HomePiłka nożnaGutka: Kierunek Anglia? Sprawdzamy, gdzie Arkadiusz Milik pasowałby najbardziej

Gutka: Kierunek Anglia? Sprawdzamy, gdzie Arkadiusz Milik pasowałby najbardziej

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Wojciech Szczęsny nie jest jedynym polskim piłkarzem, którego próbuje wypchnąć Juventus. Coraz więcej wskazuje na to, że Turyn opuści także Arkadiusz Milik, a w grę wchodzą przenosiny do Premier League. Analizujemy, które kluby łączone z naszym napastnikiem byłyby dla niego najkorzystniejszym wyborem.

Arkadiusz Milik

2XBD8HM Udine, Italy. 12th June, 2024. Udine, Italy: Juventus's Arkadiusz Milik portrait during Udinese Calcio vs Juventus FC (portraits archive), Italian soccer Serie A match in Udine, Italy, August 20 2023 (Credit Image: © Ettore Griffoni/IPA via Credit: Zuma Press/Alamy Live News

Milik łączony z angielskimi klubami

W ostatnich latach można było przekonać się o tym, jak chodliwym towarem na piłkarskim rynku są środkowi napastnicy. U niektórych – patrz: Krzysztof Piątek lub Luka Jović – wystarczył jeden bardzo udany sezon, by zapracować na drogi transfer, bo zapotrzebowanie na „dziewiątki” jest tak duże, że warto było podjąć ryzyko. Podane dwa przykłady przenosin do Milanu i Realu Madryt nie są tymi udanymi, co nie zmienia faktu, że wciąż obiecujący napastnicy kosztują dużo i są rozchwytywani.

W tym szaleństwie jest jednak miejsce na promocje, a taką może okazać się Arkadiusz Milik. Polak skończył niedawno 30 lat, więc najwięksi nie będą się o niego zabijać i cena też nie jest wygórowana. Od dawna słychać, że dla Milika nie ma już miejsca w Juventusie i że dałoby się go wyciągnąć za kwotę rzędu 7-10 milionów euro. Naszego reprezentanta łączy się z kilkoma klubami Premier League, gdzie w ostatnich latach pozycja numer dziewięć przeżywa prawdziwy renesans, a nadal nie brakuje klubów, w których zawodnik o takich umiejętnościach mógłby się przydać.

Na liście zainteresowanych były wymieniane Newcastle, Everton, Brentford i West Ham. Ten ostatni klub można chyba jednak powoli wykreślać, bo nowy menedżer Młotów Julen Lopetegui bardzo chce sprowadzić Niclasa Füllkruga i jest tego bliski. Pozostałe kluby to nadal realne opcje, więc warto przeanalizować, jak Milik by do nich pasował.

Newcastle – ustalone miejsce w szeregu

Spośród tych marek Newcastle wydaje się najciekawszą i to dziś klub, który walczy o najwyższe cele z wymienionego grona. Poprzedni sezon Sroki skończyły na siódmej pozycji i nie zagrają w europejskich pucharach, bo FA Cup zdobył ósmy Manchester United, przez co wskoczył do Ligi Europy, a w Lidze Konferencji wystąpi szósta Chelsea.

Dla Newcastle to spore rozczarowanie po sezonie z awansem do Ligi Mistrzów, ale to także efekt wielkiej liczby kontuzji w trakcie rozgrywek. Był moment, że brakowało tam co najmniej po jednym piłkarzu na każdej pozycji i problemy nie ominęły też ataku. Owszem, Alexander Isak rozegrał dobry sezon, bo strzelił w samej Premier League 21 goli, jednak opuścił osiem meczów i w sumie przez dwa lata w Newcastle rozegrał w lidze 52 spotkania na 76 możliwych. Gorzej ma się sytuacja z Callumem Wilsonem. Drugi napastnik Newcastle najpierw leczył kontuzję uda, potem łydki, następnie zerwał mięsień klatki piersiowej w kuriozalny sposób, gdy szarpał się z obrońcą rywali, a teraz nie bierze udziału w przygotowaniach do sezonu, bo cierpi na uraz pleców. Anglik nie był nigdy okazem zdrowia i choć jak już wróci na boisko, zawsze strzela gole, to Eddie Howe chciałby mieć kogoś w odwodzie. Wilson w Newcastle opuścił kolejno 12, 20, 7 i 18 meczów w poszczególnych sezonach.

Milik także jest piłkarzem, który doznaje drobnych kontuzji, więc pytanie brzmiałoby raczej, czy na St. James’ Park chcą sprowadzać kolejnego napastnika, na którym nie można polegać przez cały sezon. Gdyby jednak tam trafił Polak, powinien pasować do taktyki Howe’a. Menedżer Srok wiele razy starał się pogodzić na murawie dwóch napastników i rzecz w tym, że i Isak, i Wilson najlepiej czują się w polu karnym, a ich współpraca wyglądała dobrze tylko momentami. Milik to napastnik nauczony gry w duecie i w porównaniu do Szweda oraz Anglika kreuje więcej sytuacji partnerom. W systemie Newcastle powinien się bez problemu odnaleźć, ale zaczynałby w hierarchii za Isakiem, a także zapewne za Wilsonem, który mimo tego, że często wypada z gry, jest ulubieńcem Howe’a jeszcze od czasów pracy w Bournemouth.

Everton – największa szansa na główną rolę

The Toffees od lat mają problem z obsadą środka ataku. Kiedy wydawało się, że na czołowego napastnika w Premier League wyrasta Dominic Calvert-Lewin, zaczęły go trapić urazy. Anglik w poprzednim sezonie rozegrał 32 mecze w lidze, czyli prawie tyle, co przez dwa wcześniejsze sezony razem wzięte. Tak czy inaczej od sierpnia 2021 zdobył w tych rozgrywkach zaledwie 14 bramek, z czego połowę minionym roku.

