Choć Pacers nie wygrali ani jednego meczu, to wcale nie byli bez szans przeciwko Celtom. W poniedziałek znów długo prowadzili i znów o wszystkim zadecydowała szalona końcówka. Celtics, którzy w sezonie zasadniczym mieli sporo kłopotów w takich momentach, powoli stają się mistrzami rozgrywania decydujących minut. Nawet jeśli chwilami jest w tym sporo chaosu. W czwartym meczu serii bohaterem okazał się Derrick White. To on zdobył decydujące o zwycięstwie punkty w ostatniej minucie, trafiając trójkę z rogu boiska. Świetnie obsłużył go Jaylen Brown, który chwilę wcześniej popisał się też efektownym blokiem.
Pacers – grając w drugim kolejnym meczu bez kontuzjowanego Tyrese Haliburtona – nie zdołali odpowiedzieć, a kluczową zbiórkę w ataku zaliczył jeszcze Jrue Holiday, co pogrzebało szanse gospodarzy. Celtowie mogli więc świętować powrót do finałów NBA po roku przerwy. Najlepszym strzelcem meczu z dorobkiem 29 punktów był wspomniany Brown, który po spotkaniu otrzymał nagrodę im. Larry’ego Birda dla najlepszego zawodnika finałów konferencji na Wschodzie.
– Nie spodziewałem się tego. Nigdy nic nie wygrywam – stwierdził 27-latek. – Jako drużyna czujemy, że jesteśmy zupełnie innym zespołem niż poprzednio. Uważam, że jesteśmy gotowi pokazać się z naszej najlepszej strony – dodał.
Bostończycy mogą teraz spokojnie czekać na swojego rywala w wielkim finale. Wszystko wskazuje na to, że będzie to ekipa Dallas Mavericks, która w finałach konferencji na Zachodzie prowadzi 3-0 z zespołem Minnesota Timberwolves. Celtics wiedzą już natomiast, że finały rozpoczną 6 czerwca przed własną publicznością. Mają więc aż 10 dni wolnego, co jest szczególnie ważne dla kontuzjowanego Kristapsa Porzingisa, który przez uraz łydki pauzuje od końcówki kwietnia.