Korespondencja z Włoch
MATEUSZ BOREK: Jak się czujesz w Lombardii? W Neapolu pewnie byśmy siedzieli w krótkich rękawkach, a dziś bluza i kurtka…
PIOTR ZIELIŃSKI: Dobrze się tu czujemy z rodziną, nie było powodów z aklimatyzacją.
Zrobiłeś poważną karierę, 97 spotkań w reprezentacji Polski, blisko 400 meczów w Napoli, początek w Interze też na bardzo wysokim poziomie. Dość rzadko śledzę czyjąś karierę od samego początku, więc muszę wrócić do pewnego telefonu z 2010 r, kiedy zadzwonił do mnie Piotrek Świerczewski. Powiedział, że przyszedł do nich na trening w Zagłębiu Lubin pewien chłopak, i jeśli nic się złego nie wydarzy, jak mu nie odbije palma, to ma papiery, by grać w Realu, Barcelonie lub Interze. Po 14 latach wylądowałeś w tym klubie.
Pamiętam tę szatnię Zagłębia jeszcze z Piotrkiem Świerczewskim. Kiedyś odwoził mnie do internatu i mówił, że ma syna w podobnym do mnie wieku. Miło jest słyszeć takie słowa. Cieszę się z tego co osiągnąłem, a wiele jeszcze przede mną.
Ty jako dzieciak miałeś talent tylko do futbolu?
Zawsze piłka była na pierwszym miejscu, ale w podstawówce byłem brany na wszystkie zawody (lekkoatletyka, siatkówka, koszykówka, tenis stołowy) i zawsze się wyróżniałem. Lubię sport. Pasjonuję się też tenisem i zawsze chętnie popykam.
Każdy z nas rodzi się jako prawonożny lub lewonożny. Tu jesteś obunożny. To fenomen genetyczny czy wypracowałeś to?
To zostało wypracowane. Byłem prawonożny. Ta lewa noga przyszła naturalnie. Kiedyś na turnieju były rzuty karne. Podbiegłem do mamy i spytałem, czy mogę strzelić z lewej nogi. Powiedziała: “Czemu nie, spróbuj!”. Udało się i potem częściej tak grałem, aż doszedłem do takiego poziomu jak dzisiaj. Być może ktoś z góry dał taki talent, choć dużo trenowałem. Prawa noga jest bardziej precyzyjna, a w lewej mam więcej siły. Jak podchodzę do wolnego czy karnego, to bardziej naturalnie jest dla mnie uderzyć prawą.
Jakie uczucia towarzyszyły ci w dniu, kiedy zdecydowałeś się jechać do Włoch jako bardzo młody chłopak?
Mieszane, nie wiedziałem, jak to się potoczy. Chciałem zrobić karierę, ale nie miałem pewności. Na szczęście od samego początku koledzy zobaczyli, co potrafię. Aklimatyzacja przebiegła fajnie. Po pół roku w Primaverze zostałem przeniesiony do pierwszej drużyny Udinese.
Ten klub zawsze był inkubatorem talentów. Jak wyglądała twoja pierwsza umowa? To od razu był, jak na polskie realia, “gruby cash”?
To był gruby cash, ale wypłacany w ratach, żeby nie odbiło mi. Rodzice mnie pilnowali. Co miesiąc dostawałem pewną kwotę, a raz na pół roku dużo więcej. Udinese ściągało wielu zawodników, ale ich losy różnie się potoczyły. Na przykład Miguel Medina, z Paragwaju, zapłacili za niego wtedy 5,5 mln euro. Za mnie 100 tys. Teraz tego chłopaka nie ma. Nawet nie wiem, gdzie gra.
Kto oprócz ciebie z tej grupy zrobił karierę?
Bruno Fernandes. Graliśmy razem w Primaverze w Udinese. Wiemy, jakim stał się piłkarzem. Razem “nosiliśmy fortepian”. Miał duży potencjał, nie bał się brać odpowiedzialności na barki. Było za to dwóch, po których spodziewałem się większej kariery: Matej Vydra z Czech i Cristian Battocchio. Mieli ogromne umiejętności. Matej szczególnie: prawa, lewa noga, moc, technika.
