Nierówny sezon
19-letni syn LeBrona ma za sobą trudny pierwszy sezon na parkietach ligi akademickiej. Latem ubiegłego roku doszło u niego do nagłego zatrzymania krążenia w trakcie treningu. Trafił wtedy do szpitala, gdzie okazało się, że ma wrodzoną wadę serca, która wymaga odpowiedniej procedury. Zabieg wykluczył go z gry na pięć miesięcy, ale przynajmniej Bronny dostał zielone światło na powrót do sportu. Stracił jednak ważny czas przygotowań do swojego pierwszego sezonu na USC i gdy wrócił na parkiet na początku grudnia ubiegłego roku, to miał sporo problemów ze złapaniem odpowiedniego rytmu i rolą w zespole.
Zaliczył nierówne i rozczarowujące rozgrywki, notując średnio tylko 4,8 punktu oraz 2,8 zbiórki i 2,1 asysty w 19 minut, jakie przeciętnie spędzał na parkiecie. Po zakończeniu rozgrywek Andy Enfield, a więc dotychczasowy trener USC, postanowił odejść z uniwerku i objąć inną posadę, co dodatkowo podsyciło spekulacje na temat przyszłości Bronny’ego. Kilka dni temu LeBron po spotkaniu Los Angeles Lakers mówił wprost, że jego syn ma kilka trudnych decyzji do podjęcia, ale sam jest panem swojego losu i cokolwiek postanowi, to rodzina będzie go wspierać. W piątek okazało się, że 19-latek zdecydował spróbować swoich sił w drafcie do NBA.
NBA sprawdzi Bronny’ego
Bronny wstępnie zgłosił się do tegorocznego naboru, ale nie zamknął sobie drogi do powrotu na parkiety akademickie. Co więcej, umieścił swoje nazwisko w tzw. portalu transferowym, dzięki czemu będzie mógł zmienić uczelnię, jeśli zdecyduje się na powrót do NCAA. Ostateczną decyzję dotyczącą udziału w tegorocznym drafcie do NBA będzie musiał podjąć do 29 maja. Do tego czasu może brać udział w treningach i rozmowach z klubami NBA, ale tylko jeśli najpierw odpowiedni panel medyczny wyznaczony przez władze NBA dopuści go do gry w związku z jego problemami zdrowotnymi i sytuacją z lipca ubiegłego roku. A to może potrwać.
W przeszłości podobny, dość długi proces musiało przejść kilku innych młodych zawodników z problemami z sercem, natomiast można zakładać, że w przypadku Bronny’ego zadziała nazwisko i wpływy LeBrona Jamesa. NBA na pewno będzie jednak chciała upewnić się, że ze zdrowiem 19-latka wszystko jest w porządku, choć wydaje się, że to tylko formalność. Gdyby coś było nie tak, to LeBron najpewniej nie pozwoliłoby synowi w ogóle wrócić do koszykówki. Warto jednak dodać, że gwiazda Los Angeles Lakers od lat podkreśla, że jego wielkim marzeniem jest zagrać w NBA z lub przeciwko swojemu dziecku, szczególnie że byłby to pierwszy taki przypadek w historii ligi.
LeBron nie będzie grał wiecznie
– W moim ostatnim roku w lidze zagram ze swoim synem – mówił James już w lutym 2022 roku w rozmowie z The Athletic. – Zrobiłbym wszystko, by zagrać z moim synem przez rok. W tym momencie nie chodzi już o pieniądze – dodał. Niemal rok później w wywiadzie dla ESPN doprecyzował, że nie ma też dla niego znaczenia, czy zagra z Bronnym w jednym zespole, czy też przeciwko niemu. Z czasem zszedł nieco z tonu, uświadamiając sobie i dziennikarzom, że jego marzenie o wspólnej grze z synem nie musi być wcale marzeniem syna. Wciąż jednak wydaje się, że jest to jedna z ostatnich rzeczy, jakie 4-krotny mistrz chce jeszcze w NBA zrobić przed końcem legendarnej już kariery.
40-letni dziś James kilka dni temu w rozmowie z dziennikarzami przyznał zresztą, że jego przygoda z NBA nie potrwa już długo. – Nie zostało już dużo czasu. Jestem oczywiście po drugiej stronie górki. Nie wiem, kiedy te drzwi się zamkną i kiedy zakończę karierę, ale nie mam już dużo czasu – oznajmił. Skrzydłowy latem tego roku może zdecydować, czy chce zostać w Los Angeles na kolejny sezon. Do 29 czerwca musi podjąć decyzję dot. opcji zawodnika w umowie, która zagwarantuje mu ponad 51 milionów dolarów. Jeśli ją odrzuci, to stanie się wolnym zawodnikiem i będzie mógł podpisać kontrakt z innym klubem.
Bronny w pakiecie z LeBronem?
Od miesięcy spekuluje się więc, że James specjalnie związał swoją przyszłość z Bronnym, by móc podjąć odpowiednie decyzje na podstawie tego, w jakim miejscu w danej chwili znajdować się będzie jego syn. – Wiem, że kilka zespołów rozważyłoby wybranie w drafcie Bronny’ego z nadzieją, że dzięki temu będą też mogli podpisać kontrakt z LeBronem – anonimowo stwierdził kilka tygodni temu menadżer jednej z drużyn NBA w rozmowie z ESPN. – Ten pomysł wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby LeBron był młodszy. Wciąż jest świetny w wieku 40 lat, ale pozyskanie go wiąże się z wieloma rzeczami i wyrzeczeniami – zwrócił uwagę inny menedżer.
