Max Verstappen stroni od czerwonych dywanów
Max Verstappen, jak i cała branża motoryzacyjna, mają teraz dobry czas. Formuła 1 zyskuje coraz więcej fanów z racji premiery najnowszego hitu kinowego pod tytułem “F1: Film”. Wspaniałe widowisko w reżyserii Josepha Kosinskiego (odpowiedzialnego m.in. za chwalony “Top Gun: Maverick”) z Bradem Pittem w roli głównej zbiera świetne recenzje i gromadzi w salach kinowych masę widzów.
Na premierze filmu pojawiło się kilka gwiazd Formuły 1. George Russel, Lando Norris czy wreszcie Lewis Hamilton, który jest jednym z producentów widowiska, uświetnili swoją obecnością filmową uroczystość. Na czerwonym dywanie zabrakło jednak Maxa Verstappena. Co ciekawe, do tej pory nawet go nie obejrzał. Niektórzy dziwili się, że najlepszy kierowca dyscypliny nie promuje filmu traktującego o wyścigach F1. W rozmowie z “The Sun” wyznał, jaki ma stosunek do podobnych wydarzeń.
“To okropne”
– Nie lubię ubierać garnituru i być na czerwonym dywanie. Nie lubię wchodzić w interakcję z ludźmi, których tak naprawdę nie znam, a potem ze sztucznym uśmiechem prowadzić sztuczne konwersacje. To okropne. Nie sprawia mi to po prostu przyjemności – przyznał Verstappen.
Holender dodał, że jak najwięcej czasu stara się poświęcać swojej rodzinie, przede wszystkim córeczce. Przebywanie w gronie najbliższych i przyjaciół jest dla kierowcy Red Bulla, o którego zabiega też Mercedes, wybawieniem w porównaniu do blichtru filmowych premier i blasku fleszy fotoreporterów.