Kot zdradził, dlaczego zabrakło go w Ruce
W tym sezonie Pucharu Świata Maciej Kot wystąpił zaledwie podczas jednego weekendu. W trakcie inauguracyjnych zawodów w Lillehammer 33-latek na skoczni pojawił się w konkursach indywidualnych i raczej nie zaliczy swoich startów do udanych. Podczas pierwszego konkursu Kot uplasował się na 42. pozycji. Dzień później Polak oddał zdecydowanie krótszy skok, który poskutkował spadkiem o jedną pozycję. Tydzień później, w Ruce, Kota już zabrakło.
Do tej pory nie mieliśmy informacji o tym, z czego wynikała ta dość zaskakująca absencja. Kot wrócił jednak do kadry polskich skoczków i swoje kolejne próby zanotował już na obiekcie w Wiśle. Po piątkowych sesjach treningowych i kwalifikacyjnych 33-latek udzielił wywiadu “Interii”, w którym uchylił nieco rąbka tajemnicy. Okazuje się, że nieobecność w Ruce wynikała przede wszystkim z chęci doszlifowania formy i możliwości spokojnego trenowania. Takie rozwiązanie zaproponował Thomas Thurnbichler, na co sam Maciej Kot miał przystać z dużym optymizmem.
– To nie było tak, że decyzja została podjęta z góry. To wyniknęło ze szczerej rozmowy z Thomasem, za co go bardzo szanuję, że zawsze stara się wcześniej porozmawiać przed podjęciem decyzji. Pojawiła się w jej trakcie opcja spokojnego treningu w Eisenerz. Z jednej strony była to opcja najrozsądniejsza, ale też taka, jakiej chciałem. Wiedziałem, że jeśli po Lillehammer pojadę do Ruki, to może być ciężko. Tam trzeba skakać z jasnym planem i realizować go w stu procentach, bo warunki mocno dają się we znaki. Po Lillehammer nie mogłem powiedzieć, że mam jasny plan w głowie. Uznałem zatem, patrząc w przyszłość, że spokojne treningi dadzą mi więcej