Doskonale wiedzą o tym Lakers, bo odkąd James trafił tam w 2018 roku, to wszystko zostało podporządkowane właśnie jemu. Także dlatego nie można wykluczyć, że to kalifornijska ekipa postara się wybrać Bronny’ego w drafcie, byleby tylko zadowolić swoją największą gwiazdę. Lakers w tegorocznym naborze mają tylko wybór w drugiej rundzie (31-60), gdyż prawo do wyboru w pierwszej rundzie (1-30) przejęli od nich New Orleans Pelicans. Władze drużyny z Luizjany, bazując na tym, jaki numerek przypadnie ostatecznie Lakers, mogą zabrać ten wybór lub też zostawić go Lakers i upomnieć się o wybór w pierwszej rundzie draftu za rok.
Nie tylko nazwisko
Pula zawodników dostępnych w tegorocznym drafcie – choć jeszcze nie jest w pełni zamknięta – jest tymczasem określana jako mocno przeciętna. W związku z tym szanse Bronny’ego na wybór rosną, nawet jeśli jego pierwszy sezon na uczelni nie dał jednoznacznych odpowiedzi na temat jego talentu i potencjału. Opóźniony przez problemy zdrowotne start rozgrywek spowodował, że ekspertom ciężko było odpowiednio ocenić 19-letniego obrońcę. Szansę na to może dać Draft Combine w Chicago w dniach 12-19 maja, czyli coroczne wydarzenie organizowane przez NBA, w którego trakcie kandydaci do naboru przechodzą różne testy i treningi.
Nie wiadomo jednak, czy Bronny w ogóle weźmie udział w takim wydarzeniu. Nie da się ukryć, że ogromna część jego potencjału to samo nazwisko i fakt, że jest synem jednego z absolutnie najlepszych zawodników w historii ligi. Z drugiej jednak strony ma on też spory talent i niezłe warunki fizyczne. Nie jest aż tak eksplozywny i wysoki jak ponad dwumetrowy tata (mierzy około 13 centymetrów mniej niż LeBron), ale pod względem przygotowania atletycznego już dorównuje zawodnikom z poziomu NBA. Przez ekspertów był zresztą bardzo dobrze oceniany, gdy kończył szkołę średnią i już wtedy mówiło się, że może trafić do NBA.
“Nie wiem, jaka będzie jego rola”
Nierówna gra na parkietach NCAA pokazała jednak, że przed nim jeszcze sporo pracy. Szwankował przede wszystkim rzut (trafił ledwie 27 procent trójek), choć jeszcze w szkole średniej Bronny mógł pochwalić się naprawdę solidną skutecznością. – Nie mieliśmy wobec niego wielkich oczekiwań. Nie wiem, jaka będzie jego rola, ale w tej chwili trudno jest sobie go wyobrazić w ataku pozycyjnym. Nie jest w stanie wykreować sobie odpowiedniej separacji po dryblingu i nie ma też dobrego rzutu z dystansu – stwierdził anonimowo jeden z rozmówców ESPN pracujący dla klubu NBA. Eksperci chwalą jednak 19-latka za duży potencjał w defensywie oraz koszykarskie IQ.
– Docelowo miałby być obrońcą, który trafia za trzy i daje wartość w defensywie. Kimś, kto gra twardo, robi małe rzeczy, prowadzi kontry po zbiórce, szybko przedostaje się na drugą stronę boiska i atakuje obręcz, gdy ma ku temu szansę – napisał Sam Vecenie, czyli ekspert od draftu z portalu The Athletic. – Ale nawet w przyszłym sezonie raczej wciąż będzie graczem zadaniowym, a nie gwiazdą, jeśli zostanie w NCAA i przeniesie się do bardziej renomowanej uczelni – dodał Vecenie. Wielu ekspertów zgodnie podkreśla, że najlepszym rozwiązaniem dla 19-latka byłoby pozostanie w USC, gdzie miałby teraz większą rolę niż w debiutanckich rozgrywkach.
Otwarte opcje
Kolejny sezon na uczelni zrobiłby mu raczej więcej dobrego niż złego i mógłby mieć bardzo pozytywny wpływ na jego karierę, natomiast czy tak się rzeczywiście stanie? Na razie Bronny zostawił sobie otwartych kilka opcji. Do draftu NBA zawsze może zgłosić się ponownie za rok jako bardziej ukształtowany zawodnik. Nawet wtedy wciąż będzie mógł się wycofać, wrócić na uczelnię i spróbować po raz trzeci w 2026 roku. Wiele zależy od tego, co usłyszy od klubów NBA w kolejnych tygodniach. Trudno może być jednak teraz odpowiednio ocenić ich realne zainteresowanie, które 19-latka mogą postrzegać tylko w kategoriach… zwiększenia szansy na pozyskanie usług jego taty.
Niełatwe dylematy czekają więc rodzinę Jamesów w najbliższym czasie. W tym wszystkim najważniejsze powinny być potrzeby Bronny’ego, dlatego trzeba ufać, że LeBron James popchnie syna w odpowiednim kierunku, tak jak to do tej pory robił, jawiąc się w ostatnich latach jako wspierający i rozsądny rodzic. Albo, że przynajmniej nie będzie naciskał go do podjęcia takich decyzji, które w krótkiej perspektywie (i w obliczu nieuchronnie zbliżającego się końca kariery LeBrona) pomogą spełnić pewne ich wspólne lub osobne marzenia, ale na dłuższą metę mogą okazać się dla 19-latka nie do końca korzystne. Nawet jeśli będzie to oznaczać, że przynajmniej na razie LeBron i Bronny w NBA się nie spotkają.