Sytuacja z Lewandowskim w meczu z Maltą była co najmniej dziwna. Kapitan reprezentacji Polski zapewniał po meczu z Litwą (1:0), że jest zdrowy i czuje się dobrze. Mimo tego nie wybiegł na boisko w pierwszym składzie. Wszedł na murawę w 66. minucie, zmieniając Krzysztofa Piątka. Było wówczas 2:0 dla Polski.
Nad sytuacją pochylił się Mateusz Borek. – Zacznijmy mówić pewne rzeczy wprost. Chciałbym, żeby selekcjoner się do tego odniósł. Trener chciał, żeby Robert Lewandowski wystąpił w pierwszym składzie w meczu z Maltą. Po jednej, drugiej, trzeciej rozmowie Lewandowski zaczął na ławce rezerwowych z założeniem, że ma pomóc, jeśli będzie potrzebny. I kiedy było 2:0, nie weszli na boisko piłkarze, którzy potrzebują minut. A kto wszedł? Robert Lewandowski, który potrzebował goli do śrubowania rekordu – ocenił Borek.
Lewandowski trzy dni później miał zagrać ligowy mecz z Osasuną. Czy kapitan chciał oszczędzać energię na LaLigę? – Robert wszedł na boisko przeciwko Malcie, której zawodnicy nie mieli już siły. Ich obrona to zespół pieśni i tańca. Zastanawia mnie to. Dlaczego nie wszedł młody piłkarz albo Buksa, który przyjechał i pracował przez całe zgrupowanie? – zastanawia się komentator.
– Nie rozumiem, dlaczego kapitan nie zaczął grać od pierwszej minuty. Teoretycznie mogę założyć, że przyjęli z Probierzem, że zagra np. 55 minut z Litwą, a przy stanie 3:0, miał zejść. Potem z Maltą, 3:0, 45 minut, miał zejść. Jeśli ustalili, że nie wchodzi, to czemu jednak pojawił się na boisko? Wyglądało to, jakby się wpuścił sam – dodał Borek.
Po powrocie do Hiszpanii Lewandowski strzelił już trzy gole – jeden z Osasuną (3:0) i dwa z Gironą (4:1).
Całą “Moc Futbolu” możesz obejrzeć poniżej: