Zaufanie Maldiniego
Dzień przed Wigilią w 2020 roku Rossoneri zmierzyli się na San Siro z Lazio, które pokonali 3:2. Jedną z bramek zdobył właśnie Theo, a wykonał po niej symboliczny gest rozmowy telefonicznej. To była uszczypliwość w kierunku Deschampsa, który mimo coraz lepiej poczynającego sobie Francuza ani myślał umożliwić mu debiut w kadrze.
Na konferencjach prasowych trener wręcz próbował przekazać, że ten Hernandez… wcale nie jest takim kozakiem jak go malują. I wokół są inni. – Mamy Digne i nieodpowiednim byłoby skreślać go tylko dlatego, że gra w mniej medialnym klubie niż Milan – mówił szkoleniowiec o swoim zawodniku, który wówczas występował w Evertonie.
Ale i on z czasem musiał przestać udawać, że Theo nie istnieje. Bo kiedy latem 2019 roku lewy obrońca przeniósł się na San Siro z Realu Madryt za ponad 20 milionów euro, wielu pukało się w czoło. Powszechnie twierdzono, że Milan ma dużo większe problemy niż lewa strona defensywy i wzmacnianie tej pozycji za grube pieniądze jest zwyczajnie niepotrzebne.
Inne zdania był Paolo Maldini, który osobiście spotkał się z piłkarzem na Ibizie, by dogadać warunki kontraktu. Pomiędzy legendą futbolu a aspirującym do gry na wysokim poziomie Theo od razu wywiązała się mocna relacja. W kolejnych latach Francuz niejednokrotnie podkreślał, że Maldini nie był dla niego tylko przełożonym, ale wręcz piłkarskim ojcem, na którym zawsze mógł polegać.
Dzieciństwo w biedzie
No właśnie – ojcem. Tego biologicznego w życiu Theo oraz brata piłkarza Milanu, Lucasa, zabrakło. Mężczyzna zostawił swoją rodzinę i się nią nie interesował, a cały trud wychowania na swoje barki wzięła matka. Z młodymi chłopcami wyemigrowała z Marsylii do Hiszpanii, gdzie bracia mogli stawiać pierwsze kroki w futbolu i udeptać sobie ścieżki do wielkich karier.
Laurence, matka „piłkarskich” braci, w wywiadzie udzielonym w 2021 roku „L’Equipe” tak wspominała koleje losu, przez które musiała przejść wraz z synami. – Theo i Lucas bardzo się nacierpieli z powodu ojca. Pewnego ranka przyszła policja i zabrała nam wszystko mówiąc, że ojciec chłopaków narobił wielu długów i nie miał z czego spłacić. Tygodniami żyliśmy w malutkim pokoju w skromnym hoteliku, nie mieliśmy praktycznie niczego – opowiadała kobieta.
Sam Theo o ojcu wspomina niechętnie, a jeśli już – lakonicznie i stanowczo. Podczas jednego z wywiadów udzielonego francuskim mediom, piłkarz zaznaczył krótki i wymownie: – Jeżeli ktoś porzuca matkę z dziećmi to nie zasługuje nawet na to, żeby o nim wspomnieć.
Przez trudy do gwiazd
Minęły lata, a bracia Lucas i Theo z wielkiej biedy przedostali się na największe piłkarskie areny. Młodszy z rodzeństwa swoje miejsce odnalazł w Milanie, gdzie od pierwszych dni nie tylko zachwycał swoim poziomem sportowym, który stale rósł, ale też spotykał się z wielką miłością kibiców. Motor napędowy lewej flanki odradzających się Rossonerich stał się bożyszczem tłumów i prawdziwym symbolem drużyny prowadzonej przez Stefano Piolego.
Od samego początku swojego pobytu we Włoszech piłkarz nie miał żadnych problemów z grą ofensywną – strzelał gole, asystował, siał postrach w defensywach kolejnych rywali. Musiał się jednak podciągnąć w obronie, co z roku na rok w Italii wychodziło mu coraz lepiej.
Rozwój Theo szedł w parze z rozwojem Milanu. Najpierw awans do Ligi Europy, potem powrót do Ligi Mistrzów, wreszcie mistrzostwo Włoch. W tym najlepszym dla Rossonerich w ostatnich latach sezonie – 2021/2022 – największym symbolem sukcesu jest właśnie bramka Francuza.
W przedostatniej kolejce Serie A mediolańczycy prowadzili na San Siro z Atalantą Bergamo 1:0, były już końcowe minuty. Wtem pędziwiatr z Marsylii postanowił przebiec z piłką całe boisko, ominąć pół drużyny rywali i w szokujący sposób niemal przypieczętować tytuł, który ostatecznie w klubowej gablocie wylądował tydzień później.
