Borek: Czas zacząć rozliczać Nikoliciusa
Widzew Łódź w ostatnich sześciu meczach zaliczył bilans jednego zwycięstwa, jednego remisu i aż czterech porażek. Przy inwestycjach, jakie władze klubu poczyniły w letnim okienku transferowym, rezultaty te są maksymalnie rozczarowujące. Spodziewano się walki o najwyższe cele, gdy klub zajmuje aktualnie dziesiąte miejsce w lidze i jest pogrążony w chaosie. Spora część sprowadzonych zawodników wciąż nie zaaklimatyzowała się w drużynie. Mateusz Borek podczas Mocy Futbolu w ostrych słowach podsumował to, co dzieje się wewnątrz Widzewa.
— Prawda jest taka, że Widzew zainwestował kilka milionów euro i oddał władzę absolutną Nikolicusowi. Nachodzi teraz najwyższy czas, by zacząć rozliczać nie tylko tych poszczególnych zawodników, ale przede wszystkim człowieka, który jest architektem tego projektu. Jeszcze raz, chciałbym by to wybrzmiało bez emocji. Dla mnie zarządzanie pozycją bramkarza i transferami na tej pozycji w Widzewie Łódź jest absurdalne. Absurdalne.
— Jeśli ktoś po blisko pięćdziesięciu rozegranych meczach w tym klubie, wiosną 2025 roku, nie miał już przekonania do Rafała Gikiewicza, to powinien klub zaprosić go na kolację, uścisnąć rękę, powiedzieć: “Słuchaj, było na początku fantastycznie, potem trochę gorzej, dałeś jakiś impuls w szatni”. Dzisiaj pewnie Giki by wpadał na lożę, by kibicować Widzewowi. Jednak postanowiono przedłużyć z nim kontrakt.
Widzew ma problem z pozycją bramkarza
— Dostał Gikiewicz komunikat od trenera Sopicia, że wygrał rywalizację podczas okresu przygotowawczego. Popełnił błąd w drugiej kolejce przy jednej bramce, przy drugim trafieniu wielbłąd popełnił Żyro. Pozostawiono Żyro w składzie, a Gikiewicza poświęcono i spalono na stosie. Ale w międzyczasie Widzew wyciąga z Legii Kikolskiego, płaci za niego kilkaset tysięcy euro. To młodzieżowy reprezentant Polski, chłopak wchodzi do bramki na pięć kolejek. Ani nie broni spektakularnie, ani dramatycznie. W tym czasie kupiony, za kolejne kilkaset tysięcy, jeśli nie milion, jest kolejny bramkarz. I wczoraj mamy dwa jego babole – kontynuował Mateusz Borek.
— Co teraz? Gikiewicza nie ma, bo spadł w hierarchii za juniora. Kikolskiemu zabrano całkowicie pewność siebie. Pytanie teraz brzmi, czy to decyzja trenera, czy dyrektora sportowego – bo ja odnoszę wrażenie, że połowa tych decyzji personalnych jest podejmowana przez Litwina, a nie szkoleniowca. Fakty są takie, że wydano mnóstwo pieniędzy, a ta drużyna jest po prostu totalnie przeciętna. Robi proste błędy i nie mam przekonania, że te ruchy znacznie wzmocniły ten zespół. Jak ja patrzę na takiego piłkarza jak Selahi i słyszę, że on zarabia prawie 50 tysięcy euro miesięcznie, że to miał być Busquets, to ja się zastanawiam, o co chodzi. Po co nam tacy piłkarze są potrzebni w lidze?
— Ja się zastanawiam, kiedy bardzo spokojny i pragmatyczny Robert Dobrzycki się wkurzy. Kiedy nadejdzie ten czas, gdy powie “pas” i nastąpią konkretne cięcia. Bo tak jak mówię – można czepiać się poszczególnych zawodników, ale jest jakiś szef tego całego zamieszania i tego nowego projektu. I to on bierze odpowiedzialność za kształt zespołu, poszczególne ruchy i decyzje. Być może robię robię lekką krzywdę trenerowi Czubakowi, ale mam wrażenie, że część tych decyzji, to są decyzje z gabinetu, a nie boiska.
Teraz Widzew Łódź przygotowuje się do wyjazdowego meczu z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza w ramach 1/32 finału Pucharu Polski (24.09). W lidze kolejnym rywalem RTS-u będzie Raków Częstochowa (28.09).