Uczeń Gaspa trenerem Romy
Na początku swojej trenerskiej kariery Jurić był asystentem Gian Piero Gasperiniego. Pobieranie nauk u doświadczonego Włocha doskonale odzwierciedla się w pracy chorwackiego szkoleniowca. Zaangażowanie, pressing, doskok i intensywność na całym boisku cechowały zarówno jego Veronę, w której spędził dwa lata, jak i późniejszy trzyletni projekt w Torino.
Wcześniej wprowadził do Serie A Crotone, a także trzykrotnie obejmował Genoę. Pożegnał się z nią ostatecznie w grudniu 2018 roku – w utrzymaniu posady nie pomógł mu nawet strzelający jak najęty Krzysztof Piątek, pierwszy Polak na jego drodze w karierze trenerskiej.
Ostateczne rozstanie z Gryfami wyszło mu na dobre. Na lata 2019-2021 przejął Hellas zajmując z nim najpierw dziewiąte, a potem dziesiąte miejsce w tabeli. Nim rozstał się z Weroną, w ostatniej kolejce sezonu 2020/2021 zremisował na wyjeździe 1:1 z Napoli i w nieprawdopodobnych okolicznościach wyrzucił Azzurrich z Ligi Mistrzów. Choć teoretycznie jego ekipa nie walczyła już o nic…
Ale – no właśnie – czego jak czego, ale zaangażowania i odpowiedniego, ambitnego podejścia nigdy nie można było Juriciowi odmówić. Na kolejne trzy lata związał się z Torino powtarzając schemat z Verony. Ustabilizował sytuację i z ekipy spoglądającej nerwowo w kierunku strefy spadkowej uczynił solidnego średniaka, z którym mecze nie oznaczały niczego przyjemnego właściwie dla nikogo.
Miejsca w lidze? Definicja przeciętności – dziesiąte, dziesiąte i dziewiąte. Teraz, po pięciu latach spokojnego życia w środku tabeli, Jurić wchodzi do małego pożaru i musi mierzyć w czołowe pozycje. Roma pozostaje poza Ligą Mistrzów od 2019 roku i staje na głowie, żeby do niej wrócić, ale jak dotąd cały czas popełnia błędy i konkurencja okazuje się silniejsza.
Awantura z dyrektorem
Włodarze Giallorossich muszą mieć świadomość, że podejmują współpracę z charakternym człowiekiem. Kiedy ktoś na niego pluje to nie udaje, że pada deszcz. Łatwo się denerwuje, posiada opinię surowego, sędziowie nie mają z nim łatwego życia, a w przeszłości potrafił startować z rękami nawet do… swojego przełożonego, dyrektora Davide Vagnatiego.
Miało pójść o to, że zespół nie jest należycie wzmacniany i jeśli sprawy podczas letniego okresu przygotowawczego nie układają się tak jak należy, jest to wina zarządu klubu. Szarpaninę w ośrodku sportowym w Austrii zarejestrowały kamery. I oczywiście Chorwat musiał się z tego publicznie wytłumaczyć.
Ale jak to uczynił? W swoim stylu. – Awantura z Vagnatim była wspaniała, nareszcie zareagował jak należy. Mamy świetną relację, a to, co się wydarzyło, jest normalne. Nasza drużyna pozostaje jeszcze niekompletna, ale jestem zadowolony z nowych nabytków – wypalił Jurić na konferencji prasowej.
Po trzech wspólnych latach spędzonych w środku tabeli, Chorwat i Torino zdecydowali się podjąć decyzję o rozstaniu, ale przez cały ten okres trener mógł liczyć na polskiego piłkarza – Karola Linettego. Pomocnika do Turynu ściągnął jeszcze Marco Giampaolo, a Jurić nie od razu obdarzył go zaufaniem. W swoim pierwszym sezonie w Piemoncie posłał go na boisko tylko szesnaście razy w meczach ligowych, ale w dwóch kolejnych były zawodnik Sampdorii zakręcił się w okolicach trzydziestu występów.
I zapracował sobie na pochlebne komentarze ze strony trenera, co w przypadku Juricia wcale nie jest taką oczywistością. Kiedy na początku sezonu 2022/2023 Polak zdecydowanie poprawił swoją formę i przedostał się do podstawowego składu Byków, Chorwat postanowił wychwalić go publicznie.
– Nigdy nie myślałem o tym, żeby wypuścić Karola. Uwielbiam go, jest znakomity. Jeśli w zeszłym sezonie grał mniej to dlatego, że po prostu mieliśmy innych zawodników. Teraz natomiast gra, ponieważ na to zasłużył – podkreślił Jurić.
To też doskonale oddaje, co twardy charakter z Bałkanów ceni sobie w piłkarzach i czego w jego zespołach zabraknąć nie może. Właściwego podejścia – to przede wszystkim. Zarówno jego Hellas, jak i później Torino, wybitnych wyników pod względem pozycji w tabeli nie osiągnęli, ale można polemizować, na ile w tych drużynach było potencjału ludzkiego, by walczyć o coś więcej. Za kadencji Juricia na pewno nie było drżenia o utrzymanie – co w przypadku tych ekip nie stanowiło wcześniej takiej oczywistości – a każdy, nawet największy przeciwnik we Włoszech z drużyną Chorwata grać po prostu nie lubił, bo wiedział, że kosztuje to dużo siły i energii.
Bez strachu
Teraz 49-latek ze Splitu dostaje największe wyzwanie w swojej dotychczasowej karierze trenerskiej. Wchodzi do wielkiego klubu, w którym już na początku sezonu są spore problemy. Wyniki w lidze nie zgadzają się od lat, a niespodziewana decyzja o zwolnieniu ukochanego przez trybuny De Rossiego na pewno nie ułatwi Juriciowi wejścia w nowe środowisko. Podpisał kontrakt na rok z automatycznym przedłużeniem w przypadku awansu do Ligi Mistrzów.
On na pewno niczego nie wystraszy, a walka ze wszystkimi doskonale wpisuje się w jego styl bycia. W sezonie 2022/2023 potrafił zebrać pięć kartek – dwie żółte i trzy czerwone. Więcej, bo siedem, otrzymał tylko Jose Mourinho, a podium z czterema zamknął mistrz Juricia, Gasperini.
I może szkoda, że derby Rzymu odbędą się dopiero w pierwszy weekend stycznia, w ostatniej kolejce pierwszej rundy Serie A… Zmotywowany Chorwat w meczu o takim prestiżu dla klubu może dać niezłe show.
Na koniec z polskiej perspektywy trzeba sobie zadać także pytanie – co z Nicolą Zalewskim? Ulubionym ustawieniem Chorwata jest 3-4-1-2, zatem o miejsce na boku boiska reprezentant Polski z pewnością mógłby powalczyć. A zwłaszcza, że Alexis Saelemaekers, który trafił w szeregi Giallorossich jako konkurent dla Polaka, z powodu kontuzji wróci do gry dopiero na przełomie listopada i grudnia.
W przypadku Zalewskiego w ostatnich dniach nie decydowały względy sportowe, a kontraktowo-transferowe i problemy w znalezieniu porozumienia z klubem. To już jednak za nim – został przywrócony do zespołu.
Zobaczymy jak w tym przypadku postąpi Jurić, ale sytuacja polskiego kadrowicza z pewnością jest na szarym końcu listy jego zmartwień. W niedzielę debiut – rzymianie zagrają na Stadio Olimpico z rozpędzonym Udinese Kosty Runjaicia i nikt nie dopuszcza innego scenariusza jak zwycięski debiut Chorwata. W innym przypadku zacznie się robić niemiło już na powitanie.