HomePiłka nożna“Pieprzony szef w sali konferencyjnej”. Tak Jose Mourinho zdobywał szczyty

“Pieprzony szef w sali konferencyjnej”. Tak Jose Mourinho zdobywał szczyty

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Portugalczyk na piłkarski szczyt wszedł głównie przez znakomity taktyczny zmysł. Na początku kariery umiejętność perfekcyjnej analizy rywala i obsesyjne podejście do szczegółów były jego znakiem rozpoznawczym, z czasem jednak zaczął być kojarzony z wyjątkową osobowością i charakterem.

Jose Mourinho

Jose Mourinho. Fot. Alamy

To wszystko zupełnie nie powinno dziwić, ponieważ w ciągu ostatnich kilkunastu latach trudno znaleźć na ławce trenerskiej barwniejszą postać od Jose Mourinho.

W drodze do zostania The Special One

Zaczynał jako tłumacz dla Bobby’ego Robsona – nie była to nadzwyczajna funkcja w świecie futbolu, jednak Portugalczyk wyróżniał się tym, że tłumacząc słowa Anglika, dodawał różne szczegóły taktyczne. Już wtedy irytował i był arogancki, bywał cięty w kierunku dziennikarzy i sędziów, z którymi na pieńku miał przez całą swoją karierę. Po krótkim epizodzie w Benfice, ostatecznie w lipcu 2001 roku trafił do Leirii, w której miał świetne wyniki, szczególnie biorąc pod uwagę status klubu. Jego pracę doceniło Porto i od tamtego momentu rozpoczęła się droga na szczyt.

Wielu kibicom mogłoby się wydawać, że Porto pod jego wodzą preferowało defensywny futbol, ale w rzeczywistości to jedna z bardziej ofensywnych drużyn w jego karierze. Bardzo wysoko ustawiona linia obrony, środkowi obrońcy wyprowadzający piłkę i bramkarz w roli libero regularnie wychodzący poza pole karne. Pod względem posiadania piłki byli 5. najlepszym zespołem w Lidze Mistrzów w sezonie 2003/04. Jak mówił sam Jose – z piłką przy nodze mieli odpoczywać. W aż 10 z 13 spotkań jego drużyna miała wyższe posiadanie piłki. Z uwagi na problemy zdrowotne skrzydłowych, zdecydował się na grę w ustawieniu 1-4-3-1-2, a ta formacja ułatwiała dłuższe utrzymywanie się przy piłce. Finał Ligi Mistrzów z Monaco był starciem o posadę trenera Chelsea, Portugalczyk w tym starciu pewnie pokonał Didiera Deschampsa aż 3:0.

Przerwanie angielskiej dominacji

Please don’t say I’m arrogant, because what I say is true. I am European champion, so I’m not… one of… of the bottle. I’m a… I think I’m a special one.

Od samego początku udowodniał, że to zdanie nie jest przesadzone. Jego Chelsea w sezonie 2004/05 dokonała rzeczy nieprawdopodobnych, bijąc rekordy, które prawdopodobnie pozostaną nienaruszone. Wziął ligę szturmem i już w swoim pierwszym sezonie wygrał mistrzostwo. Chelsea zdobyła 95 punktów, przegrała tylko jeden mecz i straciła zaledwie 15 (!) bramek (9 z otwartej gry) w całym sezonie ligowym. Warto nadmienić, że przez lata rywalizacja o tytuł toczyła się między Fergusonem i Wengerem, aż do momentu, gdy w lidze pojawił się 41-letni Jose Mourinho. W piłce czasem używa się zwrotu „fazy przejściowe”. Portugalczyk w Londynie opanował je do perfekcji: Chelsea momentalnie przechodziła z głębokiej defensywy do zabójczego kontrataku, będąc przy tym świetnie zabezpieczona po stracie piłki. Ten styl to była nowość na angielskich boiskach. Ten sukces nie miałby miejsca, gdyby nie znakomite okno transferowe. Do klubu trafili Drogba, Cech, Tiago, Robben oraz starzy znajomi z Porto – Carvalho i Ferreira.

