HomePiłka nożna“Jaki samobój?! Miałem stać i się przyglądać?!”

“Jaki samobój?! Miałem stać i się przyglądać?!”

Aktualizacja:

Kontrowersje wokół gola dla Hiszpanii z Francją świetnie dowodzą, jak wiele zmieniło się w ocenie goli i goli „samobójczych” od czasów, gdy bramki strzelali Wilimowski, Pele, Lubański, Lato, Maradona i Boniek.

Nie ma trenera, który chciałby, by Kounde nie próbował

W 25. minucie półfinału Hiszpania – Francja, przy wyniku 1:1, Dani Olmo oddał strzał w kierunku bramki, a obrońca reprezentacji Francji Jules Kounde próbował ten strzał obronić. Chciał odbić piłkę nogą, aby zmienić kierunek jej lotu poza bramkę, ale nie udało mu się i piłka wpadła w sam środek bramki. Było 2:1.

Gol początkowo został zakwalifikowany jako samobójczy, choć od początku było jasne, że Kounde wykonywał swoją pracę obronną prawidłowo. Być może już nie mógł uratować drużyny, ale z pewnością to dobrze, że się starał i próbował. Chyba nie ma trenera, kapitana ani żadnego poważnego eksperta, który uważa, że Kounde powinien w tej sytuacji zaniechać interwencji, żeby nie ryzykować, iż zostanie autorem gola samobójczego. To niby oczywiste, a jednak ktoś wpadł na to, żeby obok nazwiska Kounde umieścić informację o treści: „samobój”.

Kto zabiera i oddaje? Czasem FIFA, częściej UEFA

Kontrowersja dotyczyła też tego, czy piłka po strzale Olmo leciała do bramki – do jej siatki, w kierunku słupka – czy może na zewnątrz. Często podczas meczów piłkarskich brakuje kamer, których ustawienie i kąt rejestrowania zdarzeń pozwoliłyby jednoznacznie stwierdzić, jaki był kierunek lotu piłki po strzale. Podczas Euro 2024 na stadionach kamer jest więcej niż w innych rozgrywkach, więc sprawdzenie tej sytuacji było możliwe.

Dani Olmo strzelił, bo chciał zdobyć gola. Jules Kounde interweniował prawidłowo, bo chciał ten strzał obronić. Zrobił to nieskutecznie, bo nie mógł lub nie zdołał odbić piłki inaczej. (fot. TVPSPORT.PL)

Analiza powtórek telewizyjnych pozwoliła stwierdzić, że piłka leciała w kierunku słupka i najprawdopodobniej uderzyłaby w niego w takim miejscu, że odbiłaby się i wpadła do siatki. Tylko to sprawiło, że rzekomy „samobój” ostatecznie został „odebrany” Julesowi Kounde i gol przypisano strzelcowi, czy Daniemu Olmo.

Kiedyś gol to był gol, nie to co teraz

Powyższa historia tego gola świetnie dowodzi, jak bardzo i ile zmieniło się w ocenie goli i goli „samobójczych” od czasów, gdy bramki strzelali Ernest Wilimowski, Pele, Włodzimierz Lubański, Grzegorz Lato, Diego Maradona i Zbigniew Boniek.

Tak naprawdę nikt nie wie, ile z ponad tysiąca goli Pele strzelił kopiąc piłkę w kierunku siatki bramki, a ile razy piłka wpadła tam po rykoszecie albo odbiciu piłki od bramkarza lub obrońcy rywali podczas próby obrony strzału. Kamer wtedy nie było albo było ich za mało, aby ustawić je dookoła boiska, by móc weryfikować autorstwo goli.

Zasada była prosta: kto strzelił, ten jest autorem gola. Chyba że po strzale kierunek lotu piłki zmienił współpartner, to wtedy czasem dochodziło do sporu, czyj udział przy bramce był decydujący. Goli samobójczych nikt nie chciał, więc były zapisywane tylko wtedy, gdy żaden z zawodników drużyny ofensywnej nie mógł być uznany za autora.

Samobójczy? Bo telewizja! Gol Olmo? Bo telewizja!

Przy bramce na 2:1 dla Hiszpanii od początku było jasne, że piłka wpadła do siatki dzięki Daniemu Olmo, który wpadł na pomysł, przyjął piłkę, okiwał rywala, przygotował się, oddał strzał i posłał piłkę chcąc zdobyć gola.

Dlaczego więc pierwotnie gol został uznany za „samobója”? Bo kamery pokazały, że piłka zmieniła kierunek lotu po odbiciu przez Kounde.

