Niejednoznaczna sytuacja
Jako że brytyjska ekipa nie zabrała do Melbourne zapasowego podwozia, będzie dysponowała na resztę weekendu tylko jednym sprawnym bolidem, będzie więc mogła wystawić w wyścigu tylko jednego kierowcę. W tej sytuacji w Williamsie podjęto decyzję, że tym kierowcą będzie Alex Albon, który przejmie maszynę swego kolegi z teamu Logana Sargeanta. Amerykanin, który podczas drugiej sesji treningowej uzyskał nienajgorszy 13. czas, ma więc wolne do końca weekendu.
Ze sportowego punktu widzenia decyzja Williamsa wygląda na skandaliczną i skrajnie niesprawiedliwą. Jak to, ten który rozbił swój bolid „za karę” pojedzie w wyścigu kosztem kolegi, który błędów nie popełnił? Dlaczego Albon zamiast ponieść konsekwencje swej nieodpowiedzialnej jazdy dostanie nagrodę? Gdzie Fair Play?
I jak ma poczuć się Sargeant po takim votum nieufności ze strony swojego teamu, który dał dowód, że w niego nie wierzy? Jak to wpłynie na jego dalszą jazdę i zaangażowanie? Wielu świeżych kibiców F1 mogłoby się zrazić do dyscypliny tym jawnym dyskryminowaniem jednego z kierowców.
Perspektywa jakości i punktów
Tymczasem decyzja Williamsa, choć kontrowersyjna, nie jest niczym wyjątkowym w świecie F1 i z punktu widzenia zespołu pragmatyczna i logiczna. Jak „team orders” czyli polecenie przepuszczenia na torze kolegi z drużyny, mimo że wypracowało się lepszą pozycję dzięki dobrej jeździe czy taktyce. Bo jemu punkty są bardziej potrzebne w walce o tytuł.
Po prostu Albon daje większe gwarancje na zdobycie punktów w niedzielnym wyścigu. A każdy punkt jaki zdobędzie może na koniec sezonu zadecydować o milionach. Williams, pozostający od lat poza czołówką tych milionów potrzebuje.
Albon jest po prostu dużo lepszym kierowcą. W poprzednim sezonie zapewnił Williamsowi 27 z 28 punktów. Co do Sargeanta trudno zaś stwierdzić czemu dalej jeździ w F1. Może ze względu na amerykańskie obywatelstwo, by podbijająca USA dyscyplina miała swojego przedstawiciela?
Decyzja o odstawieniu go jest po ludzku krzywdząca, ale nie pozbawi go punktów w walce o cokolwiek. Taki los słabego kierowcy, który jedyne co może na tym wszystkim ugrać to lepsza pozycja w walce o przedłużenie kontraktu, bo okazał lojalność.
Chwali go zresztą za to w komunikacie szef Williamsa, James Vowles, nazywając prawdziwym graczem zespołowym (a co innego miałby zrobić Sargeant, przykuć się do bolidu?). Żałując go, że cierpi za nieswoje błędy, ale dla teamu każdy wyścig ma znaczenie.
Inna rzecz że gdyby nie wszystkie dotychczasowe błędy Amerykanina i postawa ka torze, jego pozycja byłaby zupełnie inna. Np. w teamie Alpine na pewno Pierre Gasly nie musiałby w tym momencie sezonu oddać bolidu Estebanowi Oconowi, gdyby ten rozbił swój.