Piłkarze Romy zmarnowali trzy karne z rzędu
AS Roma rozpoczęła zmagania w Lidze Europy w zeszłym tygodniu, skromnie zwyciężając na wyjeździe z OGC Nice (2:1). W drugiej kolejce zespół Gian Piero Gasperiniego mierzył się już przed własną publicznością z Lille. Choć 67-letni szkoleniowiec zdecydował się na kilka korekt w składzie, to nie umieścił w wyjściowej jedenastce Jana Ziółkowskiego. Reprezentant Polski rozgrzewał się w przerwie, ale ostatecznie nie wszedł w ogóle na murawę.
W szóstej minucie spotkania Lille wyszło na prowadzenie za sprawą bramki Hakona Arnara Haraldssona. Zmusiło to Romę to intensywniejszej i ofensywniejszej gry, ale świetnie dysponowany był golkiper francuskiej ekipy, Berke Ozer. Przez cały mecz utrzymywał świetną koncentrację – swoją jakość udowodnił również w samej końcówce. Wówczas doszło do zdarzenia, którym będzie żyła przez najbliższe dni włoska prasa.
Romie przyznany został w 83. minucie rzut karny. Podszedł do niego Artem Dowbyk, który zameldował się na murawie kilka minut wcześniej. Ozer obronił tę jedenastkę, ale sędzia nakazał powtórkę, gdyż dopatrzył się wyjścia przed linię u golkipera Lille. Przy drugim podejściu Dowbyk uderzył identycznie, dzięki czemu znów górą był bramkarz rywali. Znów jednak jedenastka musiała zostać powtórzona.
Przy trzeciej próbie do karnego podszedł już nie Dowbyk, a Matias Soule. I tak, on też nie trafił. Ostatecznie Roma przegrała 0:1 i rozpocznie teraz przygotowania do wyjazdowego meczu z Fiorentiną (05.10, 15:00).