Jokić zdominował Timberwolves i Goberta
Serb przed spotkaniem odebrał trzecią w karierze statuetkę dla MVP sezonu zasadniczego. I był w zupełnie innym humorze, niż gdy władze NBA ogłosiły, że po raz trzeci został zwycięzcą. Wtedy jego drużyna była pod ścianą. Nuggets po dwóch porażkach u siebie jechali na dwa spotkania do Minneapolis, ale pokazali tam, że nie należy ich lekceważyć i wyrównali stan serii na 2-2. Wtorkowy mecz numer pięć również należał do nich, a przede wszystkim do Jokicia, który udowodnił, że rzeczywiście jest najlepszym zawodnikiem ligi.
Podkoszowy rozegrał jeden z najlepszych meczów w swojej karierze. Zmagania zakończył z dorobkiem 40 punktów (15-22 z gry), siedmiu zbiórek i 13 asyst. Nie popełnił przy tym ani jednej straty! Nawet gdy nie dotykał piłki, to i tak mocno wpływał na przebieg wydarzeń pod koszem Wilków. Robił, co chciał w starciach z Rudym Gobertem, który w ubiegłym tygodniu po raz czwarty w karierze został wybrany najlepszym defensorem ligi. Dość powiedzieć, że Jokić trafił osiem z dziewięciu rzutów w bezpośrednich pojedynkach z Francuzem, w tym fantastyczną trójkę w izolacji na trzy minuty przed końcem, która była dla Wolves jak gwóźdź do trumny.
Anthony Edwards docenił Jokicia
– Mogę się tylko śmiać. Nie mogę się nawet wściekać, ponieważ on jest tak dobry. Mówiłem to już po poprzednich meczach. On jest MVP. Jest najlepszym zawodnikiem w NBA. Potwierdził to w ostatnich trzech spotkaniach – stwierdził po wszystkim Anthony Edwards.
Lider Timberwolves, którzy po raz pierwszy w sezonie przegrali trzy kolejne mecze, miał we wtorek sporo problemów ze skutecznością i zaliczył jeden ze swoich gorszych występów w karierze w fazie play-off. W szatni po zakończeniu spotkania pozostał jednak optymistą. – Do zobaczenia w meczu numer siedem – powiedział nawet w pewnej chwili. Wilki w nocy z czwartku na piątek będą musiały wygrać przed własną publicznością, by doprowadzić do decydującego starcia w Denver. Stawką tej rywalizacji jest awans do finałów konferencji na Zachodzie.