Ta ekipa z internatu trzyma się jeszcze razem? Macie kontakt?
Ja dostałem od razu mieszkanie, więc nie miałem przyjemności życia z nimi w internacie. Z kilkoma z nich nadal mam jeszcze kontakt.
Dlaczego ty zawsze w piłce byłeś taki “niepolski”? Czy to tata zafascynowany Brazylią i Portugalią tak cię szkolił?
Na pewno duża w tym zasługa taty. Był moim trenerem w drużynie i ćwiczyliśmy indywidualnie. Miałem też dwóch braci starszych ode mnie, którzy grali w piłkę.
Tata też grał?
Tak, na poziomie 3. ligi. Był środkowym pomocnikiem.
Z tercetu braci Zielińskich to Piotr był najzdolniejszy?
Jeden z braci grał w reprezentacji młodzieżowej z Piszczem i Fabianem. Mówię o najstarszym z nas, Tomku. Doszedł do poziomu 1. ligi. Pohamowały go kontuzje. Ja byłem oczkiem w głowie, miałem najwięcej talentu. Środkowy z nas rozegrał blisko 100 spotkań w Ekstraklasie. Ciężką pracą doszedł do takiego poziomu.
Ci, co znają cię lepiej, mówią, że z tobą można się pośmiać, pożartować. Ci, którzy znają cię z przekazów medialnych mówią, że jesteś introwertyczny. Wyjechałeś do Włoch z Ząbkowic, to była jakby podwójna motywacja?
To rosło u mnie. W Zagłębiu też nie było łatwo, z biegiem czasu stawałem się coraz ważniejszą postacią. Sam wyjazd przebiegł dobrze, bo miałem duże umiejętności. To głównie boisko obroniło mnie.
Domyślam się, że kontakt z trenerem Smudą w Zagłębiu, choć krótki, był dobry. On nie lubi drewniaków, a ty nim nie byłeś…
Jasne, nieprzypadkowo w wieku 15 lat zapraszał mnie na treningi pierwszej drużyny, gdzie byli tacy zawodnicy jak Świerczewski. Potem, jak trener poszedł do reprezentacji, to zaproszeń na treningi ze strony jego następcy, Marka Bajora, było dużo mniej. Później zdecydowaliśmy się na taki krok, by jechać za granicę.
Jako młody chłopak byłeś na testach w Leverkusen. Dlaczego nigdy nie trafiłeś do Bundesligi?
Było bardzo blisko przejścia do Leverkusen. Byłem na dwutygodniowych testach, wypadły bardzo dobrze. Na turnieju byłem, według mnie, najlepszym zawodnikiem, choć statuetki nie dostałem. Wygraliśmy ten turniej. Później dostaliśmy zaproszenie na kolejne dwa tygodnie. Ze strony klubu, a był tam też Rudi Voeller, wszyscy mnie chcieli. Ale byłem młodym chłopakiem, któryś z rodziców musiałby ze mną wyjechać. Nie zdecydowaliśmy się na taki krok.
Po Udinese mamy wypożyczenie do Empoli, a następnie jest okres w Napoli, gdzie jest wielka gwiazda: Marek Hamsik. W Neapolu się zasiedziałeś – długie osiem lat.
To był wspaniały czas. Poznałem mnóstwo świetnych zawodników. Marek był idolem. Dużo się od niego nauczyłem.
Ile miałeś takich konkretnych propozycji z innych lig?
Nazbierałoby się trochę. Były wielkie drużyny…
Bayern był?
Bayernu nie, ale były inne świetne kluby. Ostatecznie wyszło tak, że jestem w Interze i cieszę się z tego, że tak wyszło.
W Polsce wszyscy wiedzą o ofercie z Liverpoolu. Jakie były inne propozycje?
