22 punkty w 10 meczach – to dorobek Górnika w 2024 roku. Średnia 2,2 na mecz. Rewelacyjna forma w rundzie wiosennej pozwoliła włączyć się zespołowi z Zabrza do walki o podium i eliminacje europejskich pucharów. Oto, co składa się na fantastyczne rezultaty 14-krotnych mistrzów Polski w tym sezonie.
INTENSYWNOŚĆ
Jeśli chodzi o przeciętnie pokonywany dystans, Górnik nie ma się czym chwalić – 110,73 kilometra na spotkanie to 15. wynik w Ekstraklasie. Słabiutko. Ale już powszechnie wiadomo, że w piłce nożnej mniej liczy się, ile biegasz, a znacznie bardziej, czy robisz to odpowiednio szybko i właśnie w tym wyróżniają się piłkarze z Zabrza.
104,83 sprintu na mecz (biegi powyżej 25,2 km/h) to trzeci rezultat w lidze, po Rakowie Częstochowa (109,29) i Pogoni Szczecin (108,29), drużynach słynących z jazdy na wysokooktanowym paliwie. Zawodnicy Urbana może nie biegają dużo, za to tak, że się za nimi kurzy i rywale nie wytrzymują tego tempa.
SZYBKOŚĆ
W Górniku zebrano grupę, która nie tylko ma pełno pary w płucach do wykonywania biegów zaliczanych jako sprinty, lecz także potrafi rozpędzić się znacznie powyżej dolnej granicy tych zrywów. Z 99 najszybszych biegów w tym sezonie Ekstraklasy aż 18 wykonali piłkarze z Zabrza, co stanowi zdecydowanie najlepszy rezultat (drugi pod tym względem ŁKS Łódź – 13, poza tym nikt nie dobił do 10).
I tak wyróżniali się w tym:
– Lawrence Ennali: 8
– Adrian Kapralik: 4
– Sebastian Musiolik: 4
– Paweł Olkowski: 1
– Boris Sekulić: 1
Wszyscy powyżej 34 km/h, a brylują w tym skrzydłowi – Ennali oraz Kapralik – z napastnikiem – Musiolikiem – i w związku z tym Górnik jest tak mocny w fazie przejścia z obrony do ataku. Po przejęciu piłki przez zespół z Zabrza piłkarze odpowiedzialni za ofensywę ruszają pod pole karne przeciwników jak do pożaru, a że przebierają nogami jak mało kto, tak trudno temu zapobiec. Kontratak to flagowy oręż ekipy Urbana.
BRAMKARZ
Daniel Bielica to miejscowy chłopak, całe życie w Zabrzu, właśnie leci mu dziewiąty rok w Górniku, z czego dwa spędził na wypożyczeniach (do Sandecji Nowy Sącz i Warty Poznań). Od dawna pod ręką i długo bez zaufania. W sezonie 2021/22 u Urbana zaczynał jako dubler Grzegorza Sandomierskiego i do podstawowego składu wskoczył w grudniu. W rozgrywkach 2022/23 u trenera Bartoscha Gaula startował jako zmiennik Kevina Brolla i w październiku znalazł się w wyjściowej jedenastce. Obecny sezon – ponownie u Urbana – rozpoczął już jako numer jeden i… szkoleniowiec miał pełne prawo uznać, że popełnił duży błąd.
Bielica kompletnie zawalił potyczkę z Radomiakiem (0:2) i wydawało się, że tym razem pójdzie w przeciwną stronę niż przez poprzednie dwa lata – z boiska na ławkę, ale okazało się to tylko złym bardzo, bardzo miłego początkiem. Po 29. kolejkach 24-latek to absolutna czołówka ligi na swojej pozycji:
– 2. pod względem czystych kont: 10
– 2. pod względem udanych interwencji: 84 (oficjalne dane Ekstraklasy)
– 2. pod względem „uratowanych” bramek: +5,8 (za WyScout)
Szczególnie ta ostatnia statystyka musi robić wrażenie i świadczy o kapitalnej dyspozycji Bielicy, bo wynika z niej, że wychowanek Zaborza Zabrze uratował Górnik przed stratą prawie sześciu bramek. Wynik wręcz fenomenalny.
Bez Bielicy Górnik nie byłby tuż za podium.
LIDER OBRONY
Choć sam Rafał Janicki wzbrania się przed takim stwierdzeniem i zarzeka się, że nie rozmyśla nad tym, trudno nie oceniać, że 31-letni stoper gra najlepiej od czasów Lechii Gdańsk, w której wypatrzyli go między innymi skauci Bolognii. A być może po prostu prezentuje się najlepiej w karierze.
