Mistrz kontra uczeń
Wyobraźmy sobie wpierw sytuację, w której mistrz przygarnia czeladnika, którego uczy swojego rzemiosła i pomaga mu stać się lepszym od siebie. W pewnym momencie uczeń staje naprzeciwko swojego nauczyciela, chcąc stoczyć z nim pojedynek, aby rozstrzygnąć, kto jest lepszy. Często wygrywa uczeń, który udowadnia mistrzowi, że ten lata świetności ma już dawno za sobą.
Wszyscy dobrze znamy ten scenariusz. Historia, w której uczeń rzuca wyzwanie mistrzowi, to częsty motyw występujący m.in. w popkulturze. Wystarczy choćby przywołać pojedynek z “Gwiezdnych Wojen”, w którym Anakin Skywalker, już po przejściu na ciemną stronę mocy, staje w szranki z Obi-Wanem Kenobim, jego mistrzem, dzięki któremu nauczył się sztuki jedi.
Na kanwie futbolowej również łatwo o podobne historie. Piłkarze uczą się od trenerów, sami szkoleniowcy rozwijają się pod okiem bardziej doświadczonych fachowców. W przypadku meczu Arsenalu z Manchesterem City nie mamy jednak do czynienia ze standardowym scenariusz pojedynku mistrz-uczeń. Tym razem to mistrz musi pokonać ucznia, który góruje obecnie nad swoim mentorem. Pep Guardiola, przy którym trenerskiego rzemiosła uczył się Mikel Arteta, musi z nim wygrać, aby Manchester City zachował szansę na powrót na ligowe podium.
Wspólne początki
Lipiec 2016 roku. Mikel Arteta oficjalnie kończy karierę piłkarską. W jej trakcie grał m.in. dla FC Barcelony, PSG, Rangers czy Evertonu, ale kibice najbardziej zapamiętali go z pobytu w Arsenalu. W barwach Kanonierów zawodnik pochodzący z baskijskiego miasta San Sebastian rozegrał w sumie 150 meczów (dane za transfermarkt.com). Po kilku latach wróci do północnego Londynu w zupełnie innej roli. Warto jednak zacząć tę historię od początku.
Były już zawodnik i początkujący trener od razu po zawieszeniu butów na kołku zabrał się do pobierania nauk od jednego z najlepszych nauczycieli zawodu, o jakim mógł tylko pomyśleć. Arteta zaczął bowiem pracę w Manchesterze City jako asystent Pepa Guardioli. Bask nie zdecydował się na pozostanie w Arsenalu i pracę w klubowej akademii, nie przystał również na możliwość zasilenia zespołu Arsene’a Wengera, dołączył za to do sztabu Katalończyka, który miał wówczas przed sobą pierwszy sezon w roli szkoleniowca The Citizens. Obaj panowie razem rozpoczęli wielką przygodę, która dla klubu z Etihad Stadium okazała się jedynie wstępem do globalnej dominacji klubu z niebieskiej części Manchesteru.
Po kilku latach Arteta przyznał, że jeszcze za czasów gry w Arsenalu miał z Guardiolą regularny kontakt. Tak naprawdę obaj panowie poznali się jeszcze w FC Barcelonie, gdy aktualny trener Kanonierów miał 15 lat, a jego idol był pełnoprawnym zawodnikiem Blaugrany.
– To było nieco dziwne, ponieważ ja jeszcze grałem w piłkę w Arsenalu, a on trenował Barcelonę czy Bayern i dzwonił do mnie, żeby zapytać się o angielskie zespoły i jak grać przeciwko nim. Tak zbudowaliśmy naszą relację – zdradził baskijski szkoleniowiec w rozmowie z Jamiem Carragherem dla “Sky Sports”.
Szkoleniowiec Arsenalu stwierdził również, że Guardiola otwarcie powiedział mu, że chce dokonać rewolucji w angielskim futbolu właśnie z jego pomocą. Arteta nie był na początku przekonany, ponieważ nie dysponował żadnym trenerskim doświadczeniem, które mogłoby stanowić jakąkolwiek wartość dla szkoleniowca o wielkiej renomie, który na swoim koncie miał już m.in. dwa puchary Ligi Mistrzów czy mistrzostwa Hiszpanii i Niemiec.
– Pep był bardzo wspierający, od początku dał mi dużą swobodę, która ułatwiła mi pracę. Na początku trzeba dużo słuchać i mało mówić – przyznał szczerze były zawodnik The Gunners w rozmowie z Carragherem.
