HomePiłka nożnaBorzęcki: To byłoby coś: Czy Bayern pożegna trenera, który wygra Ligę Mistrzów?

Borzęcki: To byłoby coś: Czy Bayern pożegna trenera, który wygra Ligę Mistrzów?

Źródło: Własne

Aktualizacja:

W lidze Bayern się męczy, na pięć kolejek przed końcem sezonu stracił szansę na obronę mistrzostwa, a seria złych wyników zaowocowała tym, że od kilku tygodni zwolnienie Thomasa Tuchela jest przesądzone. W maju może zrobić się niezręcznie, bo trudno wykluczyć scenariusz, w którym działacze żegnają trenera podnoszącego puchar LM.

Bayern - Arsenal

Bayern – Arsenal. Fot. Fot Daniela Porcelli/SPP/SIPA USA/PressFocus

DWIE TWARZE BAYERNU

Po wtorkowym zwycięstwie Borussii Dortmund w meczu z Atletico Madryt Tomek Urban pisał, że Borussia jest jak jej barwy – czarna w lidze i żółta w Europie. Właściwie to samo – podmieniając oczywiście kolor – można by więc napisać o Bayernie. Monachijczycy rozgrywają przecież najgorszy sezon od kilkunastu lat, w ubiegły weekend jasne stało się, że ich 11-letnia hegemonia zostanie przerwana i samo w sobie nie byłoby to pewnie nawet niczym strasznym, każda seria musi się w końcu kiedyś skończyć. Mało kto spodziewał się chyba jednak, że kiedy już najbardziej utytułowanemu niemieckiemu klubowi uda się odebrać mistrzowską paterę, to nie w ramach pokojowego przekazania a brutalnej kradzieży. Na pięć kolejek przed końcem sezonu Bayer Leverkusen ma aż 16 punktów przewagi nad wiceliderem, a w Monachium powinni się właściwie zacząć zastanawiać, czy uda się w ogóle utrzymać drugą pozycję w tabeli (aktualnie identyczna liczba punktów co trzeci VfB Stuttgart).

Na przestrzeni ostatnich miesięcy zespół Tuchela przeplata więc wpadki ligowe ze skuteczną grą w Europie. Wprawdzie już w fazie grupowej miał problemy i nawet mecze z Galatasaray czy Kopenhagą wyglądały bardzo niepokojąco, ale ostatecznie przecież awansował do fazy pucharowej z pięcioma zwycięstwami i remisem w dorobku. Wiosnę zaczął zresztą od wpadki, przegrywając na wyjeździe z Lazio 0:1, ale w meczu domowym odrobił straty i w końcu zagrał tak, jak na Bayern przystało – ofensywnie, widowiskowo, z łatwością kreując sobie okazje strzeleckie i zamieniając je na bramki.

ZDEMOTYWOWANI I ZNIECHĘCENI

Do dwumeczu z Arsenalem trudno było jednak podchodzić z optymizmem. Przecież dopiero co Bayern w kompromitującym stylu przegrał u siebie prestiżowy mecz z Borussią Dortmund i wyjazdowe starcie z beniaminkiem z Heidenheim. Nie chodzi nawet o same wyniki, ale o postawę drużyny. W obu tych spotkaniach – nie po raz pierwszy zresztą w tym sezonie – piłkarze na murawie wyglądali na kompletnie zniechęconych i pozbawionych życia. Można to oczywiście tłumaczyć tym, że stracili już nadzieję na dogonienie Bayeru Leverkusen, ale to w końcu Bayern – 32-krotny mistrz Bundesligi, który na każdym kroku pokazuje jak jest dumny i wielki. W tym klubie można znieść nawet porażkę, ale nigdy nie można akceptować spuszczonej głowy. Nawet jeśli bez punktów, to zawsze z wypiętą klatką piersiową i podniesionym podbródkiem.

Tym bardziej dziwiła więc postawa zespołu. Piłkarze zdawali się mieć w nosie, czy skończą sezon z kilkoma punktami więcej czy mniej, na obrażonego i nabzdyczonego przy linii wyglądał też Tuchel. Właściwie od momentu ogłoszenia rozstania z nim po tym sezonie zachowywał się w swojej strefie inaczej – z rzadko żywiołowo reagował, był raczej ospały i apatyczny. Nawet kiedy jeszcze jego drużyna miała matematyczne szanse na zdobycie mistrzostwa, on przed kamerami – po meczu z BVB – tylko wzruszył ramionami i prychnął, że jest już pozamiatane.

