Po raz ostatni komplet beniaminków opuścił Bundesligę w sezonie 1992/1993, kiedy to do 2. Bundesligi powrócili 1. FC Saarbruecken i Bayer Uerdingen. Mimo iż więc Holstein Kiel i St. Pauli z góry skazywane były na pożarcie w tym sezonie, można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że ktoś z tej dwójki sprawi niespodziankę i utrzyma się na pierwszoligowym poziomie. Tabela, ale też i postawa obu klubów, nakazuje przypuszczać, że zdecydowanie bliżej tego osiągnięcia jest St. Pauli.
Po pierwsze – motoryka
Oba kluby weszły do 1. Bundesligi pokiereszowane. Kilonia straciła dwóch istotnych piłkarzy – kapitana Philippa Sandera, który wybrał grę dla Borussii Moenchengladbach i lewego wahadłowego Toma Rothego, którego musiała oddać Borussii Dortmund po okresie wypożyczenia. Z St. Pauli natomiast odeszli dwaj główni architekci awansu – trener Fabian Huerzeler, a także kluczowy zawodnik środka pola Marcel Hartel, który w poprzednim sezonie zanotował 13 goli i 17 asyst, a więc miał bezpośredni udział przy niemal 50% goli strzelonych przez cały zespół. Obaj beniaminkowie potrzebowali czasu, by zaadoptować się do warunków nowej ligi i skonsolidować szyki na tyle, by stawiać czoła znacznie mocniejszym i bogatszym drużynom. I o ile Kilonia próbuje to zrobić poprzez wyważenie ryzyka między grą ofensywną a defensywną, o tyle w przypadku St. Pauli wajcha zdecydowanie przechylona jest na stronę defensywy. Można powiedzieć, że idą w kierunku podobnym do Unionu Berlin sprzed 5 lat, czy Heidenheim z poprzedniego sezonu. Z Unionem łączy ich podejście, a więc grunt żeby nie stracić, a może z przodu coś wpadnie, a z Heidenheim realizacja, czyli niwelowanie niedostatków piłkarskich taktyką i motoryką. Dziś to właśnie St. Pauli biega w lidze najwięcej ze wszystkich zespołów (średnio ponad 121 km na mecz!), będąc także pod względem intensywnych biegów bardzo wysoko w ligowych klasyfikacjach. I co ciekawe – w czołowej 20 piłkarzy, którzy w tym sezonie pokonali największy dystans, jest 3 piłkarzy St. Pauli – defensywny pomocnik oraz dwóch półśrodkowych obrońców, co jest ewenementem w tej klasyfikacji, w której dominują środkowi pomocnicy właśnie oraz boczni obrońcy lub wahadłowi.
Po drugie – system
Ale po kolei. Huerzelera zastąpiono Alexandrem Blessinem, który nigdy w Bundeslidze nie pracował, ale osiągał bardzo dobre wyniki w Belgii – czy to z Ostendą czy, jak ostatnio, z Unionem St. Gilloise. Nowy trener chciał zaprowadzić nowe porządki w drużynie i postanowił zmienić system taktyczny z 3-4-3 na 3-5-2. Z pozoru błaha zmiana okazała się być ogromnym problemem dla zespołu. Przede wszystkim dlatego, że w nowym systemie zabrakło miejsca dla Eliasa Saada i Oladapo Afolayana, a więc dla dwóch czołowych graczy tej drużyny, którzy w duecie strzelili 1/4 ogółu goli strzelonych przez Pauli na drugoligowym zapleczu. Obaj są skrzydłowymi, a Blessin chciał grać na dwie „dziewiątki” i nie widział ich w swoich planach. Nowy system kompletnie jednak nie zdawał egzaminu, także dlatego, że Pauli nie ma w kadrze choćby pół porządnego napastnika (nie mówiąc już o dwóch). Beniaminek przegrał trzy pierwsze mecze w sezonie, strzelając w nich tylko jednego gola. Potem jednak, od meczu z Lipskiem, Blessin przywrócił ustawienia fabryczne, wrzucił do składu wspomnianych wyżej Afolayana oraz Saada i drużyna ruszyła z miejsca. Od tamtego meczu ma bardzo porządny bilans 2 wygranych, 2 remisów i 2 porażek i jeśli utrzyma ten trend, to St. Pauli z ligi nie spadnie.
