– Kiedy wydawało się, że Diego Maradona nie doczeka się następcy, to pojawił się Leo Messi. A teraz nadchodzi czas Franco Mastantuono – powiedział Matias Almeyda, były reprezentant Argentyny, który tak jak Mastantuono pochodzi z Azul, miejscowości oddalonej o 300 km na południe od Buenos Aires.
Mastantuono, tak jak Lamine Yamal, urodził się w 2007 roku. I choć ma znacznie mniejsze doświadczenie od perełki Barcelony, to podobno ma porównywalny talent. Tak przynajmniej twierdzą Argentyńczycy. Franco to lewonożny skrzydłowy wystawiany na prawej flance. Od półtora roku występu w seniorskim zespole River Plate, którego jest wychowankiem. Dziś ma już na koncie 55 występów w pierwszej drużynie, siedem goli oraz pięć asyst.
Mastantuono na celowniku gigantów
“AC Milan i Inter były jednymi z pierwszych klubów, które się zgłosiły po Mastantuono. Ci drudzy liczyli przede wszystkim na charyzmę Javiera Zanettiego, legendę argentyńskiej piłki, a dziś wiceprezesa Interu. Posunięcia mediolańskich klubów nie wystarczyły jednak, by zdystansować konkurencję. Szybko zgłosił się Real Madryt, ale także Barcelona oraz wszechobecne Manchester City i Paris Saint Germain. W umowie piłkarza znajduje się już klauzula w wysokości 46 milionów dolarów. A ktokolwiek chce go zabrać, nie może wydać mniej. Inną sprawą jest pozyskanie przychylności zawodnika i jego otoczenia. Formalnie nie ma on żadnych pełnomocników, ponieważ na razie zarządza nim jego ojciec” – pisze “La Gazzetta dello Sport”.