HomePiłka nożnaBorzęcki: Artysta nie do ujarzmienia. Co Legia powinna zrobić z Josue?

Borzęcki: Artysta nie do ujarzmienia. Co Legia powinna zrobić z Josue?

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Legia Warszawa stoi u progu podjęcia najważniejszej decyzji kadrowej dotyczącej przyszłości. Jacek Zieliński musi bowiem odpowiedzieć sobie na jedno ważne, ale to szalenie ważne pytanie – czy przedłużyć kontrakt z kapitanem drużyny?

Josue

Sipa US/Alamy

Niecodzienny dylemat Legii

Trzeba przyznać, że to dość rzadki dylemat w piłce nożnej. Na ogół bowiem piłkarze, którzy wybiegają na boisko z opaską kapitańską, są po prostu tak ważnymi elementami zespołu, że nikomu raczej nie przychodzi do głowy myśl o rychłym zakończeniu współpracy z nimi. Pogoń Szczecin chciałaby, by jak najdłużej w jej barwach grał Kamil Grosicki, kibicom Jagiellonii Białystok trudno będzie przetrawić moment rozstania z Tarasem Romanczukiem, a kiedy myślimy o Liverpoolu, to mamy przed oczami Virgila van Dijka i pewnie prędko się to nie zmieni. I choć oczywiście jest to dominująca tendencja w tym sporcie, co jakiś czas zdarzają się wyjątki. Taki pojawił się właśnie w Legii, z którą do końca czerwca kontraktem związany jest Portugalczyk Josue. Znaczenie 33-latka dla drużyny jest jednak kwestionowane od dłuższego czasu i gdyby na bazie wszystkich przesłanek typować, co stanie się z nim w lipcu, najwłaściwiej byłoby odpowiedzieć, że po prostu zacznie sobie szukać nowego miejsca do życia.

Jest to jednak z wielu przyczyn sytuacja niezrozumiała. Mówimy przecież o piłkarzu, który szybko rozkochał w sobie kibiców, który jest kluczową postacią na boisku, który wyróżnia się na tle ligi umiejętnościami i zdaje się wręcz marzyć o tym, by kolejne lata również spędzić przy Łazienkowskiej 3. Dlaczego więc wokół Josue pojawia się w klubie tak wiele wątpliwości, a przede wszystkim – czy są one słuszne?

Magia lewej nogi Josue

Jeśli ktoś nieśledzący poczynania warszawskiej drużyny zapytałby nas, czy ten Josue to w ogóle dobry zawodnik, najłatwiej byłoby zaprowadzić go na stadion, posadzić na krzesełku i zaprosić do rozkoszowania się technicznymi popisami rozgrywająćego. Można byłoby oczywiście ten test przeprowadzić również na kanapie przed telewizorem i pewnie przyniósłby podobny efekt – ważne byłoby po prostu pokazanie, jaka magia tkwi w lewej nodze legionisty.

Portugalczyk jest po prostu graczem – w warunkach naszej ligi – z innej planety. To dla takich zawodników ogląda się mecze, dla takich poświęca się wieczory. Może nie jest zjawiskowym dryblerem, który mija w sprincie czterech rywali i strzela gola, posyłając piłkę między nogami bramkarza. Może nie jest typem wojownika, który goni za rywalem 50 metrów, by wślizgiem przerwać akcję i w ten sposób poderwać fanów z miejsc. Dysponuje jednak wachlarzem umiejętności, który pozwala mu grać na poziomie nieosiągalnym dla większości zawodników w Ekstraklasie. W zachwycie można byłoby nawet pójść dalej i zacząć się zastanawiać, ilu graczy z czołowych lig europejskich byłoby w stanie wykonywać takie podania, jakie regularnie wykonuje Josue.

Nie trzeba więc wgryzać się w szczegółowe statystyki, liczby, skautingowe radary i raporty, by stwierdzić, że mówimy o zawodniku, który dla drużyny powinien być skarbem. Wystarczy test oka, jeden lub dwa obejrzane mecze i już wiadomo, że mowa o kimś wyjątkowym. Ale jeśli chcemy rzetelnie rozebrać położenie Josue na czynniki pierwsze i spróbować zasmakować dylematów, z jakimi mierzą się w klubowych gabinetach, możemy zajrzeć również nieco głębiej. Spojrzeć nie tylko na błyskotliwe podania zewnętrzną częścią stopy, precyzyjne dośrodkowania i miękkie wcinki za linię obrony. Dokładniejsze dane powinny nam dać pełen obraz tego, czy Portugalczyk rzeczywiście jest tak dobry, jak o nim mówią.

