HomeKoszykówkaWszyscy kochają Bobana. NBA będzie tęsknić za swoim łagodnym olbrzymem

Wszyscy kochają Bobana. NBA będzie tęsknić za swoim łagodnym olbrzymem

Źródło: własne

Aktualizacja:

Po dziewięciu latach przygoda Bobana Marjanovicia z NBA dobiegła końca. Serbski gigant w nowym sezonie ponownie zagra w Eurolidze. Jego czas w najlepszej koszykarskiej lidze świata był jednak wyjątkowy. Oto dlaczego wszyscy kochają Bobana.

Boban Marjanović

Boban Marjanović (fot. Associated Press / Alamy)

Boban Marjanović zagra dla Fenerbahçe

O powrocie 36-letniego Serba do Europy poinformował we wtorek portal Eurohoops. Marjanović nie doczekał się oferty kontraktu z NBA i postanowił związać się z tureckim Fenerbahçe. W jego umowie znajdują się jednak zapisy, które w razie zainteresowania pozwolą mu wrócić do Ameryki Północnej. Na razie wydaje się jednak, że jego kariera w NBA dobiegła końca. I choć nie był największą gwiazdą, to będzie go brakować. Liga traci jedną ze swoich najbarwniejszych osobowości.

Boban jest największą duszą towarzystwa w historii ludzkości. Wyobraźcie sobie, że każdy, kto cię poznał – dosłownie każdy – raduje się na sam twój widok. I że nigdy cię to nie męczy. To właśnie Boban – pisał o nim Devin Gordon z ESPN. – On dobrze wie, że wszędzie jest największy i że nie da się go nie zauważyć. Dlaczego miałby więc nie być najlepszą i możliwie największą osobowością? – pytał retorycznie jego kolega Frank Kaminsky w rozmowie z The Athletic.

Mentor dla… Jokicia

Marjanović trafił do NBA w 2015 roku. Był już wtedy uznanym w Europie zawodnikiem. Jego droga do tego miejsca nie była łatwa. Dorastał w trudnych w czasach konfliktów po rozpadzie Jugosławii. Prawie od zawsze wyróżniał się wzrostem, ale na swój przełomowy moment musiał długo czekać. Określano go mianem “młodego talentu”. W 2010 roku do CSKA Moskwa ściągnął go Duško Vujošević, czyli jeden z najlepszych trenerów w historii bałkańskiej koszykówki. W rosyjskim zespole 22-letni Boban miał dominować.

Tak się jednak nie stało. Vujošević po ledwie trzech miesiącach został zresztą zwolniony, gdy moskiewska drużyna pożegnała się z Euroligą już w fazie grupowej. Marjanović kompletnie sobie wtedy nie radził. Był to przecież jego debiut na takim poziomie. Po półtora roku wrócił do Serbii i musiał się odbudować. Gwiazdą europejskiego formatu stał się, gdy w 2013 roku dołączył do Crveny Zvezdy. Wcześniej przez chwilę był klubowym kolegą i mentorem… młodziutkiego Nikoli Jokicia. Dominował w kraju i w Eurolidze, dzięki czemu zrobiło się o nim głośno.

Najwyższy w lidze

Do NBA ściągnęli go San Antonio Spurs. Gregg Popovich i spółka lubili dawać szanse zawodnikom spoza Stanów Zjednoczonych. Marjanović szybko stał się sensacją. Przy 224 cm wzrostu z miejsca został najwyższym zawodnikiem w lidze. I ulubieńcem kibiców Spurs, nawet jeśli wtedy jeszcze prawie nie mówił po angielsku. Momentami traktowano go jednak bardziej jak jakąś cyrkową atrakcję. – Czasem się tym martwię – mówił Popovich w trakcie debiutanckiego sezonu Bobana. – Ludzie śmieją się z niego. Ale on potrafi grać. Nie jest jakimś dziwadłem – dodawał.

Jednocześnie sam Marjanović szybko zaakceptował fakt, że to, co go wyróżnia – wysoki wzrost, który przyciąga spojrzenia – może być jego największym błogosławieństwem. – Uwielbiam być wielki – stwierdził nawet kiedyś. Jakby nie patrzeć, to właśnie wzrost uczynił z niego milionera. Na samych kontraktach w NBA zarobił niemal 40 milionów dolarów, a dodatkowe niemałe pieniądze zgarnął za występy w różnego rodzaju kampaniach reklamowych. Wzrost dał mu możliwości, ale to jego osobowość okazała się w tym wszystkim kluczowa.

