Czas zwieńczyć dobry okres
Nie ma chyba piłkarskiej nacji, która uchodzi na świecie za tak bardzo dmuchającą balonik jak właśnie Anglicy. Śpiewane z trybun „It’s Coming Home” jest interpretowane jako brytyjska buta i manifestowanie tego, że oto futbol wreszcie wróci tam gdzie jego miejsce i choć jest to interpretacja błędna – wszak cały utwór pełen jest autoironii i wspominania wszystkich klęsk, wbrew którym tym razem w końcu Anglikom się uda – to łatka już przylgnęła. Przed Euro 2024 można więc zakładać, że nastroje są optymistyczne i celem reprezentacji Trzech Lwów jest wyczekane trofeum.
Patrząc przez pryzmat ostatnich lat, jest to całkiem uzasadnione. Anglicy jadą do Niemiec jako jeden z faworytów do zdobycia mistrzostwa Europy i przemawia za nimi kilka argumentów. Gareth Southgate prowadzi zespół od prawie ośmiu lat i na turnieju dłuższy staż na stanowisku selekcjonera swojej drużyny będzie miał tylko Didier Deschamps we Francji. W tym czasie Anglicy potrafili zająć czwarte miejsce na mundialu w Rosji w 2018 roku, a trzy lata później w rozrzuconych po całym kontynencie Euro dotarli do finału i na Wembley przegrali z Włochami dopiero po rzutach karnych. Ćwierćfinał mundialu w Katarze był pod tym względem lekkim rozczarowaniem, dlatego teraz Anglia ma się odbić podczas mistrzostw Europy i w końcu je wygrać. To ma być nagroda za najlepszy okres tej kadry od drugiej połowy lat 60. i przełomu 70., gdy m.in. Synowie Albionu sięgali po swój jedyny turniejowy sukces, zdobywając złoto mundialu u siebie w 1966 roku, a dwa lata później byli trzeci na Euro z sir Alfem Ramseyem u sterów.
Ograniczenie na własne życzenie
Patrząc na uśrednione kursy bukmacherów, Anglia jest obok Francji uznawana za największego faworyta mistrzostw Europy. Eliminacje znów przeszła jak burza – w grupie z Włochami i Ukrainą zajęła pierwsze miejsce i nie przegrała ani jednego spotkania. Pod wodzą Southgate’a Anglicy kwalifikowali się do czterech turniejów i już trzeci raz kończyli grupę eliminacyjną bez porażki. Ogółem w czasie jego kadencji przegrali tylko jeden z 36 meczów eliminacyjnych (1:2 z Czechami w październiku 2019 roku) i w pierwszej kolejności odcięli się od przeszłości, w której zdarzały się wpadki i nerwy na finiszu eliminacji. Anglia w końcu punktuje na miarę możliwości i oczekiwań.
Samo losowanie grup Euro okazało się dość łaskawe. W grupie z Danią, Serbią i Słowenią celem będzie pierwsze miejsce, a to by oznaczało, że w 1/8 finału Anglicy zagraliby z kimś, kto wyszedł z trzeciej pozycji. Kibice muszą się jednak nastawić na to, że choć ekipa Southgate’a będzie faworytem każdego spotkania, to nie zaprezentuje raczej porywającego stylu gry. 53-latek to trenerski pragmatyk i nie każdemu się to podoba, ale wyniki go bronią. Southgate wychodzi z założenia, że w piłce międzynarodowej przede wszystkim nie można tracić goli i mimo że w fazie grupowej podczas ostatnich mistrzostw Europy trzy lata temu jego piłkarze byli pierwsi i zdobyli 7 punktów, to był krytykowany za to, że nie wykorzystuje pełni potencjału kadry. Bilans goli 2:0 w starciach z Chorwacją, Szkocją i Czechami nie rzucał na kolana, jednak liczyła się skuteczna defensywa. W drodze srebra na Euro latem 2021 roku, Anglicy stracili tylko dwie bramki w siedmiu meczach.