Ofiara braku skuteczności

Dla Josue to trzeci sezon ligowy w barwach Legii. W pierwszym zagrał w 30 meczach, strzelił 2 gole, dołożył do tego 15 asyst. W drugim wystąpił w 32 spotkaniach, strzelił 12 goli i popisał się 6 asystami. W tym z kolei ma na liczniku 27 występów, 8 trafień i 2 asysty. Wprawdzie do końca rozgrywek pozostało jeszcze 5 spotkań, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że nie zdoła dobić już do liczby punktów osiąganych w klasyfikacji kanadyjskiej dotychczas. Musiałby mieć bezpośredni udział jeszcze przy co najmniej 7 bramkach, co przecież – choćby z uwagi na formę Legii – graniczy raczej z cudem. Jeśli więc ktoś chciałby oprzeć narrację wyłącznie o te liczby, a do tego wziąć pod uwagę metrykę zawodnika, mógłby oczywiście stwierdzić, że wychowanek Porto po prostu się starzeje, z roku na rok daje drużynie coraz mniej i lepszy już nie będzie.

Takie spłycanie tematu można jednak dość łatwo zakwestionować. Przede wszystkim Josue przerasta resztę ligi na wielu polach. Zestawiając go z innymi zawodnikami grającymi na tej samej pozycji, okazuje się, że ma ogromną przewagę w większości wskaźników, które definiują jego wpływ na grę ofensywną Legii. Krótko mówiąc – robi wszystko, by tworzyć kolegom jak najwięcej sytuacji strzeleckich i by jak najczęściej dostarczać piłkę w pole karne rywala. To pokazuje choćby wykres ze StatsBomb, który na X-ie opublikował Tomasz Ćwiąkała.

Gdy zajrzymy z kolei w raport dotyczący tego zawodnika na platformie WyScout, dowiemy się z kolei że Josue:

– strzelił 8 goli przy xG na poziomie 5,46
– zaliczył 2 asysty przy xA na poziomie 5,54
– ma 3. w lidze średnią liczbę podań na mecz (64,45) przy celności na poziomie 82%
– ma 3. w lidze średnią kluczowych podań na mecz (2,24)
– ma średnio najwięcej w lidze podań na mecz w 3. tercję boiska (13,38, celność 72%)
– ma średnio najwięcej w lidze progresywnych podań na mecz (12,88, celność 88%)
– jest najczęściej faulowanym zawodnikiem w lidze (2,90 na mecz, ex aequo z Pirulo)
– ma wysoką skuteczność rzutów karnych (4/5)
– ma wysoką celność dośrodkowań (40% przy średnio 4 próbach na mecz)
– ma w dorobku 2 asysty 2. stopnia i 1 asystę 3. stopnia
– wygrywa 47% pojedynków w ofensywie
– ma skuteczność dryblingów na poziomie 68%

Josue jako otwieracz do konserw

Zamieniając więc ten cyferkowy wywód na proste wnioski – Josue strzela więcej goli niż powinien i ma mniej asyst niż powinien. Kreuje kolegom znakomite sytuacje strzeleckie, ale oni je marnują, na czym koniec końców cierpi też sam Portugalczyk. Z drugiej strony jednak koledzy nie kreują mu tak znakomitych sytuacji, by miał aż 8 trafień w dorobku, ale on sobie z tym radzi. Poza tym jest ukierunkowany na grę do przodu. Ciągle szuka opcji podań w pole karne, szuka możliwości zaskoczenia obrony rywala, które – mimo często podejmowanego ryzyka i realizowania niebanalnych pomysłów – bardzo często docierają do adresata. Czy więc w nim należy szukać przyczyn tego, że Legia strzeliła tylko 43 gole w 29 meczach i z 8-punktową stratą do lidera jest na piątej pozycji w tabeli? Można mieć spore wątpliwości.

Poza tym w jakiejkolwiek formie by Legia nie była, to wciąż jest drużyna darzona przez lwią część ligi ogromnym szacunkiem. Naturalnym jest więc, że przeciwnicy chętnie oddają jej piłkę, że zmuszają ją do ataku pozycyjnego. By więc poprzez atak pozycyjny zdobywać bramki, trzeba mieć albo dobrze wypracowane schematy gry i pomysły na to, jak przełamać opór przeciwnika, albo mieć w swoich szeregach grających tak nieszablonowo piłkarzy jak Josue. Mozolne podawanie piłki od prawej do lewej strony i z powrotem nie otworzy defensywnej konserwy, ale sprytne podania do przodu i pomysłowość 33-latka – już tak. Tym bardziej dziwić więc może, że w klubie aż tak mocno skłaniają się, by nie zatrzymywać Portugalczyka w drużynie. Zwłaszcza że jest jest jedynym zawodnikiem w kadrze o takim profilu. Poza nim nie znajdziemy w drugiej linii zawodnika bazującego tak bardzo na technice podań i widzeniu przestrzennym, a jeśli już Legia chciałaby go kimś takim zastąpić – musiałaby wydać pieniądze.

