Pragmatyzm słowem turnieju
Idealne słowo oddające to, w jakim stylu grały najmocniejsze reprezentacje. Szczególnie mowa tu o Francji i Anglii, czyli przedturniejowych kandydatach do czołowych miejsc. Wspomniany pragmatyzm, przez który wręcz nie dało się oglądać ich gry, trwał tak naprawdę do ćwierćfinałów. W półfinale Francuzi pokazali się już nieco lepiej, choć przegrali z Hiszpanią, natomiast Anglicy nie męczyli już tak bardzo, jak w grupie. W trakcie Euro 2024 często narzekaliśmy na poziom meczów z udziałem czołowych ekip i prawdopodobnie będzie to jedno z pierwszych odczuć, jakie będzie nam towarzyszyć w przyszłości, gdy wrócimy pamięcią do turnieju.
Kopciuszkowie i ich piękne historie
Drugim głównym uczuciem będzie radość pomieszana z podziwem i trzymaniem kciuków za tzw. underdogów. Ze znakomitej strony pokazały się przede wszystkim Gruzja i Turcja, a do tego dobrze oglądało się występy Rumunii, Słowacji czy Słowenii. Dla kilku z tych ekip był to historyczny turniej, bowiem osiągnęły największy sukces w swojej historii, wychodząc z grupy na mistrzostwach Europy. Pozytywna część wspomnień będzie również dotyczyć samych meczów z ich udziałem – w końcu jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym i najbardziej emocjonującym był pojedynek właśnie Turków z Gruzinami.
Zachwycająca młodzież
Na niemieckich boiskach brylowali głównie najmłodsi aktorzy Euro 2024. Bezsprzecznie gwiazdą był absolutny młokos, który ustanowił kilka imponujących rekordów, czyli Lamine Yamal. Do tego należy dodać jego kolegę z drużyny, czyli Nico Williamsa. Ale to nie wszystko – świetny turniej mają za sobą Jamal Musiala, Florian Wirtz, Arda Guler, a także Jude Bellingham, Giorgi Mamardaszwili, Bradley Barcola czy Xavi Simons. Żaden z nich nie przekroczył 23. roku życia, a o ich występach mówi się i mówić będzie zdecydowanie więcej niż o tym, co pokazali chociażby Robert Lewandowski, Cristiano Ronaldo, Romelu Lukaku i inni znacznie bardziej doświadczeni, klasowi piłkarze.
Intruzi wbiegający na murawę
Turniej w Niemczech był z jakiegoś powodu apogeum incydentów z udziałem kibiców wbiegających na murawę. Stało się tak chociażby w półfinale pomiędzy Francją i Hiszpanią, kiedy to ochrona nie zdołała zapobiec dobiegnięciu przez nadgorliwego fana do Kyliana Mbappe. Po końcowym gwizdku natomiast wtargnięcie na murawę innego mężczyzny o mały włos nie skończyło się… kontuzją Alvaro Moraty, na którego przewrócił się steward. Wcześniej z podobnym zdarzeniem mierzył się Cristiano Ronaldo, choć sytuacja była nieco łagodniejsza – w jego kierunku biegł bowiem… 10-latek. “Pitch invader” pojawił się także w starciu Włochów z Albanią. Tak częste incydenty nie świadczą zbyt dobrze o poziomie ochrony na niemieckich boiskach.
Stadionowe wodospady
Pech chciał, że w trakcie Euro 2024 nad Europą, a zwłaszcza nad Niemcami kilkukrotnie przemieszczały się groźne fronty atmosferyczne. Ich efektem były burze i ulewne opady deszczu. W dwóch przypadkach wywołały one… radość wśród zasiadających na stadionie w Dortmundzie kibiców. Przy okazji meczu Turcji z Gruzją w fazie grupowej i Niemiec z Danią w 1/8 finału uwidocznił się problem z konstrukcją obiektu – nieszczelny dach sprawił, że lały się z niego strugi wody. Obrazki z udziałem tańczących fanów i swego rodzaju wodospadu szybko obiegły Internet i z pewnością na długo utkną w naszej pamięci.
Mieszane nastroje po występie Polaków
- Na kilka tygodni przed Euro: “Brak pompowania balonika, spokojna i pozytywna atmosfera“.
- Po sparingach z Ukrainą i Turcją: “Świetna forma, szansa na dobry wynik“.
