Menedżer, na którego wszyscy czekali
Przez ostatnie lata West Ham był przewidywalny – zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym tego słowa znaczeniu. Pod wodzą Davida Moyesa wiadomo było, że w 90% meczów zagra z kontry, pozwoli rywalowi wymieniać podania i skończy z niskim posiadaniem, ale z drugiej strony można było się spodziewać, że takie podejście przyniesie efekty. Szkot miał do tego klubu dwa podejścia. Najpierw zastąpił zwolnionego w trakcie sezonu Slavena Bilicia i wywalczył utrzymanie. W lecie zastąpił go Manuel Pellegrini, jednak tylko po to, by Moyes 18 miesięcy później wrócił w roli strażaka.
Z drugiej przygody wycisnął już więcej. Przede wszystkim w europejskich pucharach, gdzie West Ham zadomowił się na najdłuższy okres w swojej historii, bo występował w nich przez trzy sezony z rzędu. Półfinał i ćwierćfinał Ligi Europy przedzielił triumfem w pierwszej edycji Ligi Konferencji, a do tego dwa razy kończył sezon w górnej połowie tabeli Premier League, co nie jest regułą. Wyniki go broniły, za to gorzej było ze stylem gry i Młoty znalazły się w błędnym kole. Przypadek Moyesa był złożony, bo każdym kolejny rok przynosił większe oczekiwania, a Szkot nie odchodził od defensywnej gry, nawet gdy klub wydawał duże pieniądze na coraz lepszych piłkarzy.
Gdy więc po ostatniej kolejce doszło do zmiany menedżera, nikt nie był zdziwiony. Na następcę wybrany został Julen Lopetegui i to był zwiastun bardziej ofensywnej gry. W trakcie okna transferowego wydano 120 mln funtów na kilku nowych zawodników, którzy wraz z będącymi już w drużynie Lucasem Paquetą, Mohamedem Kudusem czy Jarrodem Bowenem mieli pomóc w zmianie stylu. Mamy jednak początek grudnia i wygląda na to, że na plan zatrzymał się na obietnicach.
Nieskuteczni w ataku, fatalni w obronie
We wtorkowy wieczór drużyna Lopeteguiego przegrała 1:3 z Leicester City, przerywając tym samym serię 12 meczów bez porażki z beniaminkami w Premier League. Mimo że oddała 31 strzałów, z czego 10 celnych, to jedyną bramkę zdobyła w doliczonym czasie na otarcie łez. To był mecz, który – oceniając tylko po suchych statystykach – nie miał prawa skończyć się takim wynikiem, a jednak.
Lopetegui mógłby się nawet zasłaniać nieskutecznością swoich piłkarzy, ale mało który kibic Młotów byłby mu skłonny wybaczyć. Lista zarzutów, mimo krótkiego stażu w Londynie, jest bowiem dłuższa. Fatalnie znów spisała się obrona. To był siódmy mecz w tym sezonie ligowym, w którym West Ham dał sobie wbić co najmniej trzy gole i to najgorszy wynik w całej stawce. Najgorszy jest również bilans goli straconych w pierwszym kwadransie spotkań, bo działo się tak już siedmiokrotnie w tym sezonie. Ogółem pod wodzą Moyesa zespół na tym etapie poprzednich rozgrywek miał dorobek lepszy o sześć punktów, zdobył siedem goli więcej, a liderzy, jak Bowen czy Paqueta, byli w świetnej formie. Dziś niewiele z tego zostało.
