Jeremy Sochan w centrum zamieszania
Było to drugie starcie między Spurs a Rockets w ciągu trzech dni, a łącznie trzecie w ostatnich dwóch tygodniach, gdyż zespoły te spotkały się także w ramach przygotowań do sezonu. I pewne jest, że obie ekipy mają już siebie dość. W centrum zamieszania znów był Jeremy Sochan, który do tego już akurat wszystkich przyzwyczaił. 21-latek jeszcze w trakcie meczu dostał pierwszy w tym sezonie faul techniczny za spięcie z Jabarim Smithem Jr. (zawodnik Rockets także został ukarany). Już po spotkaniu do Sochana pretensje miał natomiast jeszcze Fred VanVleet i po wymianie “uprzejmości” trzeba ich było rozdzielić.
– To po prostu efekt rywalizacji. Nigdy nie biorę takich rzeczy do siebie osobiście. Nigdy. Ale oni tak – stwierdził Sochan z uśmiechem na ustach. Potem pytany był, czy jest już zmęczony tym konkretnym rywalem i czy to dobrze, że przynajmniej na jakiś czas (do 6 listopada, kiedy Spurs polecą do Houston) to nie Rockets będą przeciwnikiem Spurs. – Nie miałbym nic przeciwko. Jestem gotowy na kolejny mecz i nieważne dla mnie, z kim gramy – odparł jednak skrzydłowy.
Sochan znów najlepszym strzelcem Spurs
Rockets okazali się w poniedziałek odrobinę lepsi i zrewanżowali się Spurs za porażkę w pierwszym starciu. 36 punktów zapisał na konto Jalen Green, a sam mecz był jak lustrzane odbicie poprzedniego spotkania. Tym razem to Rakiety zbudowały sobie wysoką przewagę, by w końcówce Spurs zaczęli ich mocno naciskać. Gospodarzom strat nie udało się jednak odrobić. Zawodnicy Gregga Popovicha przegrali więc po raz drugi w tym sezonie i po trzech rozegranych spotkaniach na koncie mają tylko jedno zwycięstwo. Mimo wszystko kibice Spurs mogą być zadowoleni przede wszystkim z postawy Sochana, który znów błyszczał.
21-latek zapisał na konto 22 punkty (9-19 z gry, 4-5 z rzutów wolnych) oraz dziewięć zbiórek (pięć w ataku) i cztery asysty. Na parkiecie spędził 34 minuty. Miał także dwie straty oraz trzy faule. W dwóch z trzech dotychczasowych meczów Spurs to właśnie Sochan był najlepszym strzelcem swojej drużyny.
Jeremy po raz kolejny pokazał, że powrót na nominalną pozycję i gra bliżej kosza bardzo mu służą. Świetnie ścinał do obręczy, skąd zdobył większość swoich punktów. Zaliczył kilka efektownych wsadów, a dwukrotnie zdobywał punkty po podaniach od Victora Wembanyamy. Po meczu dziennikarze pytali go o tę współpracę. – Na pewno nie wzięło się to znikąd. Dużo rozmawiamy. Dobrze czytamy się nawzajem i widzimy się na parkiecie – oznajmił Polak. – On potrafi wszystko – dodał, pytany o to, czy jest zaskoczony podaniami Wembanyamy.
Jednocześnie przyznał, że Spurs w poniedziałek wystartowali zbyt wolno muszą zaczynać spotkania lepiej. Wziął również na siebie odpowiedzialność za kilka błędów, w tym m.in. nieporozumienie w obronie w kluczowym momencie czwartej kwarty, gdy przy stanie 99:101 z dystansu trafił niepilnowany VanVleet, dzięki czemu Rockets zatrzymali tak naprawdę pogoń gospodarzy. Szansa na poprawę już w nocy ze środy na czwartek, kiedy to Spurs (od godz. 2:30 czasu polskiego) zagrają na wyjeździe z zespołem Oklahoma City Thunder.