Dlaczego taka kwalifikacja gola ostatecznie została zmieniona i bramkę przypisano Olmo? Bo inne kamery pokazały, że piłka leciała w kierunku słupka, prawdopodobnie odbiłaby się od niego i wpadła do siatki.

Gdyby nie kamery, w ogóle nie byłoby tematu

Czyli: gdyby nie kamery, to w ogóle nie byłoby tematu, bo na stadionie wszyscy widzieli, że strzał oddał Olmo. Opinia publiczna? Byłoby jak w czasach popularnych transmisji radiowych:

„Cudowna akcja, wspaniały strzał Olmo! Kounde jeszcze próbował ratować sytuację, ale nie miał szans. To już nie miało żadnego znaczenia. Hiszpania – Francja 2:1. Szkoda, że państwo tego nie widzą” – ekscytowałby się komentator radiowy, a my musielibyśmy mu wierzyć. I słusznie.

Czego kamery nie widziały, tego strzelcom nie żal

Kiedyś kamer nie było albo było ich mniej. Wilimowski, Pele, Lubański, Lato, Maradona i Boniek mogli cieszyć się ze wszystkich swoich goli uznanych przez sędziów, bo nikt w tamtych czasach nie mógł zobaczyć takich szczegółów, jakie teraz pozwala dostrzec telewizja.

Tyle że powtórki telewizyjne nie są pokazywane po to, aby odbierać radość strzelcom i obarczać winą bramkarzy i obrońców, lecz po to, aby dokładniej było widać kunszt strzelecki takich piłkarzy jak Olmo oraz ambicję i starania nawet w najtrudniejszych sytuacjach takich piłkarzy jak Kounde. Oni dwaj mieli szczęście – tego gola „samobójczego” udało się „odkręcić” na prawo. Innych – niestety nie.

Nikt go nie chce, a on znów jest „królem strzelców”

Brak definicji „gola samobójczego” w „Przepisach gry” sprawia, że w różnych rozgrywkach, w różnych krajach stosowane są różne kryteria oceny autorstwa goli. Rządzi „widzimisie” działaczy i często ich błędne przekonanie, że „przecież zawsze tak było, więc po co zmieniać”. Ale gdy zapytać, kto to widział i gdzie, rozkładają ręce. Działacze zwalają na organizatorów, ci na FIFA, UEFA albo PZPN, a wszędzie tam tłumaczą, że za „Przepisy gry” odpowiada The IFAB…

Goli samobójczych tak naprawdę nikt na boisku nie chce – nie chcą ich ani strzelcy, którzy zasłużyli na miano… strzelca, ani bramkarze i obrońcy, którzy przecież są od bronienia. Kto lubi „samobóje” i dlaczego, nie wiadomo, bo nikt się nie przyznaje. Chyba zwyczajnie wstyd się przyznać, bo co tu jest do lubienia?

W innych dyscyplinach sportu gol, kosz, punkt czy trafienie jest przypisywane ostatniemu zawodnikowi drużyny atakującej. Czasem na wyrost, ale zgodnie z pozytywną interpretacją, że lepiej dawać niż zabierać. Tylko w piłce nożne obowiązuje negatywna interpretacja. Ale to się może zmienić. Dzięki czemu? Dzięki… „samobójom”… „Królem strzelców” Euro 2024 będzie „samobój”. Znowu, bo w czasie Euro 2020 też był „najlepszy”. To powinno skłonić do przemyśleń zarówno władze UEFA, jak i The IFAB.

Rafał Rostkowski

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Gigant nie rezygnuje z Osimhena! Przyszłość napastnika pod dużym znakiem zapytania
Jagiellonia Białystok chce wygrywać wszystko. Jasna deklaracja Siemieńca
Bayern rusza na zakupy. Na celowniku dwie gwiazdy Lipska
Flick zwrócił się do trenera rywali. Sceny w Belgradzie
Sane na liście życzeń klubów z Premier League. Dojdzie do transferu?
Lewandowski ocenił swój dublet. To usłyszał od Flicka
Piłkarz pierwszoligowca zaproponowany Wieczystej! Nie ma jednak entuzjazmu
Mobilizacja w Poznaniu. Ultrasi Lecha z apelem przed meczem z Legią
Furiat z Bergamo. Pogromca Alonso, Kloppa i Conte. Sekrety Gasperiniego
Tomasz Urban: Sztafeta pokoleń. Dino Topp i Eintracht top!