Po trzecie – defensywa
St. Pauli w jeszcze jednym aspekcie naśladuje Union. W podobny sposób gra bez piłki. Kiedy ta jest na połowie przeciwnika, a drużyna Blessina próbuje wysokiego odbioru, wówczas piłkarze ustawiają się w formacji 5-2-3, jeśli jednak przeciwnik przeniesie ciężar gry na połowę Pauli, wtedy skrzydłowi schodzą niżej, a beniaminek tworzy podwójne zasieki przed własną bramką, broniąc w ustawieniu 5-4-1. Blessin ma inne założenia niż Huerzeler. Ten drugi jest „dezerbistą”, co wymuszało na drużynie określone zachowania. Blessin wie, że to, co udawało się na niższym poziomie, niekoniecznie musi się udać na wyższym. Cofnął więc linię obrony średnio o ponad 6 metrów względem poprzednika. Cała drużyna broni nisko i kompaktowo, dzięki czemu udaje się tuszować niedostatki szybkościowe środkowych obrońców. Ci z kolei dysponują bardzo dobrymi warunkami fizycznymi i w walce wręcz z napastnikami przeciwnika spisują się zdecydowanie lepiej niż w pojedynkach biegowych. Cała trójka środkowych obrońców wygrywa w komplecie ponad 60% pojedynków w defensywie, a Wahl i Mets, a więc obaj półśrodkowi, osiągają nawet 70%). Dzięki świetnej organizacji gry, półśrodkowi obrońcy często wybiegają ze swojej strefy, by przykleić się do piłkarza chcącego otrzymać piłkę między liniami, a pozostali zawodnicy automatycznie zacieśniają linię, przez co przeciwko St. Pauli bardzo trudno wykreować sobie czystą sytuację strzelecką. W zasadzie tylko Borussia Dortmund, zmuszona gonić wynik, zbliżyła się do wskaźnika 2,0 pod względem goli oczekiwanych. Reszta w zdecydowanej większości z trudem przekraczała 1,0, nie wyłączając Bayernu. Pod względem defensywnego współczynnika goli oczekiwanych, St. Pauli ma 6. najlepszy wynik w lidze, a bilans bramkowy (na razie tylko -5), też może być ich sprzymierzeńcem w walce o utrzymanie.
Ale atak do poprawy…
Problemem hamburczyków pozostaje natomiast ofensywa. Trójka „dziewiątek” – Johannes Eggestein, Morgan Guilavogui i Andreas Albers, ma w sumie raptem jednego gola w dorobku i to zdobytego dopiero w 9. kolejce. Ale też nie dlatego, że są aż tak nieskuteczni. Oni nawet nie dochodzą do sytuacji. Guliavogui ma po 10 kolejkach sumaryczne xG na poziomie 1,0, Eggestein 0,9, a Albers 0,5. Nikt nie oczekuje od beniaminka ułożonego ataku pozycyjnego, ale jeśli chcą iść w ślady Unionu czy Heidenheim, to muszą do perfekcji dopracować stałe fragmenty gry i kontry. St. Pauli plasuje się w środku stawki ligowej, jeśli chodzi o odbiory piłki, także te wysokie, ale właśnie tutaj zaczyna się problem tego zespołu. Po odejściu Hartela nie ma w środku nikogo, kto po przejęciu piłki potrafiłby zaprojektować szybki atak na bramkę przeciwnika. Efekt jest taki, że po stratach przeciwników St. Pauli strzeliło w tym sezonie tylko 1 gola – najmniej z całej stawki ligowej. Podobnie marnie wyglądają stałe fragmenty gry, po których St. Pauli nie strzeliło w tym sezonie jeszcze ani jednego gola.
Blessina czeka więc jeszcze sporo pracy, ale jeśli prawdziwa jest teza, że budowę zespołu zaczyna się od ułożenia defensywy, to beniaminek ma już za sobą lwią część roboty. Teraz tylko poszukać w zimie jakościowej „dziewiątki”, popracować nad odpowiednim balansem między grą defensywną, a atakiem i utrzymanie wcale nie będzie takie nierealne.