Arteta współpracował z Guardiolą łącznie przez prawie 3,5 roku. U boku doświadczonego szkoleniowca przepracował trzy pełne sezony, w trakcie których obaj poprowadzili Manchester City do zdobycia dwóch mistrzostw Anglii, FA Cup, dwóch Pucharów Ligi Angielskiej oraz dwóch Tarcz Wspólnoty. Niezły początek kariery szkoleniowej, nawet jeśli było się jedynie asystentem pierwszego trenera.
Miłośnik szczegółów
Obowiązki Artety nie ograniczały się tylko do “rozstawiania czapeczek na treningach”. Bask miał znaczny wpływ m.in. na system skautingowy w ramach City Football Group – wielkiej siatki kilku klubów, które współpracują ze sobą, aby rozwijać mniejsze drużyny oraz ulepszać te silniejsze. “The Athletic” ujawnił m.in., że asystent Guardioli przygotował wielostronicowy dokument, w którym bardzo dokładnie opisał, na jakie cechy zawodników na dane pozycje powinni zwracać uwagę skauci, aby nowi gracze najlepiej zaadaptowali się do stylu katalońskiego geniusza, któremu pomagał.
Innym ciekawym rozwiązaniem, które Arteta wprowadził do pierwszego zespołu, było przygotowywanie napastników do warunków meczowych. “The Athletic” opisał, że w klubie opracowano teorię, w myśl której snajperzy mają mniej czasu i miejsca na oddanie strzału w polu karnym, im wyższy jest poziom rywalizacji. Asystent Guardioli zwrócił na to uwagę, a atakujący Obywateli zaczęli lepiej prezentować się podczas meczów.
Czas zerwać pępowinę
Okres spędzony na Etihad Stadium był jednak dla Artety nie tylko czasem sowitego świętowania i wygrywania różnych trofeów, ale również rzetelnej nauki oraz poważnego uczenia się zawodu. W końcu przyszedł czas na podjęcie samodzielnej pracy. W grudniu 2019 roku po Baska zgłosił się klub, któremu był on przeznaczony. Były już asystent Pepa Guardioli związał się z Arsenalem.
O stracie, jaką poczuł wtedy cały Manchester City, najlepiej świadczy atmosfera, która panowała w zespole po ostatnim meczu Obywateli, przy którym pracował Arteta. “The Athletic” opisał, że po wygranym meczu pucharowym z Oxford United krajobraz był taki, jakby drużyna przegrała z niżej notowanym rywalem. Smutek związany był jednak z odejściem Artety, który przygotowywał się do przejęcia Arsenalu.
Mimo że od zakończenia współpracy minęło już ponad 5 lat, Arteta nadal bardzo ciepło wypowiada się o Guardioli.
– W mojej opinii to zdecydowanie najlepszy szkoleniowiec na świecie. To także jedna z najmilszych osób, jakie kiedykolwiek spotkałem w piłce. Podczas pracy z nim dobrze się bawiłem, to zostanie ze mną na zawsze – stwierdził trener Arsenalu w marcu 2024 roku cytowany przez “The Mirror”.
– Wiem, jak żyje i pasjonuje się meczami. Znam jego inteligencję, sposób, w jaki zarządza drużyną oraz całym klubem. Wiem, jak jest wymagający. Ma niesamowity etos pracy – dodał Arteta.
Guardiola odwzajemniał komplementy swojego byłego współpracownika.
– [Nasza relacja przyp. red.] się zmieniła, ponieważ on jest w Londynie, a ja jestem w Manchesterze. Nie widzimy się zbyt często. Każdy z nas jest zajęty, ale sympatia i szacunek, którymi go cenię, pozostaną na zawsze. On to wie – mówił Katalończyk w 2024 roku cytowany przez portal 90min.com.
Wsparcie Gurdioli okazało się bardzo ważne, gdy wyniki Arsenalu pod wodzą Artety nie były najlepsze. W swoim pierwszym sezonie na Emirates Stadium Bask zajął z klubem z północnego Londynu 8. miejsce w lidze. Tak samo było rok później. Kibice zaczynali wątpić w projekt byłego zawodnika The Gunners. Trener był jednak nieugięty, jak mantrę powtarzał swoje słynne hasło “trust the process”. Jego mentor również był spokojny.
– Znam go doskonale. Wiem, jak wartościowym jest człowiekiem i trenerem – przekonywał Katalończyk.
– Zazwyczaj nie bronię kolegów z pracy, ponieważ z jednej strony darzymy się wszyscy szacunkiem, ale nie jesteśmy przyjaciółmi. Mikel jest jednak wyjątkiem. Pracowaliśmy razem przez trzy lata, odnosiliśmy sukcesy. Wiele się wtedy nauczyłem. Byłem przekonany, że będzie dobrze pasował do Arsenalu, bo znałem go stąd, wiedziałem, jakie ma pomysły oraz jak komunikuje się z zespołem – kontynuował Guardiola.
