Najpierw był poślizg, potem był wyraźny faul
James Maddison prowadził piłkę, gdy Bruno Fernandes do niego podbiegł próbując przerwać akcję. Maddison zagrał piłkę zewnętrzną stroną prawej stopy nieco w prawo, aby oddalić się od toru biegu Fernandesa, a ten spróbował wtedy zmienić kierunek swojego biegu, ale się poślizgnął.
Jego lewa stopa przemieściła się po murawie kilkadziesiąt centymetrów, przez co piłkarz gospodarzy stracił równowagę i zaczął się przewracać. Maddison już go mijał, ale Fernandes nie rezygnował. Amortyzując upadek oparł się ręką o murawę, a prawą nogą próbował zatrzymać zawodnika gości.
Podstawienie nogi i spowodowanie upadku
Co dokładnie chciał zrobić Fernandes, tego nie wiadomo, ale to nie jest kluczowe, gdyż przy ocenie potencjalnych fauli, fauli i ich powagi liczą się fakty, a nie intencje.
Powtórki pokazują wyraźnie, że zawodnik Manchesteru United podstawił nogę piłkarzowi Tottenhamu trafiając go bokiem stopy w okolicę ochraniacza kości piszczelowej lewej nogi. Maddison zrobił jeszcze parę kroków i upadł jakby został sfaulowany bardzo boleśnie. Wtedy sędzia Chris Kavanagh gwizdnął i pokazał Fernandesowi czerwoną kartkę. To był błąd.
Faul nierozważny lub ewentualnie typu SPA
Zgodnie z kryteriami oceny fauli to było przewinienie nierozważne lub ewentualnie mogło być potraktowane jako taktyczne SPA, czyli przerwanie akcji korzystnej (obiecującej). Jedno i drugie kwalifikowało się do pokazania żółtej kartki.
Gdyby Fernandes zaatakował rywala na przykład korkami w kolano czy korkami w kość piszczelową lub kopnął go celowo i brutalnie – wtedy można byłoby rozpatrywać zdarzenie w kontekście potencjalnego poważnego rażącego faulu, który karany jest czerwoną kartką. Jednak w tym przypadku zawodnik Manchesteru United próbował jedynie zatrzymać rywala i w tym celu podstawił mu nogę.
WIĘCEJ: Tottenham rozbija Manchester United
Sędziowie wideo i blokada w „Protokole VAR”
Ten błąd powinien naprawić VAR. Dlaczego tego nie zrobił? Być może sędziowie uznali, że to nie jest tak zwany jasny i oczywisty błąd, a jedynie błąd „do wybronienia”. Takie podejście może dziwić lub oburzać, ale taka jest konstrukcja „Protokołu VAR”. Wynika to z dwóch faktów. Po pierwsze: The IFAB i FIFA wprowadzając system VAR nie chciały, aby sędziowie wideo interweniowali „zbyt często” i przerw z tego powodu było „zbyt wiele”. Po drugie: konserwatyści ze środowiska sędziowskiego naciskali na to, aby minimalizować liczbę interwencji sędziów wideo, żeby „zbyt częsta pomoc VAR nie podważała autorytetu sędziów” pracujących na boisku. Stąd właśnie wziął się pomysł, aby VAR mógł naprawiać tylko błędy „jasne i oczywiste”, a nie po prostu błędy w sytuacjach dotyczących gola, rzutu karnego, bramki czy identyfikacji zawodnika ukaranego kartką.
Rafał Rostkowski