Liverpool, Arsenal, Atletico, Juventus… Zapytania od Barcelony… Lubię Włochy. Jak doszliśmy do Napoli, a dobrze się tam czułem, to trudno mi by było wyrwać się np. do Anglii. Rozważałbym Hiszpanię. Na pierwszym miejscu jednak było to, by kontynuować karierę w Italii. Jestem w Interze, ale Napoli to też wielki klub i gdybym przedłużył tam kontrakt, to też bym był szczęśliwy.
Ty podejmujesz takie decyzje jednoosobowo?
Końcową decyzję podejmuję ja, ale mam też rodzinę i agencję menadżerską. Cieszymy się, że tu trafiliśmy. Dobrze nam się żyje.
Kalkulowałeś kiedyś, że możesz zagrać w tak wielkim klubie jak Inter?
Jestem chłopakiem z Ząbkowic Śląskich, 14-tysięcznego miasteczka. Gdyby ktoś powiedział, że za kilka lat zagram w Interze, to trudno by było sobie to wyobrazić.
Co cię zaskoczyło w Interze? Coś cię zszokowało?
Chyba nie. Organizacja jest tip top. To wielki klub, niczego nie brakuje. Trudne były pierwsze 3-4 dni testowe. Okres przygotowawczy był chyba najcięższy odkąd jestem we Włoszech. Tutaj piłkarz musi mieć wszystko poukładane, ma myśleć tylko o graniu. W klubie jest mnóstwo osób, które się zawodnikiem opiekuje.
Napoli jest duszą tamtego regionu Włoch, nieuporządkowaną fantazją. A tutaj wszystko jest ułożone jak w mediolańskim butiku.
Można to tak porównać. W Napoli to nieco inaczej funkcjonuje. Nie mogę powiedzieć złego słowa na ten klub. Nigdy niczego mi nie brakowało, przez osiem lat nie było żadnych problemów.
Jak dziś wyglądają twoje relacje z prezydentem Napoli De Laurentiisem?
Relacji teraz już nie mamy. Nie dzwonimy, nie piszemy do siebie, ale nie mamy żadnej wojenki.
Ten kontrakt z Interem to był koncertowo rozegrany przez was poker. W Napoli musiałeś rezygnować z całego swojego wizerunku na rzecz klubu. Taki wywiad byłby zapewne niemożliwy.
Tak. Decyzję o sprawach wizerunkowych podjął prezydent. Wydaje mi się, że gdyby to zmienił to i on i zawodnik mogliby więcej zyskać.
Czyli wyjaśnia się tajemnica: dlaczego nie zagrałeś w żadnych poważniejszych reklamach – bo i tak by się nie opłacało.
Tak. Marek Hamsik miał podobnie. Jest największym piłkarzem na Słowacji, może nawet najlepszym sportowcem w tym kraju. Dziś ma tyle reklam, co – przekładając na nasze realia – Robert Lewandowski.
Czyli jak na kadrze płacili Orlen albo InPost, to De Laurentiis też chciał z tego parę groszy?
Nie, było umówione, że ta stawka wpada do kieszeni Zielińskiego.
Zostawiłeś w Neapolu wielu kumpli. Dalej utrzymujecie kontakt?
Tak, z wieloma piłkarzami i pracownikami klubu. Pamiętam, jak mnie szanowali, ja też ich szanowałem, wyrobiłem sobie dużo znajomości.
Najlepszy kumpel z Napoli?
Myślę, że Lobotka, Elmas, Di Lorenzo. A w przeszłości Marek Hamsik i wielu innych. Widziałem się z Jorginho po kilku latach. Koulibaly, Mertens, Pepe Reina…
Szatnia Interu jest hermetyczna czy raczej otwarta?
Bardzo otwarta. Dziękuję im za to, fantastycznie mnie przyjęli. Uśmiechnięci, rozmowni… Familijna atmosfera.
Często jest tak, że jak przychodzi bardzo dobry piłkarz, to zawodnicy z podobnej pozycji się krzywo patrzą…
Trener dobrze rotuje. Każdy ma okazję się pokazać, dać drużynie coś od siebie.