- Po porażce z Holandią: “Niezasłużona, ale z taką grą można powalczyć o 1/8“.
- Po porażce z Austrią: “Fatalnie, wracajmy do domu, Francuzi nas zgniotą“.
- Po meczu z Francją: “czemu tak nie zagrali z Austrią?“.
Chyba w taki sposób można oddać zmienność nastrojów, jaka przetoczyła się wśród polskich kibiców. Po wylosowaniu grupy śmierci, mało kto spodziewał się nawiązania walki o awans do fazy pucharowej. Już w trakcie turnieju nadzieje, całkiem niepotrzebnie, zaczęły rosnąć, aby na końcu gruchnąć o ziemię. Koniec końców, gdy emocje już znacząco opadły, odczucia mocno się zmieniły. Teraz każdy czeka na Ligę Narodów, aby dowiedzieć się, czy i jakie wnioski Michał Probierz wyciągnął z tego turnieju. Jedno jest pewne – jesienne mecze będą dawką kolejnego emocjonalno-kibicowskiego rollercoastera.
Świetna atmosfera zasługą kibiców
O ile ochrona na stadionach nie spisała się na medal, tak kibice wielu reprezentacji postarali się o zbudowanie jak najlepszej atmosfery. Szczególnie wyróżniali się Szkoci, którzy przed meczem otwarcia dosłownie “przejęli” Monachium. W kolejnych tygodniach fantastyczne show robili fani Turcji, Holandii, ale także Hiszpanii. Mnóstwo pozytywnych obrazków z imprez i zabaw, które zalewały media społecznościowe, z pewnością będą przywoływać tę radośniejszą część turnieju. Oczywiście, doszło do kilku incydentów na ulicach niemieckich miast, ale w ogólnym rozrachunku należy uznać, że ogółowi kibiców należą się brawa za stworzenie świetnej aury wokół meczów.
Lukaku i jego turniejowa pechowa seria
Niekiedy jeden turniej, a nawet jeden mecz potrafią przyczepić do danego piłkarza pewną łatkę. Często są to pozytywne akcenty – jak chociażby Xherdan Shaqiri i jego “odrodzenia” na Euro i mundialach czy swego czasu Guillermo Ochoa i jego kapitalne parady na kolejnych mistrzostwach świata. Są też te negatywne odniesienia i Romelu Lukaku z pewnością się ich już nie pozbędzie. Belg pudłował na niemieckich boiskach na potęgę i zakończył turniej z zerowym dorobkiem bramkowym. Na mundialu w Katarze również zaliczył kilka spektakularnych pomyłek, co tylko podsyciło szyderkę i prześmiewcze komentarze. Ogromny pech, bo tak należy również nazwać aż trzy nieuznane trafienia, to coś, co za Lukaku będzie chodziło przez długi czas.
Rezygnacja z usług Marciniaka
Trudno ocenić, czy natężenie emocjonalne, jakie wzbudziło w polskim społeczeństwie pominięcie Szymona Marciniaka na finał Euro 2024 jest cechą, która pojawia się tylko w Polsce. Być może we Francji, Włoszech czy w Niemczech również głośno dyskutuje się po tym, gdy teoretycznie sędziowski faworyt nie zostanie wyznaczony do najważniejszego spotkania. Gdy okazało się, że pojedynek Hiszpanii z Anglią posędziuje Francois Letexier, na temat tej decyzji wypowiedział się chyba każdy. Czy będziemy to wspominać jako mający polityczne zabarwienie prztyczek w nos Marciniaka? Być może, choć to tylko kwestia interpretacji.
Dogrywki, a może “dogorywki”?
W fazie pucharowej Euro 2024 zobaczyliśmy pięć dogrywek, z czego trzy nie dały rozstrzygnięcia i doszło do serii jedenastek. Spośród nich, jakiekolwiek emocje dostarczyła tylko ta z meczu pomiędzy Hiszpanią i Niemcami. Pozostałe były typowymi “dogorywkami”, w trakcie których piłkarze niemal słaniali się na nogach, a cierpiały na tym poziom meczu i oczy kibiców. Euro w Niemczech jest więc kolejnym turniejem, który w coraz większym stopniu skłania ku wnioskowi, że dodatkowe dwa kwadranse nie są nikomu potrzebne. W Copa America już z nich zrezygnowano, ale w Europie póki co na to się nie zanosi.