Była 5. minuta meczu, gdy Toni Kroos świetnym wślizgiem wybił piłkę spod nóg Roberta Lewandowskiego. Okazała się to jednak nieco pechowa interwencja, bo chwilę później z rożnego dośrodkował Raphinha, a Anders Christiansen wykorzystał błąd Andrija Łunina i głową strzelił gola. Stracona bramka tylko pobudziła Real do lepszej gry.
Nie minął kwadrans a gospodarze wyrównali po strzale Viniciusa Juniora z rzutu karnego. W 28. minucie piłkarze i kibice Barcelony przeżyli emocjonalny rollercoaster. Już chcieli zacząć świętowanie bramki Lamine’a Yamala, ale sędzia nie uznał jednak gola. Stwierdził, że piłka po strzale 16-latka wcale nie przekroczyła linii bramkowej. Tego nie jesteśmy stuprocentowo pewni, bo w La Liga nie ma technologii goal-line.
Wiemy za to, że dostanie się nie tylko hiszpańskiej federacji za jej skąpość (koszt uruchomienia systemu goal-line to ok. czterech milionów euro), ale i Lewandowskiemu za jego – łagodnie pisząc – dyskretny występ. W niedawnym starciu z PSG (1:4) Polak też nie strzelił gola, ale przynajmniej zostawił na boisku kawał serca. Grał wówczas tak, jakby chciał udowodnić, że napastnika chwalić można nie tylko rozliczając go z bramek.
Lewandowski tylko bezradnie rozkładał ręce
W Madrycie był jednak bezbarwny i druga połowa wcale tego nie zmieniła. Najlepszą, i właściwie jedyną, okazję miał w 61. minucie, gdy nie udało mu się przelobować Łunina, choć nie była to zbyt klarowna sytuacja. 120 sekund później Lewandowski tylko bezradnie rozkładał ręce, kiwając głową z niedowierzeniem, gdy w dogodnej okazji nie podał mu Ferran Torres, samemu marnując świetną sytuację.
Ale czy można się dziwić Hiszpanowi, że zlekceważył niepilnowanego Polaka?
Nie do końca. Po 64 minutach niedzielnego El Clasico, bo tylko tyle rozegrał Lewandowski, nie można było za nic pochwalić kapitana reprezentacji Polski. Nie dość, że 35-latek nie oddał żadnego celnego strzału, nie zanotował też żadnego błyskotliwego podania, ani nie miał żadnego udanego dryblingu. Ba! Trudno było go pochwalić za nieustępliwą walkę, bo wygrał zaledwie cztery pojedynki, czyli ponad trzy razy mniej niż kilka dni temu w LM przeciwko PSG.
Zejście w takim momencie to policzek od Xaviego. Trener Barcy pewnie nie żałował swej decyzji, ponieważ już w 68. minucie jego drużyna wyszła na prowadzenie 2:1 po golu Fermina Lopeza. Chwilę później wyrównał Lucas Vazquez. W doliczonym czasie gry zwycięstwo 3:2 Realowi zapewnił niesamowity Jude Bellingham, autor 18 bramek w tym sezonie. Ale wróćmy jeszcze na moment do Lewandowskiego.
Koniec sezonu dla Barcy. Lewandowskiemu została ostatnia misja
Choć do zakończenia rozgrywek pozostało sześć kolejek, to sezon dla Barcelony się już praktycznie skończył. Trudno wyobrazić sobie, by Real Madryt roztrwonił jedenaście (!) punktów przewagi nad zespołem Xaviego. Zespołem, który przecież już się pożegnał z LM oraz z Pucharem Króla. Tylko wciąż Lewandowski ma o co grać.
RL9 ma na swoim koncie 13 ligowych goli, czyli pięć mniej od Bellinghama i napastnika Girony Artema Dowbyka, którzy są liderami klasyfikacji strzelców. Doścignąć ich będzie Polakowi niezwykle trudno, ale to chyba ostatnie, co może go jeszcze motywować. Przynajmniej do połowy czerwca, gdy rozpocznie się Euro.
Robert Lewandowski przeciwko Realowi w liczbach:
Rozegrane minuty: 64
Bramki: 0
Asysty: 0
Strzały (Celne): 2(0)
Kontakty z piłką: 25
Podania (Celne): 18(15)
Kluczowe podania: 0
Próby dryblingu (udane): 0
Pojedynki (wygrane): 5(2)
Pojedynki w powietrzu (wygrane): 2(2)
Faule: 2
Sfaulowany: 1
[źródło: SofaScore]