy jeszcze przed końcem Euro. Ostatecznie zapłacili za niego ponad 20 milionów.

Udany występ Gruzji to też w dużej mierze zasługa Giorgiego Mamardaszwiliego. Potężnie zbudowany bramkarz ma w dorobku równe sto występów w barwach Valencii, ale że „Nietoperze” są teraz ligowym przeciętniakiem, to i trudno było go wymieniać wśród najlepszych zawodników na swojej pozycji w Europie. Teraz jednak wydaje się, że jeżeli tylko jakikolwiek klub z czołówki zacznie szukać nowego golkipera, pierwsze kroki skieruje właśnie na Estadio Mestalla.

Zaskakująco dobrze na europejskim czempionacie spisali się również Turcy. Jeszcze przed startem rozgrywek dużo mówiło się o potencjalnym transferze Ferdiego Kadioglu do Borussii Dortmund – zwłaszcza że jej trenerem został rodak obrońcy, Nuri Sahin. Brawurowe występy 24-latka zwróciły jednak na niego uwagę tak wielu zespołów, że w Niemczech mówi się już, iż BVB z wyścigu się raczej wypisze, bo nie będzie finansowo gotowa do licytacji. A jest się o kogo licytować – Turek ma ogromny potencjał ofensywny, jest szybki, zaawansowany technicznie, piekielnie niebezpieczny z piłką przy nodze. I ma za sobą bardzo dobry turniej międzynarodowy.

PRZEZ KARNE DO ROZGŁOSU

Skoro już zahaczyliśmy o bramkarzy, to nie wolno nie wspomnieć o tym portugalskim. Diogo Costa od wielu lat jest piłkarzem FC Porto, radzi tam sobie świetnie, ale jego nazwisko raczej nie przewijało się w plotkach transferowych. Tymczasem wystarczyło nieco ponad 120 minut, by zwrócić na siebie uwagę całego piłkarskiego świata. 24-latek w 1/8 finału ze Słowenią najpierw bowiem popisał się fenomenalną interwencją w końcówce dogrywki, a potem obronił aż trzy rzuty karne z rzędu i w pojedynkę wprowadził „Selecao” do ćwierćfinału. Takimi wieczorami buduje się markę.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na dwóch piłkarzy z tej samej reprezentacji i tego samego klubu. Michel Aebischer i Dan Ndoye na co dzień siadają obok siebie w szatni Bologni, a na turnieju współpracowali jako reprezentaci Szwajcarii. I obaj okazali się jednymi z najważniejszych elementów zespołu Murata Yakina, który po znakomitej grze wyeliminował Włochów i przegrał dopiero po rzutach karnych w meczu z Anglią. Wprawdzie włoski klub awansował w minionym sezonie do Ligi Mistrzów i byłby pewnie w stanie zaspokoić ambicje piłkarskie tej dwójki, ale nietrudno sobie wyobrazić, że skuszą ich znacznie lepsze pieniądze, które mogliby zarobić w innych miejscach Europy.

To oczywiście tylko kilku zawodników, którzy na tym turnieju pokazali się szerszej publice. Ba – przecież nawet taki Erik Janża, który tuż przed Euro 2024 przedłużył kontrakt z Górnikiem Zabrze, mógłby pewnie liczyć na atrakcyjną przeprowadzkę, bo błysnął w fazie grupowej. Można więc w najbliższym czasie spodziewać się wielu informacji transferowych płynących z rynku w kontekście tych, których dopiero co oglądaliśmy biegających na niemieckich boiskach. 

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Debiutanckie trafienie Jezierskiego. “Ważny punkt dla całego Wrocławia”
Totalne szaleństwo! Tak wyglądają plany Arabii Saudyjskiej na mundial 2034!
Harry Kane pobił rekord Haalanda. Dodatkowo zdeklasował Lewandowskiego
Wielkie szczęście reprezentacji Polski! Biało-Czerwoni zyskają na spadku
Legia zagięła parol na obrońcę. Transfer wewnątrz Ekstraklasy
Najciekawsza liga może zrobić się jeszcze ciekawsza. Ostatni dzwonek
Balda go odrzucił z uśmiechem na ustach. Jagiellonia poszła na całość
Gwiazda muzyki pomogła angielskiemu klubowi! Przekonała piłkarza do transferu
Pogoń Szczecin w końcu to zrobi. Trener daje nadzieję
Królewski wyjaśnił przyszłość Wisły Kraków! Chodzi o trenera