Stephen Curry równo z syreną!
Jeśli nawet komentatorzy, którzy od lat na co dzień oglądają występy 36-latka nie mogą wyjść z wrażenia, to znaczy, że Stephen Curry znów zrobił coś nierealnego. Do opisywanej sytuacji doszło pod koniec pierwszej połowy sobotniego starcia Golden State Warriors z Phoenix Suns. Lider kalifornijskiej ekipy miał kilka sekund na to, by przedostać się pod kosz rywali i zdobyć punkty.
Zrobił to. I to w fantastycznym stylu równo z syreną wieńczącą koniec drugiej kwarty:
Choć Stephen Curry w swojej karierze zaliczył setki niesamowitych rzutów, to ten z pewnością plasuje się w samej czołówce. Zabrał piłkę za plecami, by uniknąć straty, a następnie wyrzucił piłkę w kierunku obręczy jedną ręką z odległości około pięciu metrów od kosza. 36-latek pozostaje jednym z największych magików w całej lidze. Sobotnie starcie zakończył z dorobkiem 22 punktów.
Punkt zwrotny dla Warriors
Warriors wygrali 109:105 i może to być dla nich przełomowy moment w tym sezonie. Wojownicy świetnie rozpoczęli rozgrywki, bo po 15 spotkaniach mieli bilans 12-3. Potem wszystko się jednak posypało. Drużyna trenera Steve’a Kerra miała ogromne problemy przede wszystkim z wygrywaniem zaciętych meczów. W sobotę udało się jej wreszcie przełamać. 34 punkty dla zwycięzców zdobył Jonathan Kuminga. Wyrównał w ten sposób swój rekord kariery.
W końcówce kluczowe akcje zaliczył pozyskany niedawno Dennis Schroder. Niemiecki rozgrywający po transferze do San Francisco w połowie grudnia miał kłopoty z aklimatyzacją, lecz w sobotę był dla Warriors nieoceniony. – Przegraliśmy wiele podobnych końcówek. Musimy odzyskać naszą pewność siebie. To zdecydowanie nam pomoże – stwierdził po meczu Kerr. Jego zespół z bilansem 16-15 zajmuje teraz 10. miejsce w Konferencji Zachodniej.