Świetnie zbudowani od pasa w górę
To znakomity bilans i Southgate pewnie wyjdzie z podobnego założenia, jednak tym razem o szczelną obronę tak łatwo nie będzie. Defensywa to bowiem najgorsza formacja reprezentacji Anglii. Jej potencjał ofensywny rośnie z roku na rok, a obrona za tym nie nadąża i wielu ekspertów zastanawia się, czy selekcjoner nie powinien spróbować bardziej otwartego futbolu.
Anglicy mają tak mocny atak, że mogą wyjść z założenia, że nieważne, ile stracą goli, to strzelą ich więcej. Harry Kane to już rekordzista kadry w liczbie goli, a za nim sezon w Bayernie, w trakcie którego zdobył aż 44 bramki. Jego zmiennik będzie Ollie Watkins. Anglia gra na jednego napastnika, więc gracz Aston Villi, który w Premier League strzelił w tym sezonie 19 goli i zaliczył 13 asyst (najwięcej w ligach TOP 5) i który pewnie w ponad połowie reprezentacji, jakie wystąpią na Euro 2024 byłby podstawowym graczem, będzie tylko wchodził z ławki. Pozycję numer 9 obstawić też mogą Ivan Toney i Jarrod Bowen po świetnym sezonie w West Hamie.
Potencjał formacji ofensywnej jest ogromny. Southgate będzie musiał wybrać do gry trzech z grona Bukayo Saka, Phil Foden, Cole Palmer, Eberechi Eze, James Maddison, Jack Grealish i Anthony Gordon, bo najczęściej Southgate sięga po system 1-4-2-3-1. W tym gronie selekcjoner Anglików ma do wyboru dryblerów, szybkościowców, graczy kreujących okazje i tych, którzy sami potrafią zdobywać masę bramek. Wydaje się, że miejsca Saki i Fodena są pewne. Wychowanek Arsenalu zagra z prawej strony, a Foden albo z lewej, albo za plecami Kane’a. W zależności od tego, robi się wówczas miejsce dla mającego za sobą przełomowy rok Palmera, świetnego do gry z kontry Gordona czy Grealisha, który może rozgrywać z lewej, choć on akurat ma za sobą gorszy sezon.
Za plecami graczy stricte ofensywnych Southgate zwykle stawiał na dwóch bardziej defensywnych pomocników. Dawniej byli to Jordan Henderson czy Kalvin Philipps, ale obu zabraknie w kadrze na Euro. Pewniakami wydają się Declan Rice, który mimo świetnych liczb w Arsenalu, w kadrze jako jedyny nadaje się do gry w roli ostatniego pomocnika i Jude Bellingham, jednak gracza Realu Madryt można wypchnąć jeszcze wyżej, pomiędzy Sakę a Fodena. Wtedy na szansę może liczyć młodziutki Kobbie Mainoo. Wychowanek Manchesteru United to nowoczesna „szóstka” – odpowiedzialnie rozgrywa, dobrze porusza się między liniami i potrafi zdobyć bramkę. Ale kolejka do gry również jest tu długa. Southgate uznaje, że Trent Alexander-Arnold to środkowy pomocnik i korzysta z jego świetnych dalekich podań, waleczność wnieść może Conor Gallagher i nie można wykluczyć, że sporo pogra Adam Wharton. 20-latek dopiero co przeskoczył z Blackburn na poziom Premier League i ma za sobą świetną wiosnę w Crystal Palace.
Dylematy w defensywie
O ile przód wygląda galowo, tak w tyłach Southgate ma potężny ból głowy, choć dysponuje tu doświadczonymi graczami. W bramce na pewno zobaczymy Jordana Pickforda. Golkiper Evertonu rzadko zawodzi w reprezentacji i potrafi wybronić coś ekstra, a skoro dla Anglii rozegrał już 60 spotkań, to nic się nie zmieni na ostatniej prostej. Gorzej jest z zawodnikami, którymi Pickford będzie dyrygował.
