BOHATER DRUGIEGO PLANU
Mówiąc o tegorocznym okienku transferowym nie można pominąć jednej, kluczowej postaci, której przyszłość przykuwa uwagę wszystkich i, co zaskakujące, nie mowa tutaj o kierowcy. Adrian Newey, czyli ojciec wielkiego sukcesu bolidów Red Bulla, przymierzany jest aktualnie do wielu ekip. Duży wpływ na pogłoski o potencjalnym rozstaniu z Czerwonymi Bykami ma z pewnością sytuacja związana z kryzysem wizerunkowym i tarciami w strukturach organizacyjnych, czego efektem był jawny konflikt na linii Christian Horner-Max Verstappen oraz Helmut Marko, którego świadkami byliśmy na początku tego sezonu.
Tak więc od momentu ujawnienia sporu każdego dnia do mediów trafiają informacje łączące Neweya m.in. z Ferrari, Mercedesem czy Aston Martinem. Warto odnotować, że sam zainteresowany wspomniał w jednym z wywiadów, że żałuje, że nie miał okazji współpracować na przestrzeni swojej kariery z Lewisem Hamiltonem ani z zespołem Ferrari, a od 2025 pojawi się możliwość, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Czy to będzie kierunek, który wybierze? A może do zmiany przekona go Toto Wolff lub Lawrence Stroll? Najbliższe miesiące pokażą, ale już teraz jedno jest pewne – transfer Adriana Neweya byłby ogromnym zaskoczeniem i mógłby bardzo mocno wpłynąć na potencjalny rozkład sił w nowej erze, która czeka nas od 2026 roku.
MISTRZ ZA MISTRZA?
Utrata 7-krotnego mistrza świata jeszcze przed sezonem 2024 to ogromny cios dla ekipy Mercedesa. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej obie strony deklarowały chęć dalszej współpracy, jednak ostatecznie Hamilton zdecydował o zmianie barw, powodując mocny ból głowy u Toto Wolffa. Niemalże natychmiast rozpoczęły się poszukiwania godnego zastępstwa, a dzięki wewnętrznemu konfliktowi w Red Bullu na celowniku zespołu z Brackley znalazł się Max Verstappen. To o tyle ciekawe, że od sezonu 2021 relacje między Wolffem a Holendrem można uznać za napięte, ze względu na wypowiedzi szefa Mercedesa po pamiętnym finale sezonu w 2021 roku.
Aktualnie jednak można zauważyć znaczącą zmianę tonu narracji i próbę wykorzystania sporu między Christianem Hornerem a Verstappenami by zachęcić Maxa do zmiany barw. Niewątpliwie byłby to spektakularny transfer i najlepsze możliwe zastąpienie odchodzącego Lewisa. Szanse jednak na takie rozwiązanie oceniane są jako znikome, chociaż fani zdążyli już przyzwyczaić się do tego, że królowa motosportu nie przestaje zaskakiwać, więc nie można niczego wykluczyć. Jeśli jednak nie uda się pozyskać Verstappena to Mercedes dalej ma wiele ciekawych opcji do rozważenia – młody zawodnik Kimi Antonelli, łączony także z Red Bullem Carlos Sainz czy… Sebastian Vettel.
WYCHOWANKOWIE CZERWONYCH BYKÓW
Jeszcze kilka miesięcy temu najbardziej prawdopodobny scenariusz przewidywał powrót duetu z 2018 roku, czyli Daniela Ricciardo występującego u boku Maxa Verstappena. Jego dobre występy po zastąpieniu Nycka de Vriesa w połowie 2023 roku w połączeniu z fatalnymi wyścigami Sergio Pereza dawały nadzieję fanom australijskiego zawodnika na transfer do pierwszej ekipy z Austrii. Początek sezonu jednak mocno weryfikuje te założenia. Wspomniany Perez punktuje bardzo równo i nie odstaje mocno od 3 krotnego mistrza świata ze swojego teamu, zaś Ricciardo jest cieniem samego siebie i przegrywa w bezpośredniej rywalizacji z zespołowym kolegą, Yukim Tsunodą.
Progres Japończyka jest zresztą wyraźnie doceniany wśród decydentów Red Bulla, a Helmut Marko, który znany jest raczej z ostrych, krytykujących wypowiedzi, nie szczędzi Tsunodzie komplementów. Do fotela obok Verstappena przymierzany jest także Carlos Sainz, którego można uznać zdecydowaną sensację dotychczasowych rozgrywek. Hiszpan stawał na podium w każdym z tegorocznych startów i zaliczył spektakularny triumf w GP Australii, raptem kilkanaście dni po operacji wycięcia wyrostka robaczkowego. Warto zwrócić uwagę, że w ostatnich dwóch sezonach Carlos jest jedynym kierowcą, któremu udało się pokonać Red Bulla i stanąć dwukrotnie na najwyższym stopniu podium. Wszystko to sprawia, że jego notowania zdecydowanie plasują go w czołówce pożądanych na rynku wolnych kierowców, a tym samym jako kandydata do objęcia drugiego fotela kierowcy w Red Bullu.
