Gol przepiękny, ale wbrew regułom
Chorwacja wygrała z Polską 1:0 po niezwykle pięknym golu Luki Modricia. Po meczu trener reprezentacji Polski Michał Probierz przyznał, że gospodarze byli lepsi i zasłużyli na wygraną, ale w kontekście jedynej bramki zwrócił uwagę na „Przepisy gry”.
W momencie, w którym Modrić oddawał strzał z rzutu wolnego, Mateo Kovacić stał zbyt blisko muru, który ustawili reprezentanci Polski. Zgodnie z „Przepisami gry” zawodnicy drużyny atakującej mogą stanąć pomiędzy piłką i murem obrońców, ale w odległości co najmniej metra. Kovacić stał około pół metra przed Kacprem Urbańskim. Tuż przed strzałem Modricia Kovacić pochylił się i być może nawet dotknął reprezentanta Polski. To nie miało żadnego znaczenia dla skuteczności strzału Modricia, ponieważ piłka przeleciała nad murem w takim miejscu, że Urbański nie miał szansy jej odbić.
Dobrze dla futbolu, gorzej dla przepisów
– Ja już sam nie wiem, jakie są przepisy. Jeżeli ktoś mówi, że zawodnik nie może stać przy metrze od muru, a stoi dwóch zawodników i „spycha” mur, to ja już nie wiem, jakie są przepisy, one się zmieniają z każdym meczem… Ale trzeba też umieć powiedzieć: byliśmy słabsi o tę jedną bramkę – stwierdził trener reprezentacji Polski w wywiadzie dla TVP Sport.
Oprócz Michała Probierza, który tuż po bramce zasygnalizował sprawę sędziemu technicznemu, w czasie meczu nikt na boisku nie protestował przeciwko uznaniu gola. Trener Probierz miał rację, ale rację miał też sędzia Francois Letexier. Uznał gola, kierując się tak zwanym duchem gry, czyli dobrem futbolu rozumianym jako interes sportu, a nie korzyść jednej czy drugiej drużyny.
Przepis jest potrzebny, ale jest wadliwy
Przepis o konieczności zachowania odległości jednego metra od muru obrońców jest potrzebny, żeby napastnicy nie rozbijali muru i nie dochodziło w nim do niepotrzebnych incydentów, ale jest wadliwy, gdyż teoretycznie zmusza sędziów do odgwizdywania zdarzeń zupełnie nieistotnych. W praktyce większość arbitrów z reguły ten przepis ignoruje. Tak jak zrobił to sędzia Letexier.
Podobnie w meczu Argentyna – Francja w finale mistrzostw świata w Katarze postąpił Szymon Marciniak. Gdy Lionel Messi strzelał gola dającego Argentynie prowadzenie 3:2, na boisku byli dwaj rezerwowi zawodnicy jego drużyny. Zgodnie z obowiązującymi wówczas „Przepisami gry” sędzia Marciniak powinien przerwać grę i anulować gola, ale tego nie zrobił. Bramka została uznana, potem Francja wyrównała na 3:3 i losy mistrzostwa świata rozstrzygnęły się w serii rzutów karnych.
Szymon Marciniak wstrząsnął The IFAB
Po finale francuska prasa krytykowała Marciniaka za to, że uznał gola łamiąc postanowienia „Przepisów gry”. Polski arbiter postąpił wtedy jednak zgodnie z duchem gry, też rozumianym jako zdrowy rozsądek. Wkrótce później The IFAB, czyli organizacja odpowiedzialna za ustalanie „Przepisów gry”, niejako przyznała Marciniakowi rację zmieniając przepis w taki sposób, że wejście rezerwowych stało się karalne i może powodować anulowanie gola tylko wtedy, gdy ma wpływ na przebieg akcji w sposób korzystny dla drużyny atakującej.
Czy po golu Luki Modricia „Przepisy gry” też zostaną zmienione w podobnie rozsądny sposób? To możliwe, ale w najbliższej przyszłości raczej mało prawdopodobne, bo ta sytuacja jest głośna tylko w Polsce i Chorwacji, a nie na całym świecie, jak było po finale mundialu.
Rafał Rostkowski