Defensywny leniuch

Nie da się też ukryć, że Josue łatwiej grałoby się w piłkę, gdyby miał wokół siebie większą liczbę jakościowych piłkarzy. Legia jednak systematycznie się osłabia i wyzbywa zawodników potrafiących zrobić przewagę. Portugalczyk musi więc liczyć, że w końcu jego podania zaczną zamieniać na gole piłkarze, których na boisku obsługuje. Na razie się na to jednak nie zanosi. Marc Gual strzelił 6 goli przy xG na poziomie 7,86, a Maciej Rosołek raz pokonał bramkarza (xG 3,55). Zestaw napastników ratuje tylko Tomas Pekhart – autor 8 goli przy xG na poziomie 5,37.

Jeśli więc kogoś obciążać za ofensywną mizerię stołecznych, to raczej nie Josue. Można z kolei skrytykować go za coś zupełnie innego – a mianowicie za poczynania defensywne. Nie jest w końcu tajemnicą, że w Portugalczyku trudno dostrzec maszynę do pressingu i że niechętnie słucha o jakichkolwiek obowiązkach obronnych. I oczywiście trudno z tym polemizować, bo akurat ten piłkarz – choć miewa na boisku momenty złości, gdy powalczy o piłkę i pogoni za przeciwnikiem – zdecydowanie lepiej czuje się w grze do przodu. W oczywisty sposób nasuwa się jednak pytanie: czy w Legii rzeczywiście nie ma miejsca dla takiego piłkarza? Czy w czołowej drużynie w kraju nie można by sobie pozwolić na zawodnika, który zrobi całą grę na połowie przeciwnika, a w zamian ktoś go wyręczy w destrukcji? To wcale nie musiałoby być oznaką słabości takiej drużyny, w końcu od tego Bayer Leverkusen ma Floriana Wirtza a Bayern Monachium Jamala Musialę – by czekali na piłkę i robili z niej użytek, niespecjalnie przy tym przejmując się tym, co stanie się po jej stracie.

Ale oczywiście Legia nie musi być Bayerem ani Bayernem. Dyrektor sportowy można uznać, że przy Łazienkowskiej nie ma świętych krów, że dla chwały i sukcesów każdy musi harować na tych samych zasadach i Josue może sobie kręcić kółeczka i dośrodkowywać, ale już w innej koszulce. W tym konkretnym spojrzeniu nie byłoby nic wielce kontrowersyjnego, no ale właśnie – konkretów na razie brak.

Zabawa w detektywów

Jacek Zieliński jako dyrektor sportowy uwielbia podpierać się liczbami, więc gdyby na nich miał oprzeć decyzję dotyczącą przyszłości Josue w zespole, już dawno powinien podsunąć mu pod nos gotowy do podpisania kontrakt. Nie od dziś wiadomo jednak, że 56-latek sceptycznie spogląda na dalszą współpracę z kapitanem zespołu. Już w grudniu udzielił wywiadu portalowi legionisci.com, w którym mówił tak: „Powiedziałem – do końca marca będą decyzje. Rozumiem, że starsi zawodnicy chcą być zabezpieczeni, chcą wiedzieć wcześniej. Natomiast istnieje ryzyko przy podpisywaniu kontraktu ze starszym zawodnikiem. Tacy piłkarze mają ogromną motywację, by udowodnić, że jeszcze mogą grać na dobrym poziomie. Sam takową miałem większą, niż gdy byłem młodszym zawodnikiem. Z drugiej strony – jak podpiszesz długi kontrakt, to przez myśl takiego piłkarza może przejść myśl, że może to jego ostatnia taka umowa. To może być demotywujące, więc nie ma co się spieszyć. Ponadto starsi zawodnicy też czekają na taki strzał życia. Oni myślą o sobie, ja myślę o klubie. Nie musimy się z nikim ścigać. Na polskim rynku nikt nam zawodnika nie zabierze, a jeżeli pojawi się oferta ze Wschodu, to nie będziemy z nią rywalizować. Pośpiech nie jest wskazany”.