CZAS NA MŁODOŚĆ
Sezon 2024 jest pierwszym po niemal 74 latach, w którym w stawce na początku sezonu nie pojawił się żaden nowy, młody kierowca. Nie znaczy to oczywiście, że nie ma na horyzoncie perspektywicznych zawodników z niższych kategorii. Wręcz przeciwnie – lista nazwisk uznawanych za przyszłe talenty Formuły 1 rośnie, a okazjonalna obecność takich kierowców jest bardzo entuzjastycznie przyjmowana przez kibiców i za każdym razem na nowo rozpoczyna dyskusję o mocniejszym wykorzystywaniu tej siły. W 2025 roku mamy nadzieję na pojawienie się kilku młodych, choć znanych już z rozgrywek królowej motosportu twarzy. Liam Lawson, który świetnie zaprezentował się w kilku wyścigach zeszłorocznych rozgrywek jest bardzo poważnie przymierzany do fotelu w Visa Cash App Racing Bull, siostrzanej ekipie Red Bulla.
Oliver Bearman, młody kierowca Scuderii Ferrari pokazał swoje możliwości już w drugim wyścigu tego sezonu, zastępując hospitalizowanego Carlosa Sainza, również zachwycił cały świat F1 i ma realne szanse na fotel, prawdopodobnie w Haasie. Trzecim mocnym kandydatem jest Kimi Antonelli z akademii Mercedesa, ogłoszony talentem na miarę Maxa Verstappena, który mimo swojego bardzo młodego wieku został awansowany do serii F2, a w przyszłym roku możliwe, że zasili szeregi Williamsa lub nawet Mercedesa. Oczywiście, inwestycja w młodzież na najwyższym poziomie rozgrywek obarczona jest ryzykiem (przykłady Micka Schumachera, Nycka de Vriesa czy obecnie Logana Sargenta, którzy nie do końca poradzili sobie z presją), jednak nic nie elektryzuje fanów F1 tak, jak możliwość odkrycia kolejnego diamentu pokroju aktualnego mistrza świata.
GORĄCE KRZESŁA
Zdecydowanie największa uwaga fanów skupiona jest na ruchach transferowych ekip z przodu stawki, jednak pozostałe teamy także czeka ciężkie zadanie skompletowania mocnego składu na sezon 2025. Aż 13 kierowcom po tegorocznym sezonie kończą się kontrakty, a zespoły takie jak Kick Stake F1 Sauber, Alpine czy Haas nie mają w tym momencie zagwarantowanego żadnego miejsca. W przypadku Kick Stake F1 Sauber najczęściej wymienia się kandydaturę Nico Hulkenberga oraz Carlosa Sainza, co jest związane z przejęciem zespołu od 2026 roku przez niemiecki koncern Audi. W tym sezonie jednak Kick wyraźnie zawodzi i może być im ciężko przekonać do siebie topowych kierowców.
Z podobnym problemem mierzy się także Alpine, który w tym momencie prezentuje się najgorzej ze wszystkich zespołów i może mieć trudności z utrzymaniem Pierre’a Gasliego oraz Estebana Ocona. Obaj od lat prezentują wysoki poziom i zdecydowanie nie przywykli do wyników, które w tym momencie osiąga reprezentowana przez nich stajnia. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że perspektywa dołączenia do stawki młodych kierowców, czyli wspomnianych wcześniej Bearmana, Antonellego i Lawsona sprawia, że prawdopodobnie wkrótce pożegnamy się z kilkoma nazwiskami z obecnej stawki, a kierowcy bez angażu zasilą szeregi innych rozgrywek jak Formula E czy WEC.
Najbliższe tygodnie i miesiące z pewnością wielokrotnie zaskoczą nas doniesieniami z rynku transferowego. Tworzone aktualnie składy na sezon 2025 będą także niezwykle istotne w kontekście nadchodzącej zmiany technologicznej i nowego rozdania, które czeka nas już w 2026 roku. Miejmy nadzieję, że równie dużo emocji dostarczą nam wkrótce kierowcy na torze, bo póki co zdecydowanie więcej dzieje się w świecie zakulisowych negocjacji kontraktowych niż podczas samych wyścigów.