Tytuł zdobyli grając w formacji 1-4-3-3, która przechodziła w 1-4-2-3-1, kiedy Lampard ustawiał się bliżej „dziewiątki”. Anglik zagrał wtedy najlepszy sezon w karierze – 13 goli i 18 asyst. Makelele stworzył swoją własną rolę, a skrzydłowi Duff i Cole siali spustoszenie w ofensywnych fazach przejściowych. Carvalho wraz z Terrym i Cechem w bramce stworzyli niesamowity tercet.

Następny sezon Chelsea rozpoczęła od 9 zwycięstw i obroniła tytuł. Tym samym Mourinho został trenerem, który najszybciej wygrał 50 meczów w Premier League, potrzebował do tego zaledwie 63 starć. Pożegnał się z klubem we wrześniu 2007 roku.

Potrójna korona z drużyną niechcianych

Inter przejął w 2008 roku i już w pierwszym sezonie podtrzymał mistrzowską serię „Nerazzurrich”. Ale to w drugim sezonie działo się dużo więcej. Sezon 2009/10 to najbardziej emocjonujący w jego całej karierze.Wszystko rozpoczyna się od odejścia Ibrahimovicia, a w ramach transakcji do Mediolanu trafia Samuel Eto’o. Do Interu przyszli również Milito, Sneijder, Motta i Lucio. Każdy z nich odegra kluczową rolę w sukcesie Mourinho na Giuseppe Meazza.

Praktycznie cały sezon w Serie A spędzili na fotelu lidera, sytuacja odwróciła się w końcówce, gdy Inter zgubił punkty z Fiorentiną. Na kilka kolejek przed końcem Roma sensacyjnie przegrała 1:2 z Sampdorią na własnym boisku i Mediolańczycy wrócili na 1. miejsce, nie oddając go już do końca sezonu.

W Lidze Mistrzów do ostatniej kolejki walczyli o awans. W 1/8 na Inter czekała Chelsea Ancelottiego, która – jak się później okazało – została mistrzem Anglii z rekordowym dorobkiem strzeleckim. Pokonali ich dwukrotnie, będąc dużo lepszym zespołem w każdym aspekcie: od planu taktycznego po samo zaangażowanie. W 1/4 mieli więcej szczęścia i z łatwością przeprawili się z CSKA Moskwa. Półfinał przeciwko Barcelonie z tamtej edycji to prawdopodobnie jeden z najlepszych dwumeczów w historii Ligi Mistrzów. Na Giuseppe Meazza górą był Inter i zwyciężył 3:1, natomiast rewanż to – jak powiedział sam Jose – najważniejszy mecz w jego karierze. Otoczka wokół spotkania była nakręcana już na konferencji prasowej, gdzie z ust Guardioli padło zdanie, że 90 minut na Camp Nou jest bardzo długie. W 28. minucie z boiska wylatuje Motta, w tamtym momencie stadion eksplodował, a Jose podszedł do Pepa i Zlatana jasno deklarując, że to jeszcze nie koniec. Godzina bronienia prowadzenia na Camp Nou o mały włos nie skończyłaby się niepowodzeniem, gdyby uznano bramkę Bojana w samej końcówce. Ostatecznie Inter dopiął swego i ujrzeliśmy legendarny bieg Mourinho po końcowym gwizdku. W finałowym starciu z Bayernem, którego trenerem był Louis van Gaal (Jose był jego asystentem w Barcelonie), okazał się lepszy, a gwiazdą tamtego wieczoru został Diego Milito. Potem zadzwonił Real.

Himalaje piłkarskiej rywalizacji

Realowi się nie odmawia – z takiego założenia wyszedł Mourinho i w łzach opuścił Inter, z którym napisał kolejną piękną historię. Jego przejście do Realu wprowadziło El Clasico na inny poziom piłkarskiej rywalizacji – walka toczyła się na wszystkich obszarach – od konferencji prasowych, po boisko i media. Starcia Mourinho vs Guardiola to futbolowe dziedzictwo. Zwłaszcza że ówczesna Barcelona nie pozostawiała złudzeń Realowi, a Raul po porażce 0:2 w 2008 roku powiedział, że… mogą być zadowoleni. Przed Portugalczykiem stało ogromne wyzwanie: musiał podnieść zespół i podjąć rękawicę z jedną z najlepszych drużyn w historii.

