Dominacja Celtics i Porzingisa
Wyjątkowo długo fani NBA musieli czekać na start tegorocznych finałów. Pierwszy mecz w Bostonie zadowolił głównie kibiców miejscowej drużyny. Celtics dominowali od samego początku. Już po pierwszej kwarcie prowadzili 37:20, a fantastyczne zawody rozegrał Kristaps Porzingis. Dla Łotysza był to pierwszy od ponad miesiąca występ, ale w jego grze nie było widać żadnej rdzy. Wręcz przeciwnie – środkowy Celtics już do przerwy miał 18 ze swoich 20 punktów. I choć Mavericks po zmianie stron rzucili się do ataku, to gospodarze szybko ukrócili ich marzenia o powrocie.
Najlepszym strzelcem meczu z dorobkiem 30 punktów był Luka Doncić, ale Słoweniec spudłował 14 z 26 rzutów i miał tylko jedną asystę. Mavericks jako zespół zaliczyli zresztą tylko dziewięć asyst – tyle samo, ile Celtics mieli bloków. Świetnie udało się bostońskiej defensywie ograniczyć poczynania rywali na dystansie, w tym przede wszystkim z rogów boiska, gdzie ekipa z Dallas jest bardzo niebezpieczna. Teraz teksańska drużyna ma kilka dni na to, by przygotować odpowiedź. Starcie numer dwa finałów odbędzie się w niedzielę, ponownie w Bostonie.
Słaby mecz Irvinga
– Gra się pierwszy do czterech zwycięstw. Musimy skupić się na kolejnym spotkaniu – komentował po spotkaniu Doncić. – Myślałem, że będzie trochę głośniej – dodał z kolei Irving, któremu bostońscy kibice zgotowali bardzo “ciepłe” przyjęcie. Były rozgrywający Celtics nie zaliczy czwartkowego meczu do udanych. Trafił bowiem tylko sześć z 19 rzutów i spudłował wszystkie pięć prób z dystansu. Bez jego wsparcia trudno będzie rozkręcić się ofensywie Dallas.