Jakim trenerem jest Simone Inzaghi?
Bardzo dobrym, wymagającym, wprowadza dużo taktyki, potrafi rozszyfrować przeciwnika. Włoska szkoła. Dobrze nam się współpracuje. Rotuje drużyną, ma wielu zawodników, a zadowala każdego. Przy tym jest dobrym człowiekiem.
Surowy tata czy dobry kumpel?
Zależy od okoliczności. Przeważnie kumpel, ale bywa bardzo niezadowolony, nawet jak wygrywamy. Nie owija w bawełnę, mówi prosto w twarz.
Któryś z piłkarzy zrobił na tobie szczególne wrażenie? Czy to raczej ty zrobiłeś na nich?
Jest kilku zawodników z umiejętnościami na najwyższym poziomie. Drużyna jest poukładana, dobrana, każdy wie, co ma robić. Co do moich umiejętności – koledzy wiedzieli z ligi, co potrafię.
Wszedłeś w ten zespół bardzo dobrze, mimo dwóch urazów. Mam wrażenie, że w pierwszych tygodniach w Interze wiesz, że to tak wielka scena, że nie ma czasu na długie wprowadzenie. Od razu musisz być “top”.
Te dwa urazy wyhamowały mój start w Interze. Byłem tylko na ławce, ale moja pozycja rośnie. Reprezentacja mi pomogła, te cztery mecze dużo mi dały. Ten ostatni okres jest najlepszy. Dostaję dużo minut, a wiem, że będzie ich więcej.
Wracając do transferu: kto pierwszy z Interu odezwał się do ciebie?
Trzeba by zapytać menadżera, Bartka Bolka. Z trenerem rozmawiałem pięć dni przed pierwszym treningiem. Prosił, bym trochę pobiegał. Z chłopakami z Interu rozmawiałem już wcześniej w czasie naszych meczów. Były pogłoski, więc dopytywali mnie czy to prawda, czy do nich dołączę.
Pójdźmy w stronę reprezentacji Polski. Niedługo przekroczysz sto spotkań na poziomie reprezentacji. 14 goli, 17 asyst. Czy te liczby cię satysfakcjonują, biorąc pod uwagę liczbę gier.
Mogłoby być trochę więcej i asyst i goli. Były też sytuację, gdzie mogłem się zachować lepiej. Mam 30 lat i mogę ten wynik jeszcze podwoić. Wiem, że mogę dać reprezentacji dużo, ostatnio strzelam bardziej regularnie. Chcę, by te gole dały kadrze wyniki.
Miałeś tłusty październik. Dwie bramki wbite Juventusowi, dwie w reprezentacji…
Do tego trzeba dążyć.
Czasami wydaje mi się, że masz większą przyjemność z asysty niż z bramki. To prawda?
Dla mnie to bez różnicy. Jak strzelę, to jestem zadowolony, z asystą mam podobnie. Liczy się dobro drużyny.
Czy ten wynik jest związany z różnymi pozycjami, na których grałeś?
Niekoniecznie. W samych Włoszech mogłem mieć z 15 bramek więcej. Sytuacji było sporo. Idziemy dalej, jestem w nowym miejscu, udało się już trafić do bramki w prestiżowym meczu. Liczę na to, że goli będzie dużo i że dadzą nam trofea.
Muszę uzyskać jednoznaczną odpowiedź: która pozycja dla ciebie jest optymalna?
Półlewy środkowy pomocnik.
Czyli jak Zizou…
Tak, to moja naturalna pozycja. Ale zakładając, że kogoś jeszcze z tej lewej strony mam. Zdarzało się grać na “szóstce”, choć nie czuję się tam tak komfortowo jak na naturalnej pozycji.
Chciałbyś, by kadra wróciła do grania czwórką z tyłu?
To już jest działka selekcjonera.
