Luquinhas symulował, że został uderzony w głowę
W 68. minucie meczu Legia – Piast Grzegorz Tomasiewicz klepnął w plecy Luquinhasa klęczącego w łuku pola karnego. Piłkarz Piasta zrobił to tak, jakby chciał zachęcić legionistę do powstania: „Wstawaj, graj, przecież nic się nie stało”. Zawodnik Legii poczuł to klepnięcie, podniósł głowę, a gdy dostrzegł, że klepiącym był przeciwnik, od razu złapał się za głowę jakby został w nią uderzony. W ten sposób Luquinhas symulował, że został uderzony i tym samym próbował wymusić na arbitrze decyzję niekorzystną dla Tomasiewicza. Gdyby arbiter dał się nabrać i gdyby tego zdarzenia nie nagrały kamery telewizyjne, zawodnik Piasta być może zostałby niesłusznie ukarany czerwoną kartką.
Luquinhas zasłużył na żółtą kartkę, ale upiekło mu się. W ten sposób postawił w złym świetle siebie samego, ale również rzucił inne światło na apel trenera Legii Goncalo Feio. Po poprzednim meczu Legii – wyjazdowym z Koroną Kielce, w którym Luquinhas strzelił zwycięskiego gola i był wielokrotnie faulowany – Portugalczyk zareagował stanowczo.
Feio o Luquinhasie: Musimy chronić takich piłkarzy jak on
– Jeśli chodzi o Luquinhasa, to jak nie będziemy chronić takich piłkarzy, to będziemy mieć problem z jakością w Ekstraklasie. To jest liga fizyczna, agresywna, taki futbol z werwą, ja lubię taki futbol. Ale to jest artysta i trzeba go chronić – powiedział po meczu Goncalo Feio o Brazylijczyku.
Trener Legii w tej sprawie miał całkowitą rację. Jeżeli sędziowie nie będą uczuleni na to, żeby ochraniać piłkarzy technicznych, trudno będzie podnieść poziom gry w Ekstraklasie i tym bardziej w niższych ligach.
Tolerowanie „gry w kości”, czyli przyzwalanie przez arbitrów na polowanie na nogi znacznie lepiej wyszkolonych technicznie rywali poprzez zaniechanie karania takich fauli lub karanie ich w sposób nie dość skuteczny, prowadzi do tego, że piłkarze techniczni nie mogą prezentować swoich umiejętności w pełni. Zamiast skupiać się na piłce, muszą w czasie gry myśleć o swoim zdrowiu i „uciekać z nogami”, żeby nie doznać kontuzji. W skrajnych przypadkach tacy piłkarze rezygnują z gry w lidze dla nich szczególnie niebezpiecznej albo profilaktycznie rezygnują z propozycji transferów do klubów z takich lig.
Karać brutali? Tak, ale karać też symulantów!
Problem ochrony zawodników najlepiej wyszkolonych technicznie był wielokrotnie podejmowany na szkoleniach dla sędziów FIFA oraz między innymi w czasie szkoleń dla sędziów w takich ligach jak argentyńska Primera Division, brazylijska Serie A, hiszpańska La Liga, francuska Ligue 1 czy włoska Serie A. W Polsce ochrona zdrowia piłkarzy nigdy nie była traktowana ze szczególnym uwzględnieniem aspektu ochrony zdrowia zawodników wyróżniających się wyszkoleniem technicznych. Dlaczego? Bo to wcale nie jest takie proste do wdrożenia. Łatwo wylać dziecko z kąpielą, gdyż chroniąc prawdziwych artystów piłkarskich jednocześnie trzeba skrupulatnie i surowo karać symulantów. Bez tego piłkarski artyzm łatwo mógłby się zamienić w piłkarski teatr oszustów, w którym ofiarami mogliby stać się obrońcy.
Luquinhas niestety udowodnił bardzo wyraźnie, że tacy artyści jak on czy Neymar mogą zachwycać kunsztem piłkarskim, ale mogą też swoim aktorstwem i symulowaniem rozśmieszać czy może raczej żenować. To niestety szkodzi wizerunkowi piłki nożnej i osłabia siłę apelu, który wygłosił Goncalo Feio. A szkoda, bo trener poruszył temat bardzo ważny nie tylko dla Legii.