HomePiłka nożnaAlarm! Liderzy reprezentacji są w dołku. Młodzież wyręcza weteranów

Alarm! Liderzy reprezentacji są w dołku. Młodzież wyręcza weteranów

Źródło: Własne

Aktualizacja:

Po wrześniowym zgrupowaniu reprezentacji Polski cieszyć może przede wszystkim zgarnięcie trzech punktów w dwóch meczach wyjazdowych. Martwić powinna jednak forma zespołu – a przede wszystkim jej liderów.

Chorwacja - Polska

Chorwacja – Polska. Fot. Pressfocus

ODPOWIEDZIALNOŚĆ NA BARKACH MŁODZIEŻY

W roli selekcjonera Michał Probierz poprowadził jak na razie biało-czerwonych w 13 meczach, z których 7 wygrał, 3 zremisował i 3 przegrał. To bardzo przyzwoity bilans, który daje mu spore zaufanie ze strony kibiców i komfort pracy. Jednak nie przez pryzmat samych wyników oceniana jest jego drużyna, bo dla fanów istotne są również wrażenia wizualne. A tych kadra nie dostarcza zbyt wielu. Wprawdzie można zauważyć spory progres na płaszczyźnie charakterologicznej – rozsypana i bezbronna drużyna, która jeszcze niedawno przegrywała z Mołdawią, Albanią czy Czechami, jest teraz w stanie postawić się rywalowi i nawiązać twardą walkę. Ale kolejnym krokiem powinno być jednak rozwinięcie jej w kwestiach piłkarskich. Problemów bowiem nie brakuje – od skuteczności gry bloku defensywnego, przez stępioną kreatywność drugiej linii, aż po nieszkodliwy atak. I te deficyty są oczywiście kamieniem w ogródku trenera. Ale i od samych zawodników można wymagać znacznie więcej.

Tymczasem w ostatnim czasie zawodzą nas przede wszystkim liderzy. Piłkarze grający na co dzień w dużych klubach, dysponujący znakomitym CV, mający w nogach dziesiątki spotkań na arenie europejskiej, w biało-czerwonych barwach nie są w stanie wziąć na siebie ciężaru gry i napędzić zespołu. Nikt nie oczekuje od nich oczywiście tego, by w pojedynkę wygrywali mecze, przedryblowali kilku rywali i strzelali wyłącznie w okienko bramki rywala. Między jednak tak wydumanymi marzeniami, a tym co widać na boisku, jest spore pole do zagospodarowania. Obecnie więc głównym motorem napędowym reprezentacji jest rezerwowy Romy, który zresztą tego lata był blisko transferu do ligi holenderskiej, a niespecjalnie palą się do pomocy mu piłkarze o znacznie większej renomie na Starym Kontynencie.

NOWE ŚRODOWISKO ZIELIŃSKIEGO

Od kogo zatem powinno się w pierwszej kolejności wymagać? Przede wszystkim od piłkarzy doświadczonych, uznanych i mających solidny staż w kadrze. Na czele tej grupy stoi Robert Lewandowski, który wszedł przecież znakomicie w sezon ligowy, strzelając 4 gole w 4 meczach. Wprawdzie po meczu ze Szkocją kapitan mógł pochwalić się bramką i asystą, ale biorąc pod uwagę okoliczności (rzut karny i dogranie do obok stojącego Szymańskiego, który przymierzył z dystansu) trudno budować wobec tych statystyk narrację. Oczywiście to w żaden sposób nie ujmuje zawodnikowi, że bramkarza pokonał strzałem z 11 metrów a nie z akcji, natomiast jeśli weźmiemy pod uwagę to, co zrobił na boisku, wyłączając te dwie sytuacje… No to nie znajdziemy zbyt wielu punktów zaczepienia. Irytować długimi fragmentami mógł zwłaszcza w Osijeku, gdy rzadko kiedy pojawiał się w polu karnym rywala, włączał tryb rozgrywającego i stawał się wobec tego nieprzydatny. Miał jeden fantastyczny moment – kapitalnie opanował dośrodkowanie, obrócił się i kopnął lewą nogą, niestety tylko w poprzeczkę. Generalnie jednak pozostawił swoimi występami poczucie niedosytu – od gwiazdy Barcelony i całej La Liga mamy prawo wymagać więcej.