Matty Cash powiedział, że Piotrek Zieliński jest najlepszym piłkarzem, z jakim kiedykolwiek grał. To ja zapytam ciebie: czy Matty Cash jest piłkarzem poziomu reprezentacyjnego?
Powiem tak: Bardzo dobrze wygląda w Premier League, ale to nie ja rozsyłam powołania. Ja bym takie wysłał, ale wiemy, że jest selekcjoner, który ma wizję. Jeśli teraz Matty złapał kontuzję, to życzę mu dużo zdrowia. To zawsze miłe, jak dobry zawodnik się tak o mnie wypowiada. To fajny chłopak, ma duże umiejętności i mógłby nam dużo dać.
Byłeś w kadrze Nawałki w 2016 roku na Euro. Zagrałeś 45 minut przeciwko Ukrainie. Miałeś 22 lata, wchodziłeś do reprezentacji. Czy my w ciągu najbliższych dwóch lat jesteśmy w stanie wrócić na ten poziom grania? A może musimy pogodzić z tym, że pewne pokolenie odeszło i że mamy piłkarzy trochę słabszych.
Wierzę w to, że wrócą takie czasy i wierzę, że stać nas na to. Mamy piłkarzy, którzy mają umiejętności na dobrym poziomie. Wiadomo, pewna generacja się skończyła, to była świetna kadra i wszyscy się rozumieli. Teraz rodzi się coś nowego i jest dużo potencjału, by wrócić do czasów trenera Nawałki.
Kacper Urbański to może być nowy Piotrek Zieliński?
Może być. Ma świetne wejście do reprezentacji. Nie boi się grać, jest dobrze wyszkolony technicznie. Dużo nam daje. To już jest duże wzmocnienie kadry.
Z przodu się wszystko zgadza, w środku pola spore bogactwo, ze skrzydłowymi jest trochę gorzej. Ale co zrobić z tym tyłem?
Obrońcy nie są sami na boisku. Cały zespół jest odpowiedzialny za bronienie. Ostatnimi czasy za dużo tracimy, za łatwo. Są pewne mankamenty i musimy je poprawić. W czasach trenera Nawałki obrona była żelazna. Uważam, że teraz też obrońców mamy odpowiednich.
Na jakiej podstawie mamy wierzyć, że w Porto z Portugalią będzie lepiej niż przeciwko nim w Warszawie?
Zobaczymy. Mamy 3-4 dni na to, by się przygotować do tego meczu. Trener dobrał zawodników na to zgrupowanie, na pewno przeanalizowali ten mecz, my wiemy co zrobiliśmy źle. Wiadomo, Portugalia jest świetna, ale my dawaliśmy im za dużo miejsca; byliśmy za mało agresywni. Potrzebna jest walka fizyczna.
Widzę, że jesteś dużym optymistą w sprawie naszego awansu na MŚ 2026.
Nie widzę innej opcji. Nie wiem, z jakiego koszyka będziemy losowani, wydaje mi się, że nie z pierwszego, ale to nas nie skreśla. Nawet jak nie awansujemy bezpośrednio, to jest tez droga barażowa. Stać nas na to by, wygrać taki baraż, co pokazaliśmy ostatnio.
Dalej masz taki chłopięcy entuzjazm do grania w kadrze? Nie myślisz o końcu grania dla reprezentacji?
Zdecydowanie nie. Widzę, że coś się rodzi w tej drużynie i czekam z niecierpliwością na zgrupowanie. Stworzyliśmy fajną grupę, chcemy się dostać na MŚ i dobrze się zaprezentować. Meczami w Lidze Narodów musimy doszlifować pewne sprawy.
Ostatnio zakładałeś opaskę kapitańską. Nie wiem, czy dobrze zarejestrowałem, ale jak Robert wszedł na boisko, to nie oddałeś mu jej…
Za daleko byliśmy od siebie… Ale potem, jak biegł blisko mnie, to mu oddałem.
Lubisz być kapitanem?
To wielki zaszczyt, ale i odpowiedzialność.
Zieliński jako kapitan jest głośny?
