HomePiłka nożnaBorzęcki: Gigant staje na nogi. Stuttgart u bram raju

Borzęcki: Gigant staje na nogi. Stuttgart u bram raju

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Niespodziewany awans do Ligi Mistrzów jest dla Stuttgartu potężnym kopem na rozpęd w odbudowie potęgi klubu. Radość nie może jednak przyćmić rozsądku, którego raz już w podobnej sytuacji brakło, co skończyło się katastrofą.

VfB Stuttgart

VfB Stuttgart. Fot. Joachim Bywaletz / Xinhua / PressFocus

Z PIEKŁA DO NIEBA JEDEN KROK

Historia Stuttgartu może być przede wszystkim promykiem nadziei dla wszystkich kibiców, których ukochane kluby są na zakręcie. Przecież w dwóch ostatnich latach VfB desperacko walczyło o utrzymanie w Bundeslidze. Szczególnie dramatyczny był sezon 2021/22, gdy na kolejkę przed końcem piłkarze Pellegrino Matarazzo zajmowali 16. miejsce z aż trzema punktami straty do Herthy. W ostatniej kolejce grali u siebie z FC Koeln, z kolei berlińczycy mierzyli się na wyjeździe z Borussią Dortmund. Do 92. minuty spotkania Stuttgart remisował 1:1, a o bezpośrednim utrzymaniu w elicie zadecydowało uderzenie głową Wataru Endo po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

12 miesięcy później fani nie musieli czekać aż do ostatniej akcji meczu, by uciec spod topora, co wcale nie oznacza, że końcówka maja była spokojna. Prowadzony przez Sebastiana Hoenessa zespół rozgrywki zakończył z ledwie dwoma punktami przewagi nad 17. miejscem i dopiero wygrany dwumecz barażowy z Hamburgerem SV pozwolił odetchnąć. W kontekście tych wydarzeń trudno było się więc spodziewać, że kolejna wiosna nie tylko będzie pozbawiona trosk i zmartwień dotyczących ligowego bytu, ale wręcz zakończy się tak spektakularnym sukcesem. Stuttgart awansował bowiem do Ligi Mistrzów i już jesienią powróci do tych rozgrywek po 14 latach. Co więc to oznacza dla klubu w szerszym ujęciu?

PRZEBUDOWANY STADION I NOWI SPONSORZY

Przede wszystkim Stuttgart będzie mógł odgruzować się na płaszczyźnie ekonomicznej. Ostatnie lata i balansowanie między ligami to nie był udany czas dla klubu, który przecież jest bardzo mocnym punktem na piłkarskiej mapie Niemiec. Teraz już za sam awans do fazy grupowej LM na konto wpadnie ponad 18 milionów euro, za każde zwycięstwo będzie można zarobić 2,1 miliona a za remis 700 tysięcy. A jeśli jeszcze uda się awansować do fazy pucharowej i wiosną wciąż rywalizować z gigantami, księgowa będzie musiała odhaczyć kilka kolejnych efektownych przelewów.

Tak dobre wiadomości będą szły w parze z innymi. W ostatnich miesiącach klub zrobił bowiem wiele, by w końcu wygrzebać się z tarapatów finansowych i stanąć na nogi. Przede wszystkim udało się podpisać kilka lukratywnych kontraktów, przede wszystkim z Porsche, które systematycznie ma dofinansowywać Stuttgart. Przed zbliżającymi się Mistrzostwami Europy renowacji i rozbudowaniu uległ też efektowny obiekt, który teraz będzie mógł pomieścić ponad 60 tysięcy fanów i jeszcze więcej VIP-ów niż dotychczas. W międzyczasie VfB stało się też ósmym klubem w Niemczech, który przekroczył granicę 100 tysięcy oficjalnych członków. A to nie tylko ogromny prestiż, ale też korzyść finansowa. Każdy z zarejestrowanych kibiców jest bowiem zobligowany do uiszczania rocznej składki na poziomie kilkudziesięciu euro, więc nie trzeba zaawansowanych działań matematycznych, by oszacować, jak wielkie pieniądze oznacza to dla klubu.