Na prawej stronie obrony Kyle Walker może być spokojny i tylko Kane ma od niego więcej występów dla Anglii w tej kadrze, a dalej jest jedna wielka rozsypanka. Harry Maguire i John Stones mają ponad 60 meczów dla reprezentacji i Southgate ufa im najbardziej, jednak są przy nich znaki zapytania. Pierwszy był już jedną nogą poza Manchesterem United, ale ostatecznie rozegrał udany sezon, tyle że w końcówce doznał kontuzji i musi wracać do formy. Stones z kolei wystąpił tylko w 16 meczach Premier League i spędził na boisku około 30% możliwych minut. Na niego naciskać mogą tacy gracze jak Jarrad Branthwaite, Jarrel Quansah, Ezri Konsa i Marc Guehi. Pierwsi dwaj mają jednak po 21 lat i jeszcze nie debiutowali w kadrze. Do Niemiec raczej jadą po naukę, choć większe szanse na grę ma pewnie Branthwaite po świetnym roku w Evertonie, po którym bogatsze kluby wykładają już za niego po 50 mln funtów. Na jego korzyść działa też znajomość i boiskowa współpraca z Pickfordem. Konsa to typowy uniwersalny gracz, jakich Southgate uwielbia – może zagrać na środku lub na prawej stronie obrony, w trójce stoperów lub też w czwórce. Guehi był już blisko pierwszego składu, jednak też sporą część wiosny stracił przez uraz.
Środek to jednak nic w porównaniu z lewą stroną defensywy. Tam w zasadzie jedynym naturalnym wyborem jest Luke Shaw, który kibicom angielskiej kadry zapadł w pamięć chociażby świetnymi meczami na mistrzostwach Europy trzy lata temu, jednak za nim sezon pełen kontuzji. W barwach Manchesteru United wystąpił we wszystkich rozgrywkach jedynie 15 razy. Oczywiście jest też zaufany Kieran Trippier, ale on też wiosną leczył poważny uraz i wyrobił się z powrotem przed powołaniami. Trzeba jednak pamiętać, że to nominalny prawy obrońca, który z lewej strony gra niemal wyłącznie w angielskiej drużynie narodowej. Poza nimi Southgate może tam przesunąć Joe Gomeza. Gracz Liverpoolu wiosną wrócił do reprezentacji po długiej przerwie, ale też jego zaletą jest uniwersalność. Może być zmiennikiem Walkera, zagrać na środku, a w klubie często ustawiany był właśnie z lewej strony.
Czas wrzucić wyższy bieg
W ramach przygotowań do Euro Anglicy zmierzą się z Bośnią i Hercegowiną (3 czerwca) i z Islandią (7 czerwca), co może sugerować, że postarają się przećwiczyć więcej wariantów ofensywnych. Oczywiście rywale mają przypominać charakterystyką Serbów, Słoweńców i Duńczyków, ale wybór ekip z niższej półki nie dziwi. W marcu ekipa Southgate rozegrała sparingi z Brazylią (0:1) i Belgią (2:2) i wypadła w nich blado, a najwięcej znaków zapytania dotyczyło właśnie obrony.
Angielski selekcjoner zapewne potraktuje te mecze, by sprawdzić różne warianty. W przeszłości potrafił na czas turnieju zmienić system na taki z wahadłami, ale wydaje się, że teraz może sięgnąć po inne rozwiązania. Kibice chcieliby, żeby zmieścił w zespole jak największą liczbę piłkarzy kreatywnych, bo Anglików stać na efektowną grę i dominujący futbol. Southgate może uznać, że jego drużyna jest za słaba w obronie, by skupić się na przyjmowaniu ciosów i kontrach, dlatego ciekawą kwestią będzie zestawienie nawet nie defensywy, co środka pola. Jeśli postawi na przykład na system 1-4-3-3 z trójką Rice, Bellingham i Alexander-Arnold w pomocy, będzie to świadczyło o nowym podejściu. Ale czy znany z zachowawczości 53-latek to zrobi? Trudno się na to nastawiać z pełnym przekonaniem, choć wydaje się, że to mogłoby być najlepsze dla szans Anglii na złoto mistrzostw Europy.