SIŁA KONTRATAKÓW

O tyle trudniej jest więc zrozumieć to, co wydarzyło się w dwumeczu z Arsenalem. Nagle Bayern znów zaczął wyglądać jak drużyna, piłkarzom zaczęło się chcieć, a trener stworzył taki plan taktyczny, który pozwolił wyeliminować czołową angielską drużynę. Niezwykle udany był zwłaszcza rewanż – może już nie tak atrakcyjny i seksowny dla kibica jak pierwszy mecz w Londynie, ale rozegrany na zasadach Tuchela. Nie jesteśmy wprawdzie przyzwyczajeni do monachijskiej drużyny ustawionej nisko na swojej połowie, dbającej przede wszystkim o czyste konto Manuela Neuera (58. w karierze, najlepszy wynik w historii rozgrywek) i szukającej okazji do wyprowadzenia kontrataku. Ten jeden – przesądzający o losach rywalizacji – udało się zmontować dopiero po godzinie gry, gdy przestawiony z prawej obrony na lewą Noussair Mazraoui odebrał piłkę i rozpoczął akcję, a przestawiony ze środka pomocy na prawą obronę Joshua Kimmich skończył go po pięknym dośrodkowaniu Raphaela Guerreiro.

Jest więc w Bayernie coś z Borussii Dortmund. Obie drużyny w lidze spisują się w tym sezonie kiepsko, grają poniżej oczekiwań i zakończą pewnie rozgrywki na pozycji, która zostanie odebrana z powszechnym rozczarowaniem. W Lidze Mistrzów wygląda to jednak zupełnie inaczej – obie dotarły do półfinału, co po raz ostatni przydarzyło się w 2013 roku, gdy Bawarczycy mierzyli się w nim z Realem Madryt, a dortmundczycy z Barceloną. Z czego może więc wynikać taka dysproporcja? Być może z podejścia taktycznego obu szkoleniowców. Zarówno Tuchel jak i Terzić lepiej czują się w piłkę reaktywnej, ich naturalnym środowiskiem jest w ostatnim czasie ustawianie drużyny w niskim bloku i szukanie okazji do kontrataków. W Bundeslidze o to trudno – z uwagi na klasę obu zespołów rywale często oddają im piłkę, zmuszając do konstruowania akcji pozycyjnych. Te – poza niewieloma wyjątkami – sprawiają im z kolei trudność, co w tej edycji rozgrywek przekłada się na osiągnięcia wynikowe.

Może więc przygoda Thomasa Tuchela z Bayernem – dotychczas naznaczona głównie potknięciami i blamażami – zakończyć się w sposób zupełnie nieoczekiwany. Tylko trzy mecze dzielą w końcu ten zespół od zwycięstwa w Lidze Mistrzów i choć oczywiście nie będzie o to łatwo, to jednak może dojść w maju do niezłego paradoksu. Otóż klub – mimo wszystko z pewną ulgą – musiałby pożegnać szkoleniowca, który dałby mu siódmy w historii uszaty puchar.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Kolejna porażka ekipy Ronaldo. Al-Nassr pogrążone przez znanego piłkarza
Mraz zachwycił i ukąsił byłą drużynę. Motor pokonał Zagłębie!
Termalica zlała Kotwicę! Grad goli w Kołobrzegu [WIDEO]
Inter musi zastąpić gwiazdę na mecz z Hellasem! Zieliński może skorzystać
Ancelotti przeczuwał problemy. Zarząd Realu się nie posłuchał
Widzew chce wzmocnić obronę. Ten gracz jest na ich liście
Messi ma nowego trenera. Legenda obejmie Inter Miami
Papszun zabrał głos w sprawie niesłusznego karnego. Tego nie rozumie
Real Madryt ma problem. Mieszkańcy nie wytrzymują. “Tak się nie da żyć”
Jonathan Junior szybko znajdzie klub? Duże zainteresowanie napastnikiem