Słowa szkoleniowca Manchesteru City okazały się prorocze, a sam Arteta dotrzymał słowa ze swoim sloganem “trust the process”. W sezonie 2021-22 Arsenal zakończył zawody na 5. miejscu, a w kolejnym roku został wicemistrzem. Powtórzył to osiągnięcie w minionionych rozgrywkach. Bask zaczął sam dyktować warunki w lidze, lecz nawet po rozstaniu się z Guardiolą, ich relacja cały czas była mocna. Żaden z nich nie zapomniał o sobie.
Chłodne słowa
Nie znaczy to jednak, że zawsze między oboma panami było kolorowo. W ostatnich miesiącach pojawiły się pewne niezgodności w komunikacji Artety z Guardiolą. Wszystko za sprawą stanowczej wymiany zdań między szkoleniowcami po wrześniowym starciu ligowym, w którym Manchester City zremisował 2:2 z Arsenalem.
Zalążkiem całej sytuacji była wypowiedź stopera The Citizens Johna Stonesa, w której obrońca posunął się do stwierdzenia, że rywal stosował brudną i nieczystą grę (właśnie w tym meczu więzadła krzyżowe zerwał Rodri). Arteta na pomeczowej konferencji prasowej zasugerował, że to samo można powiedzieć o Manchesterze City, ponieważ “pracował tam przez 4 lata i ma wszystkie informacje”. Taka enigmatyczna wypowiedź natychmiast została skojarzona z 115 zarzutami, z którymi walczy klub z Etihad Stadium. Słowa byłego współpracownika rozwścieczyły Guardiolę, który na punkcie procesu swojego pracodawcy jest bardzo wyczulony.
– Następnym razem Mikel musi być precyzyjniejszy. Musi być bardziej konkretny, o co mu chodzi w kwestii “bycia tutaj i posiadania wszystkich informacji” – stwierdził stanowczo szkoleniowiec Obywateli.
Katalończyk dodał później, że między oboma klubami wybuchła wojna, odnosząc się do słów zawodnika Arsenalu Gabriela, który użył podobnej retoryki w wywiadzie pomeczowym.
Pożar ugasił potem Arteta. Bask wyjaśnił, że chodziło mu o ciężką pracę całego sztabu szkoleniowego Manchesteru City, a samego Pepa cały czas podziwia i uwielbia.
Pojedynek prawdy
Na takie miłe słowa w niedzielne popołudnie nie będzie miejsca. Arsenal i Manchester City spotkają się w 24. kolejce ligowej po raz drugi w tym sezonie. Mamy dopiero początek lutego, ale nie będzie przesady w stwierdzeniu, że wynik tego starcia może mieć kluczowy wpływ na ostateczny układ tabeli. Uczeń, Mikel Arteta, ma aż sześciopunktową przewagę nad swoim mistrzem, Pepem Guardiolą. Katalończyk musi pokonać swojego byłego współpracownika, żeby nie wypaść z wyścigu o ligowe podium. Dogonienie Liverpoolu wydaje się być niemożliwe, ale Obywatele z pewnością nie będą chcieli zakończyć sezonu poza najlepszą trójką.
Mecz z Arsenalem będzie zresztą początkiem bardzo wymagającego okresu dla Manchesteru City w lidze. The Citizens do końca lutego zagrają w Premier League z Newcastle United, Liverpoolem i Tottenhamem. Do tego czeka ich m.in. dwumecz z Realem Madryt w Lidze Mistrzów.
Dla kibiców Arsenalu niedzielny mecz również ma wysoki status. Kanonierzy wciąż liczą, że uda im się dotrzymać kroku Liverpoolowi i rzucić wyzwanie The Reds w wyścigu o mistrzowski tytuł. Zespół Arne Slota ma sześć punktów przewagi oraz jeden mecz rozegrany mniej. Sytuacja The Gunners nie jest najlepsza, ale porażka z Manchesterem City może kompletnie pogrzebać ligowe aspiracje drużyny Mikela Artety.
Starcie Arsenalu z Manchesterem City nie wymaga żadnych dodatkowych zachęt. Dla fanów Premier League to spotkanie z kategorii must-watch. Trenerska rywalizacja Artety z Guardiolą doda jednak pikanterii temu meczowi. Mimo że relacja obu szkoleniowców jest przyjazna, na boisku wygra ten, kto odłoży sentymenty na bok.