Remis w debiucie Urbana
Od samego początku było jasne, że to reprezentacja Holandii będzie dyktowała w tym starciu warunki. Polacy zostali zepchnięci do głębokiej defensywy – przez większość czasu praktycznie cały zespół (z wyjątkiem Roberta Lewandowskiego i czasami Kuby Kamińskiego) przesuwał za linią piłki. Holendrzy mimo postawionych przed nimi zasieków potrafili kreować sobie sytuacje bramkowe: szczególnie, że niezbyt dobrze dysponowany był Łukasz Skorupski. Golkiper reprezentacji Polski zaliczył kilka pustych przelotów, które na tym poziomie nigdy nie powinny mieć miejsca.
Gol Holendrów – po wcześniejszych kilku mocnych ostrzeżeniach – przyszedł w 28. minucie. Wówczas długie dośrodkowanie Memphisa Depaya z rzutu rożnego wykorzystał Denzel Dumfries. Schemat akcji w której wrzucano futbolówkę na głowę wahadłowego Interu Mediolan (który zazwyczaj miał wtedy do czynienia ze znacznie niższym i słabszym fizycznie Nicolą Zalewskim) ogólnie często powtarzał się w tym spotkaniu. W tej akcji zdało to egzamin.
Holandia kontynuowała natarcie kreując sobie kolejne sytuacje bramkowe. Reprezentacja Polski stawiała na szybkie kontrataki, ale za niemalże każdym razem brakowało czegoś w końcowej fazie akcji. Zazwyczaj szwankowała decyzyjność i precyzja w zagraniu kluczowego podania. Jedyną dobrą okazję miał w 38. minucie Sebastian Szymański, którego uderzenie głową po dośrodkowaniu Nicoli Zalewskiego przeszło jednak obok bramki.
Matty Cash z fantastycznym golem
W drugiej odsłonie Holandia wciąż całkowicie dominowała pod względem posiadania piłki. Nie przekładało się to jednak na klarowne okazje bramkowe – można było odnieść wrażenie, że ekipa Ronalda Koemana, być może zadowolona rezultatem, nieco zwolniła. Ich czujność się uśpiła, zapewne w dużej mierze za sprawą samej reprezentacji Polski, która nie kwapiła się w żadnym stopniu do wyprowadzania ataków. Cios Biało-Czerwonych przyszedł bardzo niespodziewanie.
W 80. minucie bowiem, ni stąd ni zowąd, podczas pozornie niegroźnej akcji, Matty Cash posłał uderzenie sprzed pola karnego, które było prawdziwą torpedą. Bart Verbruggen nie miał zupełnie nic do powiedzenia w tej sytuacji. Zszokowana wyrównującym golem Holandia wzięła się do szybszych ataków, ale nie przełożyło się to na gola, czy nawet klarowniejsze sytuacje bramkowe. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1.
Po czterech rozegranych meczach kwalifikacji reprezentacja Polski ma siedem punktów. Biało-Czerwoni wygrali z Maltą i Litwą, przegrali z Finlandią oraz zremisowali teraz z Holandią. W niedzielę podopieczni Jana Urbana rozegrają domowy mecz z Finlandią.