Kością niezgody była kara cofnięcia o jedną pozycję na starcie, więc i odebranie pole positon Verstappenowi i oddanie tego pola kierowcy Mercedesa. Oficjalnym powodem było niezastosowanie się do wytycznych dyrektora wyścigu i zbyt wolna jazda, ale obserwatorzy – szczególnie ci nie brytyjscy – byli zdziwieni, a sam Max – wściekły! Wcześniej czegoś takiego w Formule 1 nie widziano.
Jak się okazuje karę dla mistrza świata wyprosił Russell, który przed ostatnim okrążeniem w czasówce nadział się na Holendra w zakręcie nr 12. Sęk w tym, że sam nie był na szybkim okrążeniu (więc nie został zablokowany) i podobnie jak Verstappen oraz kierowcy jadący przed nim, dopiero szykował się do ostatecznej próby. Zamiast zwolnić, jak inni, postanowił wyprzedzić wolno jadącego Red Bulla. Po chwili sam, przez własną nieuwagę, najechał na żwir, brudząc opony i przekreślając swoje szanse na pole position. Za wszystko obwinił Verstappena.
– Nie mogłem uwierzyć, że dostałem karę! – komentował decyzję sędziów mistrz świata. – Po raz pierwszy jak sadzę ukarano kogoś za incydent na wolnym okrążeniu, ale ja starałem się być miły dla innych. Może nie powinienem, ale nie chciałem nikomu popsuć przygotowań do ostatniego okrążenia. Robiąc to, będąc miłym, po prostu dostajesz karę. To starałem się wyjaśnić sędziom, ale miałem wrażenie, jak bym mówił do ceglanej ściany. Niewiele dało się zrobić – relacjonował swój „proces” Max.
Kuriozalny werdykt złośliwie skomentował Fernando Alonso, który po GP Australii sam dostał kontrowersyjną karę za incydent… także z Russellem. Brytyjczyk zagapił się w sekwencji zakrętów i nie zauważył, że Hiszpan spuścił nogę z gazu. Co prawda nie było groźby kolizji, ale kierowca Mercedesa spanikował, obrócił się i stanął w poprzek toru. Za jego nieudolność ukarano jednak Alonso! Co powiedział o sobotniej karze dla Verstapena? – W takim razie ja w Abu Zabi ja dodam gazu, jadąc za rywalem na moim okrążeniu wyjazdowym i poproszę potem, żeby go ukarali – śmiał się kierowca Astona Martina.
Verstappenowi nie było jednak do śmiechu. – Byłem bardzo rozczarowany, gdy to wszystko się działo. My wszyscy tu bardzo siebie nawzajem szanujemy. W karierze bywałem w pokoju sędziów wiele razy z ludźmi, z którymi się ścigałem. Jednak nigdy jeszcze nie widziałem kogoś, kto tak bardzo stara się załatwić innego człowieka. Po tym straciłem cały szacunek do niego – powiedział mistrz świata.
Przed wyścigiem podczas parady kierowców Max przeprowadził z Russellem ostrą, męską rozmowę. George przyznał nawet, że spodziewał się kraksy po starcie, ale jako że sam ruszył słabo, w pierwszym zakręcie stracił nie tylko pierwszą, ale też drugą pozycję. Potem widać, że był zakłopotany całą sytuacją. Nawet zwycięstwo nie udobruchało Verstappena. Pytany, czy omówią całą sytuację z Russellem, kierowca Red Bulla odpowiedział reporterce bardzo ostro:
– Teraz nie, ale wiesz co? On zawsze zachowuje się ekstremalnie grzecznie przed kamerami, ale gdy siadacie obok siebie, osobiście jest kompletnie inną osobą. Naprawdę nie potrafię tego zrozumieć! W takim razie równie dobrze możesz się odp… Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia – powiedział o hipokryzji Brytyjczyka czterokrotny mistrz świata.
To kolejna odsłona trwającej od dawna krucjaty, w której Verstappen – z poparciem Alonso i kilku innych śmiałków – sprzeciwia się „brytyjskiej mafii”. Podkreśla, że ponad 80% dziennikarzy w padoku jest z Wielkiej Brytanii i nadają oni na cały świat pro-brytyjską narrację. Sam Adrian Newey, najlepszy inżynier Formuły 1 zarzucał rodzimym mediom, że działają „nacjonalistycznie” traktując gorzej i surowiej kierowców z innych krajów, jak teraz Verstappena, a wcześniej Sebastiana Vettela.
Co gorsza także w środowisku sędziowskim, na kluczowych stanowiskach przeważają osoby z brytyjskimi paszportami, choć ostatnio Prezydent FIA stara się czyścić struktury i rozbijać stare układy – ku oburzeniu brytyjskich mediów rzecz jasna. Mohammeda Ben Sulayema czeka jednak daleka droga, podczas gdy fani powinni docenić, że w końcu na szczycie Formuły 1 znalazł się kierowca z innym paszportem, który nie boi się otwarcie mówić o bolączkach F1 i eksponować patologię, która panuje w tym sporcie od dekad.