Lech nie musi się obawiać Arnautovicia
Lech Poznań ma przed sobą rewanżowe starcie z islandzkim Breidablik w drugiej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu Kolejorz pokonał rywala 7:1. Wydaje się więc, że kwestia awansu jest już przesądzona. Jeśli nie stanie się coś nieoczekiwanego, podopieczni Nielsa Frederiksena zagrają ze zwycięzcą dwumeczu Crvena Zvezda Belgrad – Lincoln Red Imps. Serbom udało się wywieźć skromną wygraną z Gibraltaru.
Choć faworytem starć Lech – Crvena jest serbski gigant, Veljko Nikitović przekonuje, że wysłannicy klubu są pod wrażeniem gry Kolejorza.
– Po losowaniu w Belgradzie otwierali szampany. Wszyscy mówili, że to dobre losowanie dla Crvenej. Po meczach z Breidablikiem i Lechią dowodzący już wiedzą, że to będzie bardzo ciężka potyczka. Mieli swoich wysłanników na meczach w Poznaniu i w Gdańsku. Mam znajomych, którzy są blisko Crvenej Zvezdy, Serbowie są pełni obaw przed tym dwumeczem. Trzeba popatrzeć na poprzedni sezon i linię obrony. Razem z bramkarzem jest tam czterech nowych zawodników. Trener Milojević stawia na dobrą grę w obronie, ale uważam, że Crvena będzie miała duży problem. Na Gibraltarze linia obrony nie była pewna – powiedział dyrektor sportowy Arki Gdynia w programie Kanału Sportowego.
Kibicom Lecha mógł za to zaimponować transfer Marko Arnautovicia, który ostatnio grał w Interze Mediolan. Nikitović twierdzi jednak, że reprezentant Austrii prawdopodobnie nie zagra w pierwszym meczu obu drużyn.
– Jako wielki kibic Crvenej Zvezdy uważam, że oni nie rzucą się na Lecha. Będą grali uważnie. Do tej gry nadaje się Cherif Ndiaye, a Marko na dziś nie jest gotowy, by spełnić te wszystkie wymogi trenera Milojevicia – przynajmniej w pierwszym meczu. Wydaje się, że podpisanie kontraktu z Arnautoviciem to też chwyt marketingowy. Główni dowodzący liczą na to, że dzięki niemu publiczność zacznie wracać na stadion – podsumował.
Cały program Kanału Sportowego do obejrzenia poniżej.