Uwielbiany w każdym klubie

Boban przez dziewięć sezonów w NBA grał łącznie dla sześciu zespołów. I wszędzie, gdzie się pojawiał, był uwielbiany w szatni. – To dosłownie najmilszy człowiek, jakiego kiedykolwiek poznałem – powiedział o nim kiedyś Anthony Tolliver. Słynna stała się przyjaźń Serba z Tobiasem Harrisem, której efektem były m.in. wspólne występy w reklamach. Przyjaciółmi zostali w Detroit, a potem razem zmieniali barwy, gdy w ramach wymian najpierw trafili do Clippers, a potem do 76ers.

Nic więc dziwnego, że to Harris był jednym z pierwszych, którzy w mediach społecznościowych zareagowali na doniesienia o przenosinach Marjanovicia do Turcji. – Lets go braté!!!! – napisał skrzydłowy do swojego przyjaciela. Marjanović odchodzi z NBA po 331 rozegranych spotkaniach. W każdej innej erze miałby pewnie większe szanse na bycie gwiazdą. W obecnych czasach miał oczywiste trudności, a mimo to utrzymał się w lidze przez dziewięć lat. To też o czymś świadczy.

Kariera wyciśnięta do maksimum

Kilkadziesiąt lat wcześniej Boban byłby w NBA dominatorem, ale teraz – gdy gra odeszła od kosza, a nacisk od lat kładzie się głównie na obwód – miał kłopoty z utrzymaniem tempa i gonieniem mniejszych graczy. Mimo tego nie ma żadnych wątpliwości, że wyciskał ze swoich minut tyle, ile się dało. W przeliczeniu statystyk na 36 minut zdobywał w karierze średnio niemal tyle samo punktów co Kevin Durant (22,9 na mecz) i zbierał tyle samo piłek co Dennis Rodman (14,9 na mecz).

Maksimum wycisnął też ze swojej popularności poza parkietem. Występy w reklamach to jedno. 36-latek ma też przecież na koncie role filmowe. Swego czasu wpadł w oko producentom “Johna Wicka” i zagrał Ernesta, z którym występujący w głównej roli Keanu Reaves zmierzył się w nowojorskiej bibliotece. Reżyser filmu Chad Stahelski długo nie mógł znaleźć odpowiedniego kandydata. Boban miał potencjał, ale nie był brany pod uwagę, bo nie miał doświadczenia przed kamerą. Tym bardziej w scenach walki.

Bobana nie da się podrobić

Ostatecznie dostał jednak szansę, a na planie szybko okazało się, że najwyższy w NBA zawodnik potrafi całkiem sprawnie się poruszać. Koordynatorzy od scen akcji byli zresztą tak samo pod wrażeniem jego sprawności fizycznej, jak i… wielkiego serca. W filmie widać za to wielkie ręce Marjanovicia, gdy ten łapie Reavesa za głowę i rzuca nim o biblioteczne półki. Stahelski przyznał potem, że inspirował się kultowym “Wejściem smoka”, w którym to doszło do legendarnej już sceny pojedynku Bruce’a Lee i Kareema Abdula-Jabbara.

Boban za swój występ zebrał dobre recenzje, a potem w jednym z programów stacji ESPN śmiał się, że w NBA jest wielu zawodników, którzy potrafią “przyaktorzyć”. Przez lata gry w lidze zaliczył mnóstwo innych wartych zapamiętania “scen”. Tak jak wtedy, gdy droczył się z Anthonym Davisem jak z małym dzieckiem. Albo gdy ku ogromnej radości kolegów z drużyny trafił dwie trójki w kolejnych akcjach. Lub gdy w jednym z ostatnich swoich meczów specjalnie spudłował rzut wolny, by dać kibicom Clippers… darmowego kurczaka. Wzrostem przewyższa innych, ale to jego osobowości nie da się podrobić. Będzie go w NBA brakować.

Kategorie:

Przeczytaj więcej

Zobacz więcej ›

Rodri dostał pytanie o Viniciusa. Roześmiał się
Inter musi zastąpić gwiazdę na mecz z Hellasem! Zieliński może skorzystać
Ancelotti przeczuwał problemy. Zarząd Realu się nie posłuchał
Widzew chce wzmocnić obronę. Ten gracz jest na ich liście
Messi ma nowego trenera. Legenda obejmie Inter Miami
Papszun zabrał głos w sprawie niesłusznego karnego. Tego nie rozumie
Real Madryt ma problem. Mieszkańcy nie wytrzymują. “Tak się nie da żyć”
Jonathan Junior szybko znajdzie klub? Duże zainteresowanie napastnikiem
Neymar wbił Rodriemu szpilkę. Poszło o Viniciusa
Haaland zabrał głos ws. Guardioli! Wielkie słowa Norwega