To nie były też udane spotkania w wykonaniu Piotra Zielińskiego. Przy jego nazwisku trzeba jednak postawić gwiazdkę, a może nawet dwie. Po pierwsze selekcjoner wykorzystał go w zupełnie innej roli niż dotychczas, ustawiając 30-latka najgłębiej ze wszystkich środkowych pomocników, tuż przed obrońcami w roli głębokiego rozgrywającego – ale też z zadaniami defensywnymi. Nie jest to naturalne środowisko dla tego piłkarza, znacznie lepiej czuje się on bowiem wyżej, bliżej bramki przeciwnika, mogąc kreować zagrożenie pod polem karnym. Tak czy owak nawet na swojej połowie „Zielu” mógłby mieć większy wpływ na nasz sposób gry w piłkę, zwłaszcza że bardzo często, zwłaszcza w Glasgow, do pomocy schodził mu Kacper Urbański, a miał też przecież obok siebie Sebastiana Szymańskiego. Poza może dwoma zrywami, kilkoma klepkami i paroma ucieczkami przed przeciwnikiem z piłką przy nodze – zawodnika Interu mało było w naszej grze. No a skoro już o jego przynależność klubową zahaczyliśmy, to jest to drugi czynnik nieco usprawiedliwiający jego słabe występy z orzełkiem na piersi. W nowym klubie Zieliński nie zdążył jeszcze zadebiutować. Najpierw bowiem zmagał się z urazem, a potem po prostu nie został wykorzystany przez Simeone Inzaghiego. To oznacza że na występ w meczu czekał od 25 czerwca do 5 września.

FRANKOWSKI BEZ ATUTÓW

Cały czas czekamy też na przebudzenie Szymańskiego, który od dawna jest łączony z transferem do którejś z topowych lig, kręci znakomite liczby w Fenerbahce, rozpływa się nad nim Jose Mourinho, a potem przyjeżdża na zgrupowanie i jest piłkarzem momentów. Te momenty są bardzo istotne, ale zawodnik z prawie 40 występami w kadrze powinien dawać jej coś więcej. A tak wychowanek Legii ogranicza się do krótkich przebłysków. A to precyzyjnie dośrodkuje z rzutu wolnego, a to przylutuje jak ze Szkocją – ale poza tym nie potrafi odcisnąć wyraźnego piętna na grze drużyny. Paradoksalnie może nawet więcej było w obu spotkaniach z jego strony akcentów defensywnych niż ofensywnych, a przecież wszyscy zdają sobie sprawę ze skali umiejętności, jakie trzyma w lewej nodze i aż żal, że robi z tego użytek tak rzadko.

Zawodzi też w ostatnim czasie, może nawet najwyraźniej z tego grona, Przemysław Frankowski. Bo tak jak poprzednicy, nawet jeśli są w dołku, to zawsze dorzucą coś pozytywnego, tak 29-latek jest zupełnie nieużyteczny. Prawy wahadłowy jest od dawna kluczowym zawodnikiem zespołu, rzadko kiedy nie wybiega na boisko od pierwszej minuty, a na ogół spędza na nim czas nawet do samego końca. Niestety jednak równolegle przestał gwarantować jakość. Choć zawsze słynął z wydolności, wybiegania, pracowitości i precyzyjnych dośrodkowań, teraz ani nie pomaga za bardzo w defensywie, ani nie kreuje zagrożenia w ataku. Piłkarz, będący kluczowym w kadrze i mający za sobą kilka sezonów z rzędu regularnej gry w barwach RC Lens, rozczarowuje i gra grubo poniżej swoich możliwości.

Zastrzeżenia można mieć też do innych. Ograny na poziomie klubowym i już 29-letni Paweł Dawidowicz wciąż pozostaje tylko nadzieją na stabilizację w bloku defensywnym, wprawdzie rezerwowy ale nadal Arsenalu Jakub Kiwior zagrał koszmarny mecz ze Szkocją, podobnie jak pełniący drugorzędną rolę w Brighton Jakub Moder. Potencjalni liderzy polskiej reprezentacji są więc obecnie w cieniu tych, którzy do przejęcia po nich tej roli powinni się dopiero szykować – jak Nicola Zalewski czy Kacper Urbański. Jeśli więc w trakcie kolejnych zgrupowań mamy oglądać lepszą wersją biało-czerwonych, warunkiem koniecznym do spełnienia tego scenariusza jest lepsza dyspozycja największych gwiazd.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Hity Ligi Mistrzów, nowe gwiazdy gwizdka i polski rekordzista w roli sędziego VAR
Oficjalnie: Jakub Świerczok wraca do Ekstraklasy. Kontrakt do końca sezonu
Odrodzony Gnabry. A może dobrze, że nie odszedł?
Raków znalazł następcę Cardenasa? To jego chcą na dyrektora sportowego
Ziółkowski podjął decyzję! Przyszłość talentu z Legii wyjaśniona
Carvajal o ostatnich słowa Viniciusa Juniora w temacie rasizmu! Jasne stanowisko Hiszpana
Kosta Runjaić podbija Serie A. Włosi zachwyceni: Arcydzieło!
Lawrence Ennali mógł pozostać w Polsce! Transfer był bardzo blisko
Jacek Magiera apeluje. Trener Śląska Wrocław zwrócił się do kibiców
Lech straci dwie gwiazdy? Dyrektor sportowy zabrał głos