Na początku kariery Brazylijczyk wydawał się wielkim talentem. W Barcelonie mówiono, że Arthur to następca Xaviego. Po rozegraniu 72 spotkań w Barcelonie, podpisał kontrakt z Juventusem, a w przeciwnym kierunku powędrował Miralem Pjanić. W Turynie Brazylijczyk jednak kompletnie się nie sprawdził. Nie dość, że miał częste problemy zdrowotne, a gdy już był zdrowy, to na boisku wybierał same bezpiecznie rozwiązania. Fabio Capello, legendarny trener, żartował, że Arthur to nie piłkarz, a… zawodnik rugby, bo podaje tylko do tyłu.
Skreślony w Turynie Arthur zaczął tułać się po wypożyczeniach. Ani Fiorentina, ani Liverpool nie chciały go jednak zatrudnić. Latem wrócił do Juve, ale do tej pory nie rozegrał ani minuty. Pobiera za to jedną z najwyższych pensji w zespole, więc klub od dawna marzy o pozbyciu się pomocnika. No i w końcu się doczekał.
Arthur zawodnikiem Girony
Jak poinformował Fabrizio Romano, Arthur Melo trafi na wypożyczenie do Girony, a kluby podzielą się wynagrodzeniem Brazylijczyka. Co ciekawe: na transfer pomocnika naciskał też Santos.
Girona w zeszłym sezonie sensacyjnie wywalczyła awans do Ligi Mistrzów, ale nie awansowała do fazy pucharowej, bo zajęła dopiero 33. miejsce na 36 możliwych. W lidze hiszpańskiej też nie jest kolorowo – Girona zajmuje 8. lokatę.