GP Meksyku: Ferrari znów wielkie! Katastrofa Red Bulla, znów gorąco na linii Norris-Verstappen!

Wydarzeniami z początku GP Meksyku można by spokojnie obdzielić kilka innych wyścigów. Na starcie Max Verstappen wyprzedził Carlosa Sainza, po chwili to Hiszpan wrócił na pozycję lidera, ale pojechał na skróty i musiał oddać Holendrowi pozycję. Rywalizacja o pierwsze miejsce została zawieszona, bo swój bolid rozbił Yuki Tsunoda i na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa.

Aktualny mistrz świata długo nie cieszył się pierwszym miejscem. Na 9. okrążeniu zupełnie niespodziewanie i do tego skutecznie zaatakował go Sainz. Kierowca Red Bulla wpadł w spore kłopoty, a wyprzedzić go próbował Lando Norris. Doszło miedzy nimi do kontaktu i wypchnięcia Brytyjczyka z toru. “Ten gość jest niebezpieczny! Ledwo uniknąłem zderzenia!” – denerwował się wicelider klasyfikacji. Verstappena sędziowie nie oszczędzili i wlepili mu potężną 20-sekundową karę (dwa razy po 10 sekund). Sytuację wykorzystał Leclerc i wskoczył za plecy drużynowego kolegi.

Leclerc przez dobre 50 okrążeń utrzymywał pozycję, jednak jego przewaga nad trzecim Norrisem zaczęła topnieć. Na 62. okrążeniu Monakijczyk stracił na chwilę panowanie nad bolidem, co z łatwością wykorzystał Brytyjczyk. Co więcej, nabrał tak szalonego tempa, że zaczął zagrażać prowadzącemu Sainzowi. Hiszpana jednak nie dogonił.

Kierowcy Red Bulla mieli bardzo trudny wyścig – kara dla Verstappena sprawiła, że Holender nie mógł walczyć o nic więcej niż 6. pozycja, a jego kolega Sergio Perez – dla którego był to wyścig domowy – dojechał na metę bez punktów.

Do końca sezonu pozostały cztery wyścigi. Kolejny, Grand Prix Brazylii, odbędzie się 3 listopada. W Meksyku Norris nadrobił do Verstappena 10 punktów w klasyfikacji kierowców i aktualnie traci do niego 47 oczek. Wszystko może się jeszcze wydarzyć.