U wszystkich gol Gabriela Kobylaka strzelony Oliwierowi Zychowi musiał wywołać emocje. Jednak u jednego polskiego bramkarza poruszył inne struny i przywołał wspomnienia. I mowa wcale nie o Tomaszu Kuszczaku.
Michał z Messiny
1 kwietnia tuż przed godziną 14 rozeszła się po Polsce wieść, która brzmiała jak dobry żart primaaprilisowy. Bramkarz bramkarzowi to zrobił. Niewiarygodne. Kto nie widział, nie uwierzył.
Wcale nie tak daleko od Krakowa, bo w Kolbuszowej prawdopodobnie kończyli trening piłkarze Sokoła Kolbuszowa, którzy dwa dni wcześniej pokonali w 4 lidze Polonię Przemyśl i szykowali się do ćwierćfinału okręgowego Pucharu Polski z Wisłoką Wiśniowa, wyznaczonego na 3 kwietnia. Zresztą wygrali 5:0.
Tej wiosny Sokół lata od zwycięstwa do zwycięstwa, w czym także zasługa nowego bramkarza. Zimą trenował ze Stalą Mielec, której jest wychowankiem, ale na przygotowaniach się skończyło. Zamiast w ekstraklasie zaliczył twarde lądowanie w 4 lidze, tyle dobrze, że po sąsiedzku, bo w Kolbuszowej. Wcześniej przez wiele lat grał we Włoszech. Nie wychylił się poza 3 ligę, dlatego było nim cicho. Nie zawsze zresztą stawał miedzy słupkami takich drużyn jak Avezzano, Teramo, Monopoli i Messina. Nawet znane nazwisko nie bardzo mu pomagało. Raz jednak zrobił duży hałas. Wtedy Michał Lewandowski zaświecił przykładem dla Roberta Lewandowskiego.
Z wiatrem
Przez 9 kolejek poprzedniego sezonu trwonił czas na ławce rezerwowych jednego z najsłabszych trzecioligowych zespołów z grupy C. Wreszcie wskoczył do bramki, Messina wygrała, więc logiczne, że utrzymał miejsce w podstawowym składzie. W 12 kolejce na Sycylię przyjechał zespół Monterosi. Był listopad, ale jak to na Sycylii ciepło i słonecznie, tyle że wiało mocno. W pierwszej połowie gospodarze mieli z wiatrem.
W 33 minucie przed ich polem karnym doszło do faulu. Większość zawodników przeniosła się na drugą połowę. Przecież trzecioligowcy nie będą bawili się w takie głupoty jak rozgrywanie od tyłu. Bramkarz ustawił piłkę i kopnął przed siebie, ile fabryka dała. A dała dużo Lewandowskiemu, swoje też zrobił wiatr. Po długim locie i zaskakującym dla bramkarza Monterosi koźle padł gol. Wypisz-wymaluj jak Kobylaka, z tą różnicą, że bramkarzowi Radomiaka miał kto asystować, a dla Lewandowskiego było to gol bezpośrednio z rzutu wolnego.
Klubowe media społecznościowe wystosowały apel do Roberta, żeby postarał się zrobić coś takiego jak Michał. 6 listopada 2022 roku nikomu nieznany szerzej bramkarz przerósł sławnego napastnika. A 17 miesięcy później w jego ślady poszedł bramkarz z Ekstraklasy. Zresztą ziomek z Podkarpacia. Kobylak pochodzi z Brzozowa, a Lewandowski z Mielca. Jedno od drugiego położone o 3 kilometry.