Doświadczenie i opanowanie udziela się reszcie, przy wychowanku Chemika Police dorastają Kryspin Szcześniak czy Dominik Szala, a łatwiejszą robotę ma Bielica. Janicki plasuje się w ścisłej czołówce ligi w liczbie przechwytów, zablokowanych strzałów, wybić, procencie wygranych pojedynków w obronie i pojedynków w powietrzu. Pewnie gdyby grał tak przed laty w Lechu Poznań, nigdy nie opuściłby stolicy województwa wielkopolskiego.
Pochwały nie robią na Janickim wrażenia, bo swoje już widział i niewiele go w piłkarskim światku może zdziwić, ale plecy od poklepywania po udanych występach jednak mogą zacząć boleć.
TRENER
Urban to Kazimierz Wielki z Zabrza – zastał Górnika drewnianego, a uczynił murowanym. I to dwa razy! Przecież za pierwszym podejściem finiszował ósmy w sezonie 2021/22 i to w jakże efektownym stylu, bo skuteczniejszą ofensywę (55 goli) miały tylko drużyny z podium – Lech, Raków oraz Pogoń, zbudowane za znacznie większe pieniądze niż ekipa z Zabrza, która tak naprawdę nawet nie miała dyrektora sportowego (za transfery odpowiadał m.in. Roman Kaczorek).
Ale dopiero drugie – rozpoczęte 18 marca 2023 – sprawia, że Urban bezapelacyjnie zasługuje na miano „króla”. W tabeli za ten okres Górnik, który w międzyczasie stracił tak ważnych zawodników jak Szymon Włodarczyk czy Daisuke Yokota, plasuje się na drugim miejscu w całej Ekstraklasie z 68 punktami! Tyle samo zebrały w tym czasie Pogoń oraz Jagiellonia, a więcej wyłącznie Lech – 72.
Fantastyczny rezultat, biorąc pod uwagę okoliczności – Pogoń i Lech stają na dużo wyższym poziomie finansowym i organizacyjnym, a Jagiellonia z Wojciechem Pertkiewiczem oraz Łukaszem Masłowskim na organizacyjnym, jako że – przypomnijmy – w klubie z Zabrza nie ma prezesa i dyrektora sportowego.
Jakim cudem, bo z pewnością taki rezultat zasługuje na miano cudu, Urban to osiągnął? Po pierwsze, oczywiście, umiejętności, jako że szkoleniowiec zna się na robocie i doskonale wykorzystuje predyspozycje piłkarzy, wybierając taktykę, a po drugie i zdaje się ważniejsze, umie zbudować doskonałe relacje z drużyną.
Janicki rozegrał 349 meczów w Ekstraklasie, w Lechii, Lechu, Wiśle Kraków, Podbeskidziu Bielsko-Biała oraz Górniku i kiedy zapytałem go, co takiego potrafi Urban, że zaskakują całą ligę, bez wahania odpowiedział, że stworzyć atmosferę. Lepszej stoper nie pamięta, a być może – tylko być może! – porównywalną miał dawno temu w zespole z Gdańska.
Hiszpański luz Urbana, nabyty w Osasunie Pampeluna, sprawia, że każdemu się chce iść do roboty, bo po prostu jest miło i przyjemnie. A to przekłada się na boisko.
LUKAS PODOLSKI
Mistrz świata z 2014 roku ze względu na wiek – w czerwcu skończy 39 lat – może nie ma aż tak silnego bezpośredniego wpływu na boisko (w lidze 3 gole, 3 asysty, 66% meczów w podstawowym składzie, 62% rozegranych możliwych minut, osiem spotkań opuszczonych z powodu problemów zdrowotnych), za to rekompensuje to wpływem pośrednim, który jest piekielnie duży, a w tym wypadku należy wyróżnić udział w kształtowaniu kadry pierwszego zespołu.
Bez Podolskiego prawdopodobnie nie byłoby w klubie z Zabrza Kapralika (dwa razy odwiedzał go w Żilinie), Ennaliego (rozmawiał z nim oraz jego agentem) czy Daisuke Yokoty (wielokrotnie telefonował do niego i namawiał na przenosiny do Polski, nawet kiedy Japończyk był już zdecydowany na transfer do Austrii), a więc zawodników, którzy w sumie w trwających rozgrywkach zdobyli dla Górnika 17 bramek i zanotowali sześć asyst.
Jak widać, nawet jeżeli Podolski już sam nie może zagwarantować goli dla ekipy z Zabrza, to załatwił ludzi, którzy robią to za niego, dzięki czemu Górnik gra jak za dawnych lat i liczy się w walce o podium.