Nigdzie nie widać poprawy
Po niedzielnej porażce 2:5 z Arsenalem 58-letni menedżer wymienił połowę zawodników z pola i znów można się było zastanawiać, czy po upływie jednej trzeciej sezonu wie, jak wygląda najsilniejsza jedenastka jego drużyny – szczególnie jeśli chodzi o zestawienie środka obrony i linii pomocy. Na domiar złego, sama mowa ciała Lopeteguiego jest zniechęcająca. Praktycznie w każdym meczu teatralnie rozpacza, gestykuluje i robi minę w stylu: „Z kim ja muszę pracować?”. Już podczas wrześniowego meczu z Chelsea (0:3) Hiszpan dał popis, kiedy po dwóch szybko straconych golach skakał, tupał, wrzeszczał, łapał się za włosy, był na granicy płaczu i jeszcze przed przerwą dokonywał zmian.
„Zmiana” to zresztą może być słowo-klucz jego dotychczasowej kadencji. Z Leicester City postawił na piąty już zestaw środkowych pomocników i żaden z nich nie rozegrał wspólnie więcej niż dwóch meczów z rzędu. Obrona, która w poprzednim sezonie też zawodziła, zyskała Maxa Kilmana, którego Lopetegui zna z pracy w Wolverhampton, jednak poprawy nie widać. Od sześciu kolejek w bramce stoi Łukasz Fabiański, a Alphonse Areola został odsunięty, jednak mimo że Polak zachował w listopadzie dwa czyste konta, to poprawa jest niewielka.
A co z bardziej ofensywnym stylem gry? Średnie posiadanie piłki wzrosło z 40,5% do 45,2%, co dało przeskok z 17. na 15. miejsce w lidze. Nie przekłada się to na gole z kontry, bo w taki sposób West Ham zdobył dotąd jedną bramkę, a w poprzednim sezonie miał ich dziewięć – najwięcej w Premier League. Liczba strzałów na mecz nawet spadła, średnio o 1,5, jednak nawet w takich meczach jak z Leicester City, gdy jest ich więcej, Młoty tworzą niewiele naprawdę dogodnych szans. W zasadzie nigdzie nie da się doszukać poprawy. Nic dziwnego, że kibice mają już dość.
Może być zwolniony najszybciej w historii
Dziennik „Guardian” poinformował już kilka tygodni temu, że Lopetegui dostał kilka meczów na uratowanie posady. Od tego czasu wygrał 2:0 na wyjeździe z Newcastle, jednak to nie dało drużynie kopa. Wspomniane porażki z Arsenalem i Leicester City łącznym stosunkiem goli 3:8 mogą zmusić władze klubu do radykalnej decyzji, który nie słynie z szybkiego zwalniania menedżerów. Nie licząc tych, którzy pracowali tymczasowo, najszybciej pożegnano się z Lou Macarim, który wytrzymał osiem miesięcy w latach 1989-90 i został odsunięty po porażce w Pucharze Anglii z czwartoligowym Torquay United, a także wyszło na jaw, że jeszcze w poprzednim klubie obstawiał mecze, czego oczywiście trenerom nie wolno robić.
Lopetegui może przebić ten niechlubny wynik. Już latem – mimo że władze klubu podczas prezentacji Hiszpana mówiły, że był ich pierwszym wyborem – West Ham rozmawiał z Grahamem Potterem. Teraz ich kandydatem ma być Sergio Conceicao, który w czerwcu odszedł z FC Porto, a wcześniej zdobył z nim trzy mistrzostwa kraju i dotarł do dwóch ćwierćfinałów Ligi Mistrzów.
Teoretycznie Młoty mają całkiem korzystny terminarz do Boxing Day, bo po drodze zmierzą się z Wolverhampton i Southampton, które są w strefie spadkowej, a te spotkania przedzielają bardziej wymagające starcia z Bournemouth i Brighton. Można jeszcze dać szansę Lopeteguiemu, choć nie dał dotąd żadnej podstawy, by wykazywać się cierpliwością. Po porażce z Leicester City nie umiał wytłumaczyć, z czego ona wynikała. Mimo szumnych zapowiedzi i wydania dużych pieniędzy, West Ham wygląda jak zespół pozbawiony kierunku, a Lopetegui coraz mniej sprawia wrażenie trenera, który ma pomysł, jak to naprawić.