W tym sezonie Ligi Mistrzów Barcelona rozegrała cztery mecze (2:1 z Newcastle, 1:2 z PSG, 6:1 z Olympiakosem oraz 3:3 z Club Brugge), a Robert Lewandowski wystąpił w trzech z nich (ominął starcie z Grekami). Jednak w żadnym z nich nie strzelił gola, choć trzeba podkreślić, że spędził na murawie kolejno 70, 18 i 32 minuty. To oznacza, że już dziś 37-latek traci aż sześć goli do lidera klasyfikacji strzelców LM, czyli Victora Osimhena (Galatasaray), którego piekielnie trudno będzie już dogonić.
Po tak rozczarowującym początku sezonu Polaka w LM trudno też oczekiwać, że doścignie jeszcze w klasyfikacji historycznej Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Lewandowski ma 105 goli, Argentyńczyk 129, a Portugalczyk aż 140. O ile dogonienie Ronaldo wydawało się praktycznie niemożliwe, o tyle chyba najwięksi optymiści już czują, że nawet wyrównanie wyniku Messiego staje się mocno wątpliwe.
To najsłabszy sezon Lewandowskiego w LM od lat
Aż trudno w to uwierzyć, ale Lewandowski jeszcze nigdy nie zanotował takiego falstartu. Do tej pory jego najgorszym okresem pod względem goli, był jego debiutancki sezon w Lidze Mistrzów. W rozgrywkach 2011/12 Polak rozegrał sześć meczów w barwach Borussii Dortmund i zdobył jedną bramkę. Jednak zdobył ją już w trzeciej kolejce, a teraz po czterech ma zero trafień na koncie. Można więc napisać, że póki co to jego najgorszy sezon w LM.
To ostatni sezon Lewandowskiego w Barcelonie?
Na początku października Igli Tare, nowy dyrektor sportowy Milanu, skontaktował się z Pinim Zahavim, agentem Lewandowskiego, by wybadać przyszłość napastnika. W tym sezonie 37-latek strzelił cztery gole. Problemem stają się jednak coraz częściej dokuczające kontuzje oraz fakt, że w Barcelonie coraz śmielej radzi sobie 25-letni Ferran Torres.
Większym problemem niż rosnąca konkurencja, jest jednak kontrakt Polaka, który mocno obciąża budżet Barcelony. To najwyższa umowa w klubie, który od kilku lat dwukrotnie patrzy na każde wydane euro. Potencjalne przenosiny do Milanu wydają się bardzo atrakcyjnym pomysłem. Ale na razie to nic więcej niż tylko medialne plotki. Nie można wykluczyć, że Lewandowski ostatecznie pozostanie w Barcelonie, zgadzając się na niższe zarobki.