Ten skromny dorobek 7 goli wystarczył do tego, by razem z Abdoulayem Doucoure zostać najlepszym strzelcem klubu, ale to żadna nowość. Rok wcześniej również z 7 golami drużynie przewodził Dwight McNeil, a w sezonie 2021/22 najlepszy w Evertonie był Richarlison z 10 trafieniami. W ciągu siedmiu ostatnich lat tylko raz ktokolwiek w barwach The Toffees zdobył minimum 15 bramek w Premier League, więc problemy ze skutecznością trwają od dawna, jednak poprzedni sezon był pod tym względem najgorszy. Patrząc przez pryzmat metryki goli oczekiwanych, Everton strzelił o ponad 13 goli mniej, niż „powinien”, biorąc pod uwagę jakość tych szans.

Przed zbliżającym się sezonem menedżer Sean Dyche stara się to poprawić i w klubie już pojawił się Iliman Ndiaye. Reprezentant Senegalu spędził poprzedni rok w Marsylii, ale w Ligue 1 nie zachwycił – strzelił trzy gole i dołożył pięć asyst. Wcześniej jednak w barwach Sheffield United pomógł w awansie do Premier League, zdobywając 14 goli i 11 asyst w Championship. Powrót do Anglii ma przywrócić go na właściwe tory, choć taki ruch nie powinien blokować transferu Milika. Poza Ndiayem i Calvertem-Lewinem jest jeszcze Beto, który po przyjściu z Udinese zdobył tylko pięć bramek w 37 występach, oraz Neal Maupay, słynący w ostatnim czasie bardziej z trollowania na Twitterze, które odwraca uwagę od tego, że jest wybitnie nieskuteczny. Francuz pudłuje nawet w doskonałych sytuacjach, miał serię ponad 30 meczów ligowych bez gola, a poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu do Brentford i może jeszcze odejść.

W Evertonie Milik miałby największe szanse na to, by wśród napastników być pierwszym wyborem. Mógłby też dogadać się na boisku z Calvertem-Lewinem, który jest typową, wysoką „dziewiątką” w angielskim stylu, a Dyche lubi stosować system 1-4-4-1-1 z jednym graczem podwieszonym za popularnym DCL-em. Do tej pory ustawiał tam naturalnego pomocnika, bo od gracza na tej pozycji liczy też na zagrania w pole karne i branie odpowiedzialności za rozgrywanie. Gdyby miał Polaka, mógłby z powodzeniem stosować taki wariant.

Brentford – szansa na ważną rolę pod jednym warunkiem

Jako trzeci wymienia się londyński Brentford, który ugruntował sobie pozycję solidnego średniaka odkąd awansował do Premier League, jednak tu wydaje się, że na drodze do ewentualnego transferu stoi kwestia przyszłości Ivana Toneya. Największy gwiazdor The Bees już zaraz po powrocie w styczniu po zawieszeniu za obstawianie meczów u bukmachera udzielił wywiadu, w którym nie krył, że chciałby się sprawdzić w lepszym klubie. Na razie jednak nic się w tym temacie nie wydarzyło, mimo że Brentford kupił już Igora Thiago z myślą o tym, by Toneya zastąpił.

23-latek to reprezentant Bułgarii urodzony w Brazylii. Do Anglii trafia za 30 mln funtów po ledwie roku w Club Brugge, gdzie we wszystkich rozgrywkach strzelił 29 goli. Wysoki (191 cm) napastnik idealnie wpasowałby się w rolę Toneya, który nie tylko lubi zejść do rozegrania, ale też świetnie gra w powietrzu i na nim zawieszona jest gra Brentford. W duecie z Bryanem Mbeumo wyglądało to momentami wprost rewelacyjnie i klub szukał kogoś o podobnej charakterystyce, jednak wydaje się, że w tym układzie wciąż byłoby miejsce dla Milika – pod warunkiem, że Toney faktycznie by odszedł.

Duński menedżer Brentford, Thomas Frank, nieraz stosował system 1-3-4-2-1, gdzie za plecami typowej „dziewiątki” grali Mbeumo i inny ruchliwy zawodnik, który potrafi rozgrywać i zmieniać pozycję. To również mogłaby być rola Milika, ale Polak dawałby też opcję z dwoma napastnikami i Mbeumo za nimi. Frank ceni sobie elastyczność taktyczną i Brentford płynnie przechodzi w trakcie sezonu z trójki obrońców na czwórkę i dopasowuje się do rywala. Milik mógłby liczyć tam na ważną rolę, jednak wydaje się, że bez odejścia Toneya taki ruch miałby mniejszy sens.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Szymański z golem! Dobił rywala. Fenerbahce rozjechało przeciwnika
Zrobili to pierwszy raz od dłuższego czasu. Nadchodzą lepsze miesiące dla Śląska?
Jonathan Junior przewał milczenie! Enigmatyczny wpis Brazylijczyka
Koulouris z przełamaniem! Fatalny początek Lechii [WIDEO]
Klimala szaleje w Australii. Tym razem trafił w derbach [WIDEO]
Reprezentant Polski w składzie na mecz z gigantem! Ważny mecz w Serie A
Piłkarz Lecha puszcza oko do działaczy. Czas na rekord
Komu kibicuje George Weah? Nieoczywista odpowiedź byłego snajpera Milanu
Sobis przed meczem Barcelony z Celtą. Wątpi, że Barca to zrobi
Arsenal poluje na hiszpański talent! Arteta jest zdecydowany