Wolny, ale zastrzeżony
Okoro to skrzydłowy wybrany przez Cleveland Cavaliers z wysokim piątym numerem draftu w 2020 roku. W tej chwili jest on jedynym zastrzeżonym wolnym zawodnikiem w całej lidze. Co to oznacza? Jego dotychczasowy klub, czyli właśnie Cavs, zastrzegł sobie do niego prawo, przedkładając tzw. ofertę kwalifikacyjną. W teorii Okoro jest wolnym zawodnikiem i może porozumieć się z dowolnym klubem, ale w praktyce to Cavaliers będą mieli ostatnie słowo, bo mogą wyrównać każdą ofertę złożoną skrzydłowemu. Sęk w tym, że jak do tej pory nikt żadnej oferty nie złożył.
Skrzydłowy po czterech sezonach w NBA nadal nie do końca pokazał, kim jest i kim może być. Cavaliers wybierali go, bo potrzebowali wszechstronnego defensora z dobrą trójką na skrzydło. To od lat jeden z największych ich problemów. Okoro przez cztery sezony wykonał duży postęp. W minionym sezonie regularnie bronił najgroźniejszych zawodników rywali. Po bronionej stronie parkietu był jednym z najpewniejszych punktów ekipy z Ohio. Jednocześnie nadal nie można mu zaufać w ataku. Nawet jeśli robi postępy, to na tyle małe, że… jego rola w drużynie tylko spadła.
Jak zaprogramowany robot
I choć Okoro w fazie zasadniczej minionego sezonu trafiał najlepsze w karierze 39 proc. rzutów za trzy, to jednak jego skuteczność spadła do zaledwie 25,7 proc. w meczach play-off. Dla rywali okazał się najsłabszym ogniwem w ataku Cavaliers, które można odpuścić. A to mocny cios w rolę i minuty gracza, szczególnie w zespole, który chce bić się o najwyższe cele. Przez cztery lata Okoro nie dał powodów, by można było mu zaufać. Po części to wina sztabu trenerskiego Cavs, na co zwracają uwagę fani klubu. Włożony w pewne ramy Okoro nie jest w stanie z nich wyjść.
W lutym tego roku przed jednym z meczów J.B. Bickerstaff chwalił 23-latka za to, że co do joty wykonuje wszystkie polecenia trenerów. – Sztab śmieje się, że jest jak zaprogramowany robot, który zrobi wszystko, co mu się powie – mówił ówczesny szkoleniowiec Cavaliers. Rola Okoro w zasadzie od początku jego przygody w Cleveland była bardzo prosta i w tym czasie niemal w ogóle się nie zmieniła. W związku z tym władze klubu nadal do końca nie wiedzą, na co tak naprawdę stać skrzydłowego. A to kolejny powód sytuacji, w której znalazł się 23-letni zawodnik.
Negocjacje w martwym punkcie
Cavaliers według różnych medialnych doniesień mieli zaproponować mu przedłużenie kontraktu na poziomie 8-10 mln dol. rocznie, lecz Okoro takich pieniędzy nie zaakceptował. I negocjacje stanęły w martwym punkcie. Okoro tymczasem na lepsze oferty i tak liczyć nie może, co działa oczywiście na korzyść Cavaliers w tych rozmowach. W tej chwili spośród pozostałych 29 zespołów jeszcze tylko Detroit Pistons mają wolne środki w budżecie na przyszły sezon, ale to już tylko około 10 milionów. Dodatkowo nic nie wskazuje na to, by Tłoki miały w ogóle interesować się skrzydłowym.
W ostateczności 23-latek może po prostu zaakceptować warunki oferty kwalifikacyjnej i zostać w Cleveland. Wtedy za przyszły sezon zarobi niemal 12 milionów, a latem 2025 roku wejdzie ponownie na rynek w poszukiwaniu nowej umowy, ale już jako niezastrzeżony wolny zawodnik. Cavaliers nie będą mieli nad nim żadnej kontroli. W takim scenariuszu nadchodzące rozgrywki byłyby dla niego kolejną szansą na pokazanie się z lepszej strony. Być może nowy sztab z Kennym Atkinsonem w roli pierwszego szkoleniowca będzie w stanie wyciągnąć z Okoro więcej niż ludzie Bickerstaffa.
Wszystkie opcje na stole
Może się też okazać, że Cavs poszukają transferu dla Okoro. Niedawno mówiło się, że zainteresowani nim mogą być Brooklyn Nets, którzy o 23-latka mieli pytać już kilka miesięcy temu, a więc jeszcze w trakcie poprzedniego sezonu. Dla nowojorskiej drużyny pozyskanie wciąż młodego zawodnika z potencjałem to rozsądny ruch w kontekście przebudowy. Także ekipa z Cleveland musi rozważyć tzw. sign-and-trade (podpis nowej umowy z danym graczem, a następnie natychmiastowe wytransferowanie go do wskazanego klubu), gdyż nie ma za bardzo innych możliwości, jeśli chodzi o poruszanie się na rynku transferowym i ewentualne wzmocnienie składu.
Czy taka będzie decyzja władz klubu? Nie wiadomo, ale zdaje się, że Cavaliers mogliby podjąć ją szybciej i łatwiej, gdyby mieli pełniejszy ogląd tego, jakim zawodnikiem jest i może być Okoro. Trochę z własnej winy tego jednak nie wiedzą, dlatego cała ta sytuacja wciąż zostaje nierozwiązana. Na kilka tygodni przed startem przygotowań do nowego sezonu skrzydłowy pozostaje więc jedynym zastrzeżonym wolnym zawodnikiem w lidze. Może zostanie w Cleveland, a może nie. Może pogra tam jeszcze kilka sezonów, a może zaraz zostanie wymieniony. Na stole są wszystkie opcje.