KONIECZNOŚĆ ROZBUDOWY KADRY

Gra o wyższe cele na arenie krajowej i rywalizacja w LM oznacza też konieczność rozbudowania kadry. W klubie już jednak o tym myślą. Wprawdzie nie wiadomo, czy uda się utrzymać niezwykle bramkostrzelnego Serhou Guirassy’ego, który ma w umowie klauzulę odejścia na poziomie 20 milionów euro, ale uda się za to pewnie ściągnąć na stałe Deniza Undava, którego również za 20 milionów klub będzie można wykupić z Brighton. Poza tym dyrektor sportowy Fabian Wohlgemuth już pracuje nad darmowymi wzmocnieniami i wygląda na to, że aż trzech młodych piłkarzy przeniesie się do klubu w lecie – to Yannick Keitel (Freiburg), Justin Diehl (FC Koeln) oraz Nick Woltemade (Werder Brema).

Rzecz jasna nie tylko nastolatkami powinno się w takiej sytuacji poszerzać możliwości personalne, ale akurat Wohlgemuthowi można ufać w kwestii ruchów na rynku. 45-latek w ostatnim czasie wykazywał się bowiem niezwykłą intuicją i skutecznością (więcej TUTAJ). Można więc się spodziewać, że wiele ruchów ma już zaplanowanych, choć zanim podpisze kontrakty z nowymi zawodnikami, powinien dobrze przeanalizować historię swojego klubu. Ta bowiem udowadnia, że najtrudniej wydaje się pieniądze wtedy, gdy je się ma. Bo wtedy ryzyko wtopy jest ogromne.

NIE ZATRACIĆ SIĘ W SZALEŃSTWIE

W sezonie 2007/08 Stuttgart grał już w Lidze Mistrzów, zresztą dwa lata później również. Dla ówczesnego dyrektora sportowego Horsta Heldta była to okazja do tego, by wprowadzić klub półkę wyżej. Liczył na to, że jeśli uda się przeprowadzić kilka grubych transferów, to nie dość że VfB umocni się w niemieckiej czołówce, to jeszcze zacznie regularnie występować na arenie międzynarodowej. Na przestrzeni kilku okienek udało się więc ściągnąć na południe Niemiec kilka głośnych nazwisk. Kontrakty z klubem podpisali między innymi Ewerthon, Yildiray Bastuerk, Pavel Pogrebnyak, Ciprian Marica, Khalid Boulahrouz, Zdravko Kuzmanović i Alex Hleb, który powrócił po wojażach w Anglii i w Hiszpanii. Żaden z tych piłkarzy nie zarabiał mniej niż trzy miliony euro, a taki Hleb kosztował rocznie klub około siedem milionów.

I wszystko byłoby dobrze, gdyby jeszcze ci piłkarze dali zespołowi jakość. Tymczasem z całej grupy właściwie żaden zawodnik nie grał na miarę oczekiwań i zarobków. Ich obecność na liście płac wpakowała jednak Stuttgart w ogromne tarapaty finansowo-sportowe. Jeszcze wiosną 2010 roku VfB rywalizowało w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Barceloną, a już w kolejnych sezonach zaczęło się pałętać w drugiej połówce ligowej tabeli, by wszystko to spuentować spadkiem w 2016 roku.

Teraz więc muszą w Stuttgarcie wystrzegać się popełnienia podobnych błędów i nie zachłysnąć się sukcesem. Przestrzega ich zresztą przed tym sam Heldt, który – na bazie własnych doświadczeń – doradził działaczom, by planowali transfery tak, jakby szykowali się na walkę o ósme miejsce w lidze. I wygląda na to, że działacze wezmą sobie to do serca, bo tym razem klubowi ma na rynku towarzyszyć znacznie więcej rozsądku.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Miała być walka stulecia i była. Wielkie emocje w starciu Usyk – Fury [WIDEO]
Dariusz Melon: Jeśli to się uda, moją misję w ŁKS-ie uznam za zakończoną sukcesem [WYWIAD]
Szaleństwo vs opanowanie. Zaiskrzyło na ważeniu przed walką Fury vs Usyk [WIDEO]
W których europejskich ligach jeszcze trwa walka o mistrzostwo? Kilku Polaków z szansą na tytuł
Usyk przed walką z Furym: Nawet moja mama prosiła żebym przestał
Gutka: Serce miasta i klubu. Jürgen Klopp, czyli więcej niż menedżer Liverpoolu
Lipiński o rozwodzie Allegriego z Juventusem: Niech kto inny męczy się z wariatem
Ma 224 centymetry wzrostu, ale w NBA nie dają mu szans. “Ludzie zbyt mocno komplikują pewne rzeczy”
Tyson Fury kontra Ołeksander Usyk, czyli starcie dwóch światów. Kto straci zero w rekordzie?
Urban: D’Artagnan z Moguncji. Niemcy mają nowego „Straßenkickera”