Mateusz Mak zaskoczył Cracovię
Od początku meczu przy ul. Kałuży można było zauważyć, że Cracovia chce przejąć kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi. Na piłkarzy Pasów czekała jednak przykra niespodzianka. W 15. minucie prowadzenie objął beniaminek PKO BP Ekstraklasy. Po nieudanym strzale z rzutu wolnego piłka spadła wprost w nogi Mateusza Maka. Doświadczony zawodnik wykorzystał prezent od losu, zdobywając tym samym swojego pierwszego gola w Ekstraklasie od… kwietnia zeszłego roku.
Kilka minut później katowiczanie mogli zadać kolejny cios oszołomionej Cracovii. Po niedokładnym zagraniu Henricha Ravasa piłkę przejął Adam Zrelak. Słowacki napastnik może mówić o pechu. Podczas tej akcji nabawił się kontuzji, która uniemożliwiła mu dalszą grę. Chwilę później szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy. Po dośrodkowaniu Maka na listę strzelców mógł wpisać się Adrian Błąd. Świetną interwencją popisał się Andreas Skovgaard.
W 39. minucie Duńczyk nie zdołał już uratować swojego zespołu przed utratą kolejnej bramki. Fatalne zachowanie defensorów ekipy z Krakowa wykorzystał wspomniany wcześniej Mateusz Mak. Skrzydłowy minął Henricha Ravasa ze stoickim spokojem, a następnie wpakował piłkę do siatki.
Piękne bramki Błąda i Maigaarda
Gdy już wydawało się, że podopieczni Rafała Góraka będą schodzić do szatni z przewagą dwóch bramek, do głosu wreszcie doszli gospodarze. Tuż przed końcem pierwszej połowy Mikkel Maigaard oddał strzał zza pola karnego. Piłka odbiła się od jednego z defensorów katowiczan i kompletnie zmyliła Dawida Kudłę.
Po zmianie stron podopieczni Dawida Kroczka wciąż nie byli w stanie się pozbierać. Tymczasem wiatr w żagle złapała “Gieksa”. W 62. minucie fenomenalnym uderzeniem popisał się Adrian Błąd. 33-latek nie dał żadnych szans Ravasowi po strzale w samo okienko. Trafienie doświadczonego gracza śmiało można uznać za ozdobę całej kolejki.
GKS Katowice wygrywa w doliczonym czasie gry
Chwilę później mogło być 1:4 dla ekipy z Katowic. Michał Mak trafił w słupek, a strzał Sebastiana Bergiera z kilku metrów został obroniony przez Henricha Ravasa. Gracze beniaminka mają czego żałować, bowiem w 70. minucie gry Cracovia znów złapała kontakt. Do piłki wybitej przez obrońców GKS-u jako pierwszy dopadł Maigaard. Duńczyk odpowiedział na cudownego gola Adriana Błąda równie wspaniałym uderzeniem.
W końcówce meczu goście skupili się na blokowaniu dostępu do swojej bramki. W 88. minucie Cracovia przebiła się przez mur obronny katowiczan. Doprowadzić do wyrównania mógł Benjamin Kallman. Wicekróla strzelców Ekstraklasy zatrzymał Dawid Kudła. Rewelacja sezonu 2024/25 nie zamierzała jednak składać broni. W doliczonym czasie gry Fin dopiął swego. Gwiazda Cracovii trafiła do siatki po dośrodkowaniu Bartosza Biedrzyckiego.
Jak się okazało, nie był to koniec emocji w tym meczu. Wynik tego starcia w ostatniej akcji ustalił Sebastian Milewski. Pasy mogą mówić o olbrzymim niedosycie. Podopieczni Dawida Kroczka mogli być liderem PKO BP Ekstraklasy, lecz ostatecznie zostają na czwartym miejscu.
Cracovia – GKS Katowice 3:4
Gole: Maigaard 45′, 70′, Kallman 90′ – Mak 15′, 39′, Błąd 62′, Milewski 90′
Żółte kartki: Sokołowski – Klemenz, Bergier, Mak
Wyjściowy skład Cracovii: Ravas – Skovgaard, Hoskonen, Jugas – Olafsson, Maigaard, Sokołowski, Kakabadze – Rózga, Kallman, Hasić
Wyjściowy skład GKS-u: Kudła – Czerwiński, Jędrych, Klemenz – Wasielewski, Kowalczyk, Repka, Galan – Błąd, Zrelak, Mak