Edward Iordanescu ocenił transfery
Edward Iordanescu latem objął Legię Warszawa i początki w stolicy nie były proste. Głównie za sprawą braku transferów w pierwszej części okna. Rumuński trener często narzekał w mediach czy na konferencjach na brak wzmocnień. Ostatecznie w ostatnich dniach okna do Legii dołączyło kilku ciekawych zawodników m.in. Kacper Urbański czy Kamil Piątkowski.
Na piątkowej konferencji prasowej Iordanescu ocenił ruchy Legii. – Mogę powiedzieć, że wreszcie jestem zadowolony i mogę się uśmiechnąć, bo sprowadziliśmy bardzo dobrych piłkarzy, do których mam duże zaufanie. Za to w pierwszej kolejności chcę podziękować klubowi, bo wykonał ogromny wysiłek. Dziękuję właścicielowi – po długich rozmowach w pełni mnie wspierał i sprawił, że te plany stały się rzeczywistością. Dziękuję też dwóm dyrektorom – Michałowi i Frediemu – za długie dni i noce pracy. Byliśmy w stałym kontakcie, na żywo lub telefonicznie, i ich wysiłek pomógł nam przeprowadzić bardzo dobrą kampanię transferową – powiedział cytowany przez Legia.net.
– Dlaczego „dobrą”? Bo pokryliśmy wszystkie pozycje, mamy po dwóch zawodników na miejsce, a jakość, jakiej oczekiwałem, jest w kadrze. Wierzę, że ci piłkarze wniosą do Legii wiele możliwości. Z drugiej strony – tak, musieliśmy zrobić porządki, skorygować błędy z przeszłości. To prawda: rynek był dla nas trudny i wymagający, bo było wiele decyzji do naprawienia. Musieliśmy też nieco zmienić profil zespołu – mieć więcej siły, fizyczności, ale także wyższej jakości technicznej. Część zawodników musiała odejść – dostaliśmy dobre oferty i nie chciałem blokować młodych graczy i ich przyszłości. Inni także musieli odejść. Wszystkim dziękuję za wspólny czas i życzę powodzenia w nowych klubach. Na tym etapie jestem zadowolony, bo jesteśmy blisko tego, co chciałem osiągnąć. Teraz to duża odpowiedzialność i wyzwanie – jestem na nie gotowy wraz ze sztabem – by z tych nowych transferów zbudować silny zespół – dodał.
Legia jesienią będzie rywalizować w Lidze Konferencji. Start fazy ligowej 2 października.