Czego żałuje Robert Demjan?
W Ekstraklasie ma rozegranych ponad 100 spotkań. W sezonie 2012/2013 mimo tego, że jego Podbeskidzie do końca walczyło o utrzymanie, to jemu udało się sięgnąć po koronę króla strzelców. W efekcie zapracował sobie na transfer do ligi belgijskiej, w której jednak nie poszło mu najlepiej. Czego zatem może żałować była gwiazda Podbeskidzia? W rozmowie z Kanałem Sportowym opowiada o tym Robert Demjan.
Mateusz Kotlarz: Muszę ci szczerze powiedzieć, że gdy przygotowywałem się do tej rozmowy, trochę mnie zaskoczył fakt, że wciąż jesteś czynnym piłkarzem. Zdrowie dopisuje aż tak bardzo? Twój kolega z Bielska Piotr Malinowski np. jest rok młodszy i skończył grać tego lata.
Robert Demjan: Zdrowie jest, ale też nie jest łatwo przestać trenować. Jeszcze się trzymam jakoś, kontuzjowany nie jestem, tak że mogę jeszcze pograć trochę. Już chciałem kończyć, ale jeszcze mówili w klubie bym został (śmiech).
Czyli ten sezon będzie ostatni? Czy Twoje ambicje są tak duże, że jeszcze masz chęci zagrać kolejny sezon na Słowacji?
Nie wiadomo jeszcze. Może rok jeszcze się uda pograć, na razie zdrowie mi na to pozwala, więc zobaczymy. Oczywiście, ambicje są, bo kocham grać w piłkę.
Wycisnąłeś wszystko ze swojej kariery? Trochę krajów i lig udało ci się zwiedzić. Można było więcej?
Myślę, że brakowało debiutu w reprezentacji. Mogłem poczekać jeszcze rok w Podbeskidziu, ale nie udało się i nic z tym już nie zrobię. Szkoda, bo był tam znany mi trener, ale później to się wszystko pozmieniało, nieważne.
A jest taki jakiś szczególny moment kariery, którego żałujesz? Pytam w kontekście tego odejścia do Belgii, bo to mogła być trampolina do znacznie większej kariery, a ledwie po roku wróciłeś do Bielska.
Ani trochę nie żałuję tego, że poszedłem tam. Grałem w mocnej lidze ze świetnymi drużynami, dlatego nie uważam tego za nietrafiony transfer. Może gdybym więcej bramek zdobywał, to wyglądałoby to inaczej, lepiej.
Gdy patrzysz na to co się dzieje w Podbeskidziu, co czujesz? Bo powiem ci, że pojechałem do Bielska na mecz z Zagłębiem w pucharze i tam naprawdę chyba jest potencjał, żeby grać jednak nieco wyżej niż w 2. Lidze.
Myślę, że tam jest wszystko, aby być bardziej znaczącym klubem. Ludzie, kibice, piękny stadion. Nie mam pojęcia, co tam się dzieje, a na dodatek w ostatnim meczu z Rekordem była zadyma na trybunach. Nie wiem… Nie rozumiem, dlaczego mając niezły skład, oni grają tak, a nie inaczej. Brakuje lepszych wyników, bo zespół niewątpliwie jest dobry. Chciałbym wiedzieć, gdzie leży problem. Trzeba ewidentnie popytać ludzi stamtąd (śmiech).
A jakieś plany po karierze już mniej więcej ci się wyklarowały? Zamierzasz pozostać w piłce?
Na razie trenuje dzieci, ciągle gram tak że sądzę, że to jest mój plan na przyszłość.
Czyli jednak faktycznie ciężko się rozstać z graniem…
Prawda. Nie jest łatwo odejść od tego, co się robiło przez tyle lat. Może bym wytrzymał miesiąc bez piłki, ale później od razu chciałbym wrócić (śmiech).
Chciałbym też zapytać, w którym mieście podczas kariery żyło ci się najlepiej? Bo to pewnie też później jakiś procent miało na Twoją formę na boisku. Gdzie Ci się najbardziej podobało?