W szatni nie mam tak, że przemawiam i motywuję drużynę. Są inni. Ale już na boisku potrafię gadać, podpowiadać i tak dalej. W szatni nie lubię pompowania. Nie muszę krzyczeć, by się naładować.
Wybór kolejnych kapitanów – kto za tym stał? Trener czy rada drużyny?
To było oparte na liczbie występów reprezentacyjnych.
Przeżyłeś wielu trenerów kadry. Czym wyróżnia się Michał Probierz na tle swoich poprzedników? Na czym polega inna specyfika jego pracy?
Trener Probierz dużo rozmawia z zawodnikami. Jest bardzo fajnym trenerem. Poświęca czas każdemu, wszystkich trzyma pod prądem. Dobrze prowadzi tę reprezentację, idzie to w dobrym kierunku. Kontaktuje się z nami, dużo analizuje, zawsze jest przygotowany.
A granie na “szóstce” skonsultował z tobą?
Tak, oczywiście. Przecież nie powiem trenerowi, że ja nie chcę tam grać. Wiem, że był problem z tą pozycją i przyjąłem to, zagrałem. Z trenerem mam dobry kontakt, atmosfera też jest w porządku. Trzeba to tylko przełożyć na wyniki.
Spytam jeszcze o rzuty wolne. Mam wrażenie, że mamy problem z bezpośrednimi golami z tych stałych fragmentów. Czy to się zgadza?
Tak. Nawet jeśli chodzi o moje gole z wolnych, to chyba trzeba by było cofnąć się do San Marino. To swoją drogą chyba mój jedyny gol bezpośrednio z wolnego, a umiem je wykonywać. Niewiele brakowało z Austrią podczas mistrzostw Europy. Mamy egzekutorów: Sebę Szymańskiego, Lewego, mnie, Kubę Modera, Milika… Jest to coś, co może nam przynieść bramki.
Wyliczyłeś sobie, ile strzeliłeś goli z wolnego w klubie?
Tak.
Ile?
Zero.
Jak to jest możliwe?
Nie wiem. Na poziomie Primavery strzelałem systematycznie. W Napoli przede mną do wykonywania byli Insigne, Mertens. Im wpadało, więc sam okazji miałem mniej.
Ludzie w Polsce zastanawiali się dlaczego Zieliński nie wykonywał karnego w meczu z Arsenalem. Myślę, że znam odpowiedź. Hakan Calhanoglu w Interze wykonywał 19 karnych i 19 strzelił…
Hakan przeważnie strzela w prawy róg bramkarza. Teraz mówi, że patrzy na bramkarza, więc coś zmienił. On strzelił 19, ja miałem dwa, dwa strzeliłem. Jeśli on nie odda mi piłki, to on będzie wykonawcą rzutów karnych.
Czy wrócisz po karierze pomieszkać do Polski?
Taki jest plan. Chcę się wybudować w Polsce i tam mieszkać, a przy okazji mieć swoje nieruchomości tu, we Włoszech.
Jesteś obywatelem Włoch.
Tak.
Co trzeba zrobić, by dostać paszport?
Zdać egzamin. Nie był on łatwy, nikt mi nie podpowiadał, ale pomocy nie potrzebowałem, bo dobrze opanowałem język.
Ty posługujesz się dialektem neapolitańskim?
Zdarzało się, ale to raczej dla beki.
A jak brzmi twój akcent na tle szatni Interu?
W Napoli dialektem posługiwali się nieliczni: Insigne i osoby, które tu pracowały. Reszta mówiła normalnie, prostym włoskim. Wielu zawodników komunikowało się po angielsku. W Interze też tak jest, ale po włosku potrafią się dogadać.
Życzymy ci dobrego czasu w Interze. Myślę, że nie każdy kibic zdaje sobie sprawę, jak wielki to klub.
Pamiętam, gdy Inter ostatni raz sięgał po Ligę Mistrzów. Chcemy zdobywać trofea. Liczę na to, że gdy spotkamy się następnym razem, będę miał coś nowego w gablocie.