Theo rozkochiwał kibiców Milanu regularnie coraz mocniej, a w tamtych czasach – gdy Rossoneri sięgali po mistrzostwo – całą społeczność doprowadzał już absolutnie do pozytywnego szaleństwa. W kilka lat z piłkarza z drugiego szeregu stał się absolutnym idolem w społeczności fanów jednego z największych klubów świata.
Upragnione powołanie
I oczywiście w międzyczasie wdrapał się wreszcie do reprezentacji Francji. Zadebiutował w niej we wrześniu 2021 w wygranym meczu eliminacji mistrzostw świata z Finlandią, ale pierwsze show dał miesiąc później. Francja wygrała na San Siro Ligę Narodów, a Theo najpierw strzelił gola z Belgią, a potem zanotował asystę z Hiszpanią.
Deschamps już nigdy więcej nie kwestionował przydatności lewego obrońcy dla swojego zespołu, a kiedy tylko piłkarz był zdrowy – grał regularnie. Zdobył bramkę między innymi w wygranym 2:0 półfinale poprzedniego mundialu z Marokiem, wystąpił także w finale z Argentyną.
Theo poczynił także gigantyczne kroki w życiu osobistym. W kwietniu 2022 roku został ojcem – na świat przyszedł jego syn, Theo Junior. Matką chłopczyka jest ukochana piłkarza, włoska influencerka Zoe Cristofoli. I kto wie czy to właśnie jej kibice Milanu nie zawdzięczają, że mimo uznanej marki i często świetnej formy Francuz w dalszym ciągu występuje w ekipie Rossonerich, a nie trafił do którejś z drużyn z jeszcze węższego topu, z którymi jest regularnie łączony.
Francuz w Milanie ma wszystko – pozycję w zespole będąc często jego kapitanem, uwielbienie fanów odbierających go za absolutną gwiazdę, wreszcie jeden z najwyższych kontraktów w drużynie. Choć tu trzeba postawić gwiazdkę, bo obecna umowa gwarantuje mu około 4,5 mln euro netto rocznie, co na warunki wypłat chociażby klubów z Anglii nie brzmi jako kwota, z której przelicytowaniem ktokolwiek miałby większe problemy.
Dylematy na przyszłość
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Theo w Mediolanie i ogółem Serie A pod wieloma względami po prostu przeszedł grę. Trudno sobie wyobrazić, że będzie we Włoszech jeszcze bardziej uznanym piłkarzem – mimo różnych zwyżek i obniżek formy zawsze jest uważany za czołowego gracza ligi. Natomiast drużynowo Rossoneri mogą marzyć, aby ponownie włączyć się do walki o mistrzostwo, ale regularna rywalizacja na przykład o triumf w Lidze Mistrzów brzmi już jako coś na tę chwilę nieosiągalnego.
Czy zatem Francuz podpisując kontrakt z którymś z absolutnie topowych klubów – a tego lata mocno łączony jest chociażby z Bayernem Monachium – zyskałby szansę na walkę o wyższe cele? Prawdopodobnie tak, a zwłaszcza, że ma 26 lat i znajduje się w wieku wręcz idealnym, aby osiągnąć szczyt formy.
Czy jednak z drugiej strony ma też sporo do stracenia? Na pewno, bo status gwiazdy w Milanie, uwielbienie kibiców i dobrze urządzone życie nad rajskim jeziorem Como, gdzie piłkarz mieszka z rodziną, to aspekty, które także należy docenić.
Przed Euro lewy obrońca Francji wymienił w pewien sposób ogień z dyrektorem Rossonerich, Zlatanem Ibrahimoviciem, który do niedawna był jego kolegą z boiska. Szwed stwierdził, że Theo „na pewno zostanie” w zespole, Theo odparł, że „zobaczymy po mistrzostwach”.
Naprzeciw kumpla
W każdym razie bez względu na to, jaka będzie przyszłość Francuza, w Milanie już zdążył zapisać się złotymi zgłoskami. W reprezentacji z kolei poluje na złoty medal Euro, choć na koncie ma już dwa inne mimo raptem niespełna trzyletniego stażu w kadrze – za triumf w Lidze Narodów i wicemistrzostwo świata.
Podobnie jak cała Francja, Theo podczas trwającego turnieju wydaje się lekko „przykurzony”. Zwłaszcza w ofensywie, bo w obronie choćby w 1/8 finału z Belgią potrafił nam zaprezentować akcję, która była i efektowna, i kluczowa dla losów spotkania. W fantastyczny sposób powstrzymał rywala przed trafieniem do bramki Trójkolorowych.
W piątkowy wieczór piłkarz Milanu stanie naprzeciwko Portugalii, w barwach której prawdopodobnie zagra Rafael Leao, a więc jego kompan z lewej flanki Rossonerich. Tym razem panowie staną po przeciwnej stronie barykady i samego boiska.
A kto z nich będzie mógł rzucić docinkę na powakacyjnym spotkaniu w Milanello, to już zadecydują losy spotkania na stadionie w Hamburgu.