Ostatnia prosta walki o tytuł
Walkę o mistrzostwo Polski w tym sezonie można określić mianem wyścigu żółwi. W ostatni weekend ponownie doszło do zmian na ligowym podium, a największą niespodzianką jest Górnik Zabrze, który dzięki czwartemu zwycięstwu z rzędu (4:1 z ŁKS-em Łódź) wskoczył na trzecie miejsce.
Liderem pozostaje Jagiellonia, która z kolei straciła punkty po raz trzeci w ostatnich czterech kolejkach. Drużyna Adriana Siemieńca zremisowała 2:2 z Pogonią Szczecin i na cztery mecze przed końcem sezonu ma cztery punkty przewagi nad drugim Lechem Poznań. Taki wynik “Jagi” sprawia, że Ekstraklasa pozostaje jedną z najbardziej wyrównanych lig w całej Europie.
Jagiellonia liderem jednej z najbardziej wyrównanych lig w Europie
56 punktów w 30 spotkaniach Jagiellonii daje średnią na poziomie 1,87 punktu na mecz. Biorąc pod uwagę wszystkie grające w systemie jesień-wiosna rozgrywki zrzeszone w UEFA, niższy wynik mają liderzy zaledwie trzech lig. Belgijski Club Brugge z Michałem Skórasiem w składzie punktuje ze średnią 1,86, Egnatia Rrogozhinë z Albanii ma wynik 1,82 pkt./mecz, a FK Dečić Tuzi z Czarnogóry 1,81 pkt./mecz.
Obecność Club Brugge w tym zestawieniu jest dość niespodziewana, biorąc pod uwagę pierwszą fazę belgijskiej Jupiler Pro League. Zespół Michała Skórasia po 30. kolejkach zajmował dopiero czwarte miejsce ze stratą aż 19 punktów do Union Saint-Gilloise. W grupie mistrzowskiej ekipa z Brugii punktuje jednak najlepiej – w sześciu spotkaniach odniosła pięć zwycięstw i zanotowała jeden remis, dzięki czemu jest obecnie jej liderem.
Co warte wspomnienia – więcej punktów od Club Brugge w tym sezonie zdobyły wspomniany Union SG (76) i Anderlecht (73), ale to właśnie ekipa z Brugii jest obecnie liderem grupy mistrzowskiej, stąd to ona została wzięta pod uwagę przy średniej.
Słabość czy wyrównany poziom ligi?
Fakt, iż lider Ekstraklasy ma jedną z najniższych średnich punktowych w całej Europie, może prowadzić do kilku wniosków. Jedni mogliby powiedzieć, że świadczy to o słabości ligi i braku drużyny lub drużyn, które zdecydowanie dominują nad resztą stawki. Z drugiej strony świadczy to o wysokiej konkurencyjności w polskiej lidze. Zdążyliśmy bowiem przywyknąć do tego, że ekipy z czołówki mogą wygrać, ale i przegrać tak naprawdę z każdym.
Skupiając się jedynie na wątku Jagiellonii, tak czy inaczej jej obecny wynik należy rozpatrywać w kategorii ogromnego postępu. Wystarczy wspomnieć, że po 30. kolejkach ubiegłego sezonu “Jaga” zajmowała dopiero ósme miejsce i miała o aż 17 punktów mniej niż w tej chwili. Progres w skali roku jest więc ogromny.
Jeszcze większe wrażenie robi fakt, że ubiegły sezon Jagiellonia zakończyła ostatecznie na 14. miejscu, z przewagą zaledwie czterech punktów nad Wisłą Płock, która pożegnała się z ligą. Teraz zespół Adriana Siemieńca jest na dobrej drodze do tego, aby sięgnąć po pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski.
Do końca sezonu “Jagę” czekają jeszcze wyjazdowe starcia ze Stalą Mielec i Piastem Gliwice, a także domowe starcia z Koroną Kielce i Wartą Poznań. Powiedzieć, że to szansa jedna na milion, to tak jakby nie powiedzieć nic. Mimo nieprzewidywalności Ekstraklasy, cztery punkty przewagi na cztery kolejki przed końcem wydają się być wystarczającym dystansem, aby ekipa z Białegostoku dopięła swego.