Początki nie były łatwe, bo właśnie wtedy spotkało go największe upokorzenie w całej karierze, czyli zwycięstwo Barcelony aż 5:0. W pierwszym sezonie musiał uznać wyższość Pepa i dopiero w następnym roku Real wejdzie na kosmiczny poziom. Sezon 2011/12 to przełamanie dominacji Barcelony – 100 punktów, 121 strzelonych goli i pierwsze zwycięstwo na Camp Nou od 2007 roku.

W Lidze Mistrzów odpadli po karnych w półfinale z Bayernem. – Jeśli mam wybrać najgorszy moment w mojej karierze, to jest to odpadnięcie z Realem Madryt. Byliśmy najlepszą drużyną w Europie, pewnie wygraliśmy La Ligę, bijąc wszystkie rekordy pod względem punktów i bramek, i nie mam wątpliwości, że wygralibyśmy ten finał. Najbardziej okrutne było dla mnie to, że w rzutach karnych wybraliśmy Cristiano Ronaldo, Kakę i Sergio Ramosa. Oni byli pewniakami z miejsca do karnego. Spudłowali ci, którzy nigdy nie pudłują – to mnie pogrążyło.

Sezon 2011/12 był ostatnim, w którym oglądaliśmy rywalizację rywalizację Mourinho vs Guardiola. Katalończyk – co może dziwić – uznał ją za przegraną. Miał już dość Portugalczyka, obrazują to te słowa: – Jutro o 20:45 zmierzymy się na boisku. Bitwę poza boiskiem już wygrał, wygrywał w ciągu całego sezonu… W sali konferencyjnej jest pieprzonym szefem, pieprzonym bossem. Nie chcę rywalizować z nim na tym polu, choćby przez sekundę.

W następnym sezonie lepszy okazał się Tito Villanova i Mourinho pożegnał się z Realem.

Ostatni mistrzowski akcent

Mourinho ponownie został powitany na Stamford Bridge. Pierwszy sezon był przyzwoity, ale bez sukcesów – półfinał LM i 3. miejsce w lidze. W następnym było już lepiej, niestety był to ostatni powiew wielkiego Mourinho. Udało się zdobyć mistrzostwo w wielkim stylu – Chelsea była na fotelu lidera od pierwszej do ostatniej kolejki, nie oddając go nawet na jedną kolejkę. Później było już coraz gorzej, druga połowa 2015 roku była fatalna i Mourinho został zwolniony w swoim – słynnym – trzecim sezonie. W następnych latach również pracował w znanych klubach, udało mu się wygrać Ligę Europy i i Ligę Konferencji, ale trzeba powiedzieć wprost: nie dostosował się do nowoczesnego futbolu, przez co trafiał do coraz słabszych zespołów i obecnie wylądował w Turcji. Niewykluczone, że jeszcze kiedyś osiągnie sukces, najbliżej tego będzie, jeśli trafi do reprezentacji Portugalii. Tam będzie mógł w pełni wykorzystać swoje doświadczenie, cechy przywódcze i zastosować bardziej zachowawczą taktykę. W każdym razie – będą potrzebne odpowiednie okoliczności, by Mourinho jeszcze raz wszedł na szczyt.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Dawidowicz ostro krytykowany przez Włochów. Zieliński w innej sytuacji
Cash wrócił do gry po kontuzji. Moder na trybunach!
Bundesliga: Bayern z autostradą do mistrzostwa. BVB i Bayer zrobili swoje
Lech ekspresowo rozpoczął mecz z GKS-em! Ishak otwiera wynik [WIDEO]
Bayern zareagował po dotkliwej porażce z Barceloną. Lepiej się nie dało
Trener Kotwicy wściekły na swojego zawodnika. Mocne słowa na pomeczowej konferencji
Thomas Mueller w roli trenera? Niemiec zabrał głos
Zalewski ma kłopoty. Potwierdzono decyzję trenera Romy
Koulouris pogrążył Lechię! Pogoń w końcu wygrywa na wyjeździe [WIDEO]
Dawidowicz z koszmarnym występem. Inter z Zielińskim gromi [WIDEO]