McLaren w trudnym położeniu
McLaren znalazł się w ogniu krytyki po Grand Prix Węgier, gdy uprosił Norrisa, aby zwrócił zwycięstwo młodszemu koledze z ekipy, bo Piastri stracił prowadzenie po błędzie zespołu. Zagrali fair. Czara goryczy (u mediów brytyjskich) przelała się dwa tygodnie temu na Monzy. Australijczyk ostrym manewrem wyprzedził Norrisa, przez co ten spadł z pierwszego, na trzecie miejsce. Grand Prix Włoch wygrał Charles Leclerc w Ferrari, a Lando dojechał na metę trzeci… za kolegą z ekipy. Wystarczyło, aby zespół zarządził zamianę pozycji i Norris bardziej by się zbliżył do szóstego a mecie Maxa Verstappena. Wciąż traci do lidera 62 punkty, a mógł… 59.
W oczach fanów – przede wszystkim brytyjskich – Lando stracił za wiele punktów przez swoją lub zespołu szczodrość. W końcu więc McLaren zainterweniował. Wygląda na to, że skłonili Piastriego do współpracy. Skłonili, bowiem nie mogli mu tego nakazać. Menedżer Australijczyka, jego rodak i były kierowca F1 to bardzo mądry facet. Przez lata był spychany na boczny tor, podczas gdy w takim samym bolidzie tytuły seriami zdobywał faworyt Red Bulla – Sebastian Vettel. Teraz Mark Webber zadbał, aby kontrakt Oscara wykluczał usadzenie go na pozycji pomagiera.
Dojrzała postawa Oscara Piastriego
A jednak Piastri pomoże! – Rozmowy odbyły się we wspaniałej atmosferze współpracy – zapewnia szef teamu. – Nawet gdy spytałem: “Oscar, czy byłbyś w stanie oddać zwycięstwo?”, on odpowiedział: “To bolesne, ale jeśli teraz tak należy zrobić, to tak zrobię” – dodał Andrea Stella. – Damy z siebie wszystko, a Oscar też zrobi wszystko, co w jego mocy, aby pomóc. Mam szczęście. Mam dwóch kierowców numer 1. Obaj są niesamowici, ale Lando jest teraz na pozycji, na której matematycznie to widzi, czuje zapach… Będziemy więc pracować jak zespół, aby pomóc Lando – dodał pryncypał McLarena Zak Brown.
Co na to Piastri? – Zespół poprosił mnie o pomoc, a ja im przecież mówiłem od kilku ostatnich wyścigów, że jeśli mnie poproszą, to pomogę! – zapewnił Australijczyk, który jednak dwa tygodnie temu w każdym praktycznie wywiadzie na Monzy podkreślał, że wciąż ma jeszcze matematyczną szansę na tytuł. Najwyraźniej jednak coś się zmieniło…
– Oczywiście polecenia zespołowe nie są fajne, ale ja to rozumiem. Ścigam się w zespole, który dał mi możliwość startów w Formule 1 i wygrywania wyścigów w osiemnaście miesięcy odkąd się tu znalazłem. Jestem im za to bardzo wdzięczny i wiem, że liczy się znacznie więcej, niż tylko mój interes. Staramy się zdobyć oba mistrzostwa, co dla zespołu byłoby niesamowitym osiągnięciem – tłumaczył Oscar w niezwykle dojrzałych słowach.
Dojrzałych szczególnie, jak na drapieżnika, którym jest w istocie. Choć o wiele bardziej doświadczony Norris zazwyczaj ma nad nim drobną przewagę – tak w kwalifikacjach jak i na dystansie wyścigów – jeśli chodzi o walkę na torze koło w koło, przy Piastrim wygląda jak poczciwy, zagubiony baranek. Lub foka, podczas gdy Australijczyk to prawdziwy rekin. Tylko jeszcze młody.
Poczciwy Lando Norris
Sam Lando jest jednak kierowcą honorowym i… fajnym. Po pierwsze nie oczekuje wcale, że kolega z ekipy odda mu wygraną. – Chyba chodzi o niższe pozycje, ale jeśli będzie walczył o zwycięstwo i na nie zasłuży, to… na nie zasłuży – powiedział Brytyjczyk. – Nie chcę też mistrzostwa w prezencie. Owszem, wspaniale byłoby zdobyć tytuł i początkowo czułbym się niesamowicie, ale w dłuższej perspektywie nie sądzę, że byłbym z tego dumny. Nie tego chcę.
– Chcę zdobyć mistrzostwo, walcząc z Maxem! Pokonując Maxa i innych rywali. Udowadniając, że jestem najlepszy na torze. Tak chcę wygrywać! – podkreślił poczciwy Norris. Zaprawdę godne (pochwały) to i sprawiedliwe, atoli w Formule 1 lekko odklejone. Mili chłopcy nie zdobywają tytułów, a już na pewno nie seriami. Nie bez powodu cały ten cyrk potocznie nazywany jest klubem piranii. Najlepiej będzie przyjąć pomoc Piastriego bez mrugnięcia okiem. Taka okazja może się już nie powtórzyć.
CEZARY GUTOWSKI