Bielsko-Biała zdecydowanie. Moje dzieci tam do szkoły chodziły, wcześniej do przedszkola, więc to było nasze ulubione miejsce do życia. Ostatnio z żoną rozmawialiśmy i oboje stwierdziliśmy, że mogliśmy tam zostać.
Faktycznie, miasto zrobiło na mnie duże wrażenie.
Tam są świetni ludzie, ładne okolice. Mieliśmy również blisko w rodzinne strony na Słowację. Dlatego żałujemy, że tam nie zamieszkaliśmy.
A były po Widzewie jeszcze jakieś opcje do grania w Polsce? Czy już tylko interesowały cię opcje czeskie bądź słowackie?
Była propozycja z Czech, zdecydowałem się odejść z Widzewa do Fotbal Trinca, ale niestety od razu gdy tam trafiłem, to złapałem kontuzję i nie udało mi się odbić po Widzewie, w którym nie szło najlepiej. Później zmieniłem klub, gdzie było lepiej, ale ja już chciałem wrócić na Słowację i to zrobiłem. Miałem ofertę z trzeciej ligi w klubie, który chciał grać o awans i faktycznie nam się to udało. Teraz widzę, że koledzy radzą sobie tam w porządku, jak już mnie tam nie ma.
Ty w Polsce grałeś mimo wszystko kilka lat i chciałbym cię spytać, czy wracając po przerwie do gry w Bielsku czułeś jakąś różnicę poziomu? Ta Ekstraklasa zrobiła się trudniejsza niż wtedy, gdy zdobywałeś koronę króla strzelców?
Uważam, że ona co rok jest cięższa. Poziom rośnie poprzez dokładną analizę, ponieważ każdy klub obserwuje poczynania rywala. Trafiają też do ligi lepsi piłkarze, więc to wszystko się ze sobą łączy.
Z naszą ligą jesteś na bieżąco? Zdarza ci się obejrzeć jakiś mecz powiedzmy czołówki ligi? Czy jak już, to w Polsce zerkasz tylko na Podbeskidzie?
Zdarza mi się obejrzeć Górnik Łęczna, ponieważ Pavol Stano jest ich trenerem. Staram się oglądać wszystko, polskie kluby w Europie też ostatnio śledziłem.
Czyli cały czas polska piłka w sercu pozostała.
Tak, oczywiście. Zresztą mój syn cały czas mi pokazuje, które drużyny ciekawie grają, obserwuje i się pyta kiedy jedziemy do Bielska na piłkę (śmiech).
Chciałbym też zagadnąć cię o niewątpliwy sukces słowackiej piłki, jakim jest awans Slovana do Ligi Mistrzów. Myślisz, że to jest potwierdzenie, że piłka na Słowacji rośnie w siłę? To jest jakiś początek nowego etapu?
Z pewnością, widać postęp. Więcej spotkań można obejrzeć w telewizji, co prawda nie każdy, ale w Internecie już tak. Dużo się zmieniło w kraju, więc może dlatego Slovan dostał się do Ligi Mistrzów. Ogólnie mają mocną kadrę. Tam wracają teraz doświadczeni z lepszych lig reprezentanci jak Pekarik po to właśnie, aby wesprzeć zdolną młodzież, którą mają. Dzięki temu przewodzą w ligowej tabeli.
Robert Demjan to piłkarz spełniony?
Myślę, że tak. Jestem zadowolony z tego co osiągnąłem, więc naturalnie, że jestem spełniony.
Muszę ci przyznać, że jestem zaskoczony Twoją polszczyzną mimo tego, że w Polsce już nie grasz od paru lat.
Ja cały czas jestem w kontakcie z ludźmi z Polski. Można powiedzieć, że mam tam więcej znajomych niż na Słowacji. Oczywiście mówię o osobach spoza piłki.
Czego ci zatem życzyć jeszcze na te kolejne miesiące?
Zdrowia, to jest zdecydowanie najważniejsze.