Końcówka marca przeciągnęła się jednak na końcówkę kwietnia, zwłaszcza że w międzyczasie doszło do zmiany na stanowisku trenera. Wówczas – a więc 10. dnia miesiąca podczas konferencji prasowej – dyrektor Zieliński znów zabrał głos na temat przyszłości Josue: „To jest otwarta sprawa. Muszę mieć opinię nowego szkoleniowca. Znam jedynie opinię trenera Runjaicia. Mam swoją opinię i muszę ją skonfrontować ze zdaniem aktualnego trenera. Myślę, że na tej podstawie będziemy decydować, co do jego przyszłości. Na koniec liczy się również zdanie Josue. Jeśli zaproponujemy mu ofertę, to czy ją w ogóle przyjmie? Jest wiele czynników, które mogą wpłynąć na losy tego piłkarza w przyszłości”.

Na finiszu sezonu nie wiemy zatem, czy Legia zatrzyma Portugalczyka, czy wkrótce go pożegna. Kibice jakiekolwiek wnioski mogą wyciągać co najwyżej na bazie mniej lub bardziej enigmatycznych wpisów na Instagramie samego zawodnika i jego żony, a chyba nie o zabawę w detektywów powinno w tym wszystkim chodzić.

Skomplikowany charakter lidera Legii

Jest jeszcze jeden istotny aspekt, który nie sposób pominąć, gdy prowadzimy dywagacje na temat przyszłości Josue. Otóż nie jest on piłkarzem łatwym do okiełznania. Sam Portugalczyk nigdy nie krył się ze swoim ulicznym pochodzeniem, które wpłynęło na jego charakter. Jest zadziorny, nierzadko arogancki, bywa nawet agresywny i zaczepny. Wiele jego zachowań odbiega od normy i wzbudza wśród przełożonych grymas niezadowolenia. To zresztą przekłada się na jego dorobek kartkowy – 33-latek w 125 meczach w barwach Legii obejrzał aż 39 żółtych i 3 czerwone.

Nie chodzi jednak tylko o to, jak pomocnik odnosi się do rywali, bo na to jeszcze można by przymknąć oko. Istotne jest jednak również to, jak traktuje kolegów z zespołu. Nie można oczywiście powiedzieć jednoznacznie, że traktuje ich źle lub lekceważy, niewiele osób spoza klubowej szatni ma w końcu taką wiedzę. Wiadomo za to, że wymaga od partnerów dużo – zresztą jak i od samego siebie. Jest typowym samcem alfa, nie znosi porażek, na wpadki reaguje wściekłością i tej wściekłości nie lubi w sobie dusić. Może więc nie być dla trenera czy dyrektora sportowego pracownikiem wymarzonym do prowadzenia, ale z drugiej strony – czy nie jest w wielu kwestiach uosobieniem cech całej Legii? W końcu taka chciałaby być zawsze Legia – dumna, pewna siebie, czasem może nawet bezczelna i arogancka. Jej kapitan wpisuje się więc poniekąd w ten schemat.

Można oczywiście zrozumieć, że nie wszystkim piłkarzom podoba się zachowanie Josue i jeśli ten wbija im szpilki i czasami z nich drwi, to nie każdy potraktuje to jako formę motywacji. Pytanie jednak – na które muszą sobie w klubie odpowiedzieć – brzmi zatem, czy powinno się szukać takich zawodników, którzy spełnią wymagania Portugalczyka i spróbują dorównać mu poziomem, czy usunąć niesubordynowanego zawodnika z drużyny, by innym żyło się spokojniej? Zwłaszcza w takim momencie, gdy klub po raz kolejny znalazł się na zakręcie i potrzebuje iść w górę, przydałyby się jednostki, które go w tę górę zaprowadzą.

Pytań jest więc wiele, a z odpowiedziami – a właściwie z tą jedną odpowiedzią – klub ciągle zwleka. A zegar tyka…

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Adamek: Nie przyjąłem żadnych ciosów!
Borek po walce Adamka: Rywal pokazał wielkie serducho
Adamek DEKLASUJE Bandurę w walce wieczoru FAME 21. Była szybkość!
FAME 21. Zobacz, kto wygrał na gali w Gliwicach! [FAME MMA, WYNIKI]
Wampir wygrywa z Alanem po pełnym dystansie na FAME 21!
Robert Pasut nokautuje Takefuna w 1. rudzie na FAME 21!
Strachu DEMOLUJE Ciosa! Koniec w 1. rundzie
Skandal w Gliwicach! Kaczor BRS pod wpływem alkoholu na FAME 21! Nie zawalczy z Hejterem!
Greg wygrywa przez duszenie! Szeliga odklepał w 2. rundzie!
Azdus rozbija Dejwida